Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odbił się od dna

VII LO
VII LO
Kamienica na ul. Żelaznej 23 to miejsce, gdzie udziela się osobom bezdomnym posiłku, niezbędnego ubrania oraz schronienia. Do niedawna sam bezdomny, aktualnie kierownik ogrzewalni Janusz Sidorowicz, opowiada o swojej przemianie.

Jak to się stało, że został Pan bezdomnym?Wciągnąłem się w nałóg. Najgorsze problemy zaczęły się w 1996r. Przez alkohol zacząłem tracić rodzinę.Nastąpiło wtedy dużo zmian w moim życiu. Myślałem, przez pewien okres czasu, że jestem już pełen siły i podołam swoim słabościom, jednak stało się inaczej...
W jaki sposób reagowała na to rodzina?Byliśmy z żoną po rozwodzie. Często ją oszukiwałem. Bałem się, bo sądziłem, że gdyby czegoś się dowiedziała, to nasze kontakty pogorszyłyby się jeszcze bardziej. Synowie wiedzieli, ale nie zwracali już na mnie uwagi. W głębi serca, pewnie bardzo przeżywali tą sytuację.
I co wtedy Pan zrobił?Wyjechałem do rodzinnego miasta, żeby nie przysparzać problemów swoją osobą. Codziennie towarzyszył mi alkohol. Trochę pracowałem, ale wszystkie pieniądze szybko przepuszczałem. Moje życie polegało na tułaczce z miejsca na miejsce, często zdarzało mi się odwiedzać znajomych. Byłem zmarnowanym człowiekiem. Kieliszek to obraz tamtej codzienności.
Człowiek, w takich momentach zapewne ma bardzo podburzoną psychikę...Owszem,sam nawet chciałem popełnić samobójstwo. Nie wyobrażałem sobie życia w ten sposób. Smutek, żal, samotność to jedyne co czułem.
Jak to się stało,że wyszedł Pan z nałogu?Pewnego dnia, na melinę do kolegi przyjechała Straż Miejska. Funkcjonariusz uświadomił nas, że można się z tego wyleczyć. Sam miał kiedyś taki problem, ale udało mu się,bo uwierzył w Boga. Po rozmowie z nami, po prostu wyszedł.Dużo dało mi to do myślenia.
Co było dalej?Bez zastanowienia przyjechałem do Białegostoku. Nie miałem żadnych pieniędzy. Niedaleko miałem rodzinę, od strony żony, ale wstydziłem się złożyć im wizytę. Spytałem się policji gdzie mógłbym znaleźć nocleg. Otrzymałem informację, aby udać się na ul. Traugutta, tam znajdowała się ogrzewalnia. To był najlepszy czas aby wszystko naprawić.
W jaki sposób to się Panu udało?Poczułem narastającą w sobie wiarę. Zrozumiałem na czym polegał mój błąd i wstąpiłem na nową drogę życia. Szybko zauważono moje zaangażowanie. Dzięki Stowarzyszeniu Ku Dobrej Nadziei otrzymałem miejsce zamieszkania. Pracowałem i pomagałem bezdomnym w ogrzewalni. Należała do mnie kuchnia, gotowałem posiłki. Innych dziwiło to, że potrafię cokolwiek robić.Z miesiąca, na miesiąc następowały niesamowite zmiany. Przekazywałem swoje odczucia i wskazówki innym. Mając 52 lata podniosłem się! Prosiłem młodszych, żeby uwierzyli w Boga.
Jak aktualnie wygląda Pana życie?Jestem kierownikiem ogrzewalni na ul.Żelaznej, dodatkowo zajmuję się kuchnią. Jeżdżę rowerem i samochodem. Co tydzień, wydaję posiłki z koleżanką, na 700 osób. Chcę wszystkim zaoferować pomoc. Każdy bezdomny musi wiedzieć, że potrafi kochać bliźnich i podołać problemom. Oni też mają rodziny, ale utracili je z różnych powodów. Dla mnie wszyscy są tacy sami, młodzi oraz starsi.
Czy chciałby Pan coś jeszcze powiedzieć na zakończenie?Z miłą chęcią. Moim zdaniem, każdy z nas jest latawcem, ale potrzebuje sznurka, który będzie nim kierował i wiatru, dzięki czemu utrzyma się na wysokości.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
 
Artykuł powstał w ramach udziału w programie edukacyjnym dla szkół Press Class.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto