Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie każda adopcja to szczęście

Redakcja
- Większość naszych psów i kotów znalazła wspaniałe domy. Ale są też takie miejsca, do których nigdy więcej żadnego zwierzaka nie oddamy – mówią „animalsi”.

Dębicki Inspektorat Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals” działa od 2,5 roku. W tym czasie pośredniczył w adopcjach ok. 300 czworonogów. Kilkanaście z nich nie znalazło szczęścia u nowych właścicieli. Dwa tygodnie sprawdzianu Według umowy, jaką podpisują osoby, które adoptują zwierzę za pośrednictwem OTOZ „Animals”, nowi właściciele mogą się rozmyślić i zwrócić pupila w ciągu 14 dni. Jeśli tak się stanie, wtedy nikt na nikogo nie patrzy wilkiem.– Zresztą, jeśli są jakieś trudności, chętnie służymy pomocą. Utrzymujemy przecież kontakty z behawiorystami, psychologami zwierząt, lekarzami weterynarii. Na przykład w Jaśle udało nam się rozwiązać bardzo trudną sytuację. Adoptowany pies agresywnie reagował na drugiego psa mieszkającego w domu. Wspólnymi siłami rozwiązaliśmy problem. Zwierzaki się dogadały – podaje przykład Magdalena Baran, inspektor OTOZ „Animals”. Niestety zdarza się, że w ciągu dwóch pierwszych tygodni świeżo upieczony pan albo pani, nie zgłasza żadnych problemów. A jakiś czas później chętnie pozbywa się przygarniętego członka rodziny. Za Leona już dziękuję – Tak było z foksterierem Leonem. Jego nowy pan wydawał się idealny. Z entuzjazmem podchodził do adopcji, przygotował dla psa przestronną budę, kupił nowe miski – wspomina Magdalena Baran. Wydawało się, że psiak nie mógł trafić lepiej. Tymczasem, po kilku tygodniach „kochający opiekun” pokazał prawdziwe oblicze. – Zadzwonił do nas, powiedział, że Leon błąka się gdzieś po okolicy. Dał do zrozumienia, że robi nam grzeczność, informując o tym. Kategorycznie stwierdził, że psa już nie chce – mówi pani inspektor.Gdy jeszcze tego samego dnia „animalsi” odnaleźli Leosia, psiak bał się zbliżyć do ludzi. – Jego ponowne oswojenie zajęło nam długie miesiące. Ale z całą pewnością miał szczęście w nieszczęściu. Bo dzisiaj Leon wygrzewa się we własnym fotelu, pod okiem kochającej pani – uśmiecha się Magdalena Baran. Inne psy z kolei wracają z nieudanych adopcji, bo „animalsi” widzą, że dzieje się im krzywda. – Mamy prawo do tzw. wizyt poadopcyjnych. Sprawdzamy czy wszystko jest w porządku – tłumaczy Baran. Łańcuch w sam raz dla Liski Nic nie było w porządku, gdy inspektorzy odwiedzili latem tego roku nowy dom małej Liski. – To drobna suczka, nie większa od kota. Podczas wizyty znaleźliśmy ją przy budzie, do której była przykuta łańcuchem ważącym pewnie tyle, co ona. Suczkę nie poddano sterylizacji, tymczasem obok uwiązany był pies. Lada dzień mogło dość do niepotrzebnego rozmnożenia zwierząt – nie kryje irytacji Magdalena Baran.Właściciel Liski uparcie twierdził, że psu nie dzieje się nic złego, a łańcuch jest w sam raz i doradziła mu go sprzedawczyni w sklepie. Nie przejmował się tym, że złamał warunki umowy, którą podpisał, a która zabrania trzymania przygarniętego psa na uwięzi. – W efekcie suczkę mu odebrano. Po kilku dniach Liska znalazła swojego wymarzonego człowieka. Wziął ją do siebie lekarz weterynarii, który opiekuje się zwierzętami w dębickim azylu – nie kryje zadowolenia Magdalena Baran. „Animalsi” dokładają starań, by nieodpowiedzialni opiekunowie nigdy więcej nie porwali się na adopcję czworonogów. – Udostępniamy ich nazwiska schroniskom – mówi Baran. Podkreśla, że za znęcanie się nad zwierzęciem, a za takie uznawane jest również porzucenie pupila, grozi kara więzienia. – Nawet do 3 lat pozbawienia wolności – zaznacza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto