Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowy stadion Legii - o takim marzyliśmy. Wiosną stadion pomieści 32 tysiące kibiców

Rafał Romaniuk
Otwarcie z pompą, z pokazami akrobatów, z fajerwerkami, z legendami klubu przecinającymi symboliczną wstęgę. Ale uatrakcyjnianie ceremonii nie było nawet potrzebne, bo stadion promuje się sam. To już nie jest obiekt jak w Kielcach, gdzie architekt zapomniał o toaletach. Ten warszawski jest kompletny, widzieliśmy nawet miejsce do przewijania niemowlaków. Na razie na trybunach może zasiąść 24 tys. widzów. Gdy wykonawcy wiosną dokończą działa i zbudują czwartą trybunę, Legię będzie wspierać 32 tys. gardeł.

Arsene Wenger, trener Arsenalu Londyn, z którym w sobotę zmierzyła się Legia, nie krył podziwu wobec tego, co zobaczył. Kurtuazja przy tego typu uroczystościach pojawia się zawsze, ale szkoleniowiec Kanonierów nie wyglądał na człowieka, który przesadnie lukrował.

- Atmosfera na trybunach była fantastyczna. Kibice stworzyli znakomite widowisko. Są niesamowici. Po zamknięciu czwartej trybuny to będzie bardzo trudny do zdobycia stadion. Dawno nie widziałem takiej atmosfery. Podczas meczu swojemu asystentowi powiedziałem nawet, że to lepsze niż wuwuzela - stwierdził Wenger.

Na nowy stadion wrócił charyzmatyczny spiker Wojciech Hadaj, ale wrócili przede wszystkim kibice. To efekt porozumienia zawartego kilka tygodni temu między skonfliktowanymi władzami klubu a przedstawicielami fanów. W sobotę nie było wulgaryzmów: ani tych pod adresem właściciela, ani w ogóle żadnych. Nikt nawet nie łudzi się, że atmosfera i język zawsze będą przypominać tę panującą na dworze królewskim, ale i tak postęp jest ogromny. Porozumienie, choć może budzić kontrowersje, bo Legia odeszła od trzyletniej zasady, że ze stowarzyszeniem nie rozmawia, wyszło na dobre wszystkim. Znów zacznie się rywalizacja z Poznaniem, nie tylko na to, kto ma lepszych piłkarzy, ale też kibiców.

Legia miała świetną okazję, by kilka dni przed rozpoczęciem rozgrywek (mecz z Cracovią, który miał być inauguracją sezonu, przełożyła ze względu na przyjazd Arsenalu) sprawdzić formę. W piątek piłkarze Macieja Skorży zagrają z odmienioną Polonią Warszawa. Odmienioną głównie dzięki milionom, po które sięgnął prezes Józef Wojciechowski, by wzmocnić zespół.

Raz, dwa, trzy. Legia prowadzi z Arsenalem 3:0. Można było sądzić, że po przetarciu powiek człowiek obudzi się ze snu, bo wydarzenia przy Łazienkowskiej nie przypominały rzeczywistości. Zwłaszcza jeśli przypomni się nasze ostatnie występy w pucharach. Arsenal pozwalał Legii świętować, ale gdy przegrywał różnicą trzech bramek, uznał, że czas kończyć zabawę. Zwłaszcza że wynik poszedłby w świat, w Anglii za tydzień rusza liga, a do Warszawy wybrali się przedstawiciele zarządu Kanonierów, by z bliska przyjrzeć się, w jakiej formie jest drużyna przed walką o mistrzostwo Premiership.

Piłkarze Wengera urządzili pościg, strzelili szybko cztery bramki, potem dołożył dwie. Legię stać było, by odrobić część strat, skończyło się na wyniku 5:6. Choć w ostatniej minucie świetną szansę na wyrównanie zmarnował Piotr Giza.

Wstydu nie było, widzieliśmy w końcu Legię walczącą. Gdy jednak na konferencji prasowej po meczu zapytano Wengera, czy jego piłkarze dali z siebie sto procent, Francuz uśmiechnął się, zamilkł na kilka sekund i odpowiedział: - Na sto dwadzieścia procent zagrała Legia.

Wniosków po sprawdzianie generalnym Legii kilka można wyciągnąć. Wiadomo było, że Jana Muchę, który odszedł do Evertonu, trudno będzie zastąpić, ale problem w bramce wydaje się poważny. Wtajemniczeni twierdzą, że właściciel Mariusz Walter był poirytowany postawą Marijana Antolovicia. ITI wydało 500 tys. euro, a na razie wygląda na to, że Chorwat przyjechał do Krzysztofa Dowhania po naukę. Już podczas letnich sparingów jego wyjścia poza pole karne powodowały radykalnie szybsze bicie serca, teraz powtarzał nieodpowiedzialne wycieczki. Wojciech Kowalczyk napisał na blogu to, co można było usłyszeć na trybunach już podczas meczu. Że Antolovicia trzeba przywiązać do bramki łańcuchem, by nie mógł oddalać się poza granicę bezpieczeństwa. Zapytaliśmy Skorżę, czy będzie starał się ugasić temperament Chorwata. Trener zaskoczył:

- Dalekie wyjścia z bramki to nie była fantazja Marijana. Bramkarze muszą grać wysoko, taką grę im nakazałem. Czasem w takim wypadku może się zdarzyć błąd. Bramkarz jest jak saper - tłumaczył szkoleniowiec.

Nie zachwyca też napastnik Bruno Mezenga. Sparingi jednak nie kłamały. Jest wolny, znów trzeba będzie liczyć na Takesure'a Chinyamę. W słabej formie jest też Maciej Rybus.

Pożytek będzie na pewno z Cabrala i Manu. To piłkarze, którzy w naszej lidze mogą zrobić różnicę. Podobnie jak Ivica Vrdoljak, który zszedł w pierwszej połowie z powodu kontuzji mięśnia czworogłowego uda. Na piątek ma być gotowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto