Wypadek naszych motoryzacyjnych dziennikarzy miał jednak inny przebieg. Ich samochód stracił kontakt z nawierzchnią z powodu garbatego uskoku (słowiańskie brakoróbstwo?) i wypadł daleko poza jezdnię, bezwładnie ślizgając się po trawniku, jednak również uderzając w kolumnę nośną wiaduktu. W takim przypadku należałoby umieścić wspomniane płozy w większej odległości od filarów, bowiem niekontrolowany ruch auta byłby prostopadły do słupa.
Odbojnice te powinny być podatne, aby wpadający nań pojazd wytracał stopniowo swą prędkość oraz aby nie zatrzymał się na podporze (aby nie dotarł do niej). Należałoby zastanowić się nad ustawieniem walcowych stoperów, czyli rozmieszczonych kilka metrów od kolumny i dookoła niej, przy czym właściwa (i najszersza) część konstrukcji powinna być ustawiona od strony o największym prawdopodobieństwie uderzenia, zatem każda podpora powinna być rozpatrywana z osobna. Aby obniżyć koszta można byłoby wykorzystać zbędne już drewniane albo plastykowe beczki poustawiane wokół filaru, jednak znacznie szerzej od strony największego zagrożenia kolizją. Zamiast beczek można byłoby zawiesić sieci, które z jednej strony w interesujący sposób rozbijałyby surowe bryły konstrukcji nośnych, zaś z drugiej - zapobiegałyby rozbijaniu mobilnych brył automobilów jakże często niefrasobliwych kierowców. Pomysł nie przejdzie, bo wygląd pewnie nieładny, beczki rozkradną a sieci podpalą - taka Polska.
A do tego jakiś zabójczy garb na jezdni? Cóż to za polski wynalazek? Pomijając ograniczenie prędkości, to przecież skandal! Równie dobrze można byłoby przewody elektryczne zawieszać na niewielkiej wysokości i uczciwie umieszczać masę znaków ostrzegawczych. Taka uczciwość po polsku... Gdyby jednak ktoś wpadł w pułapkę, to z niemałą satysfakcją pokazalibyśmy mu środkowy palec oraz odpowiedni znak przy drodze.
Oczywiście, owo wybrzuszenie będzie zlikwidowane i komuś to uratuje życie. Szkoda, że po tragedii (i to nie pierwszej w tym miejscu!). A sceptycy znający realia i tak wiedzą swoje - jeśli nie byłoby garbu, to kierowca wprawdzie nie wpadłby na kolumnę, ale na najbliższych czerwonych światłach zabiłby staruszków i... czasami miewają rację.
Indolencja zarówno kierowców, jak też urzędników osób (nie)odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa naszych jezdni jest porażająca! Tyle że pierwsi giną, a drudzy mają się dobrze.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?