Pierwszy mój wyjazd do Łomży w 2013 roku

Długo się wahało, czy pojadę – bardzo chciałem spotkać się z właścicielem Meliny, ale za niego decydowali lekarze i kalendarz. Jednak udało się. Otrzymał chemię w terminie (dzięki zastrzykowej pomocy), wydobrzał po niej i przedstawicielka nowszej generacji rodziny zgodziła się z nim przyjechać.
Super! Samochód na myjnię, przegląd, przedłużenie rejestracji, ubezpieczenie – wreszcie wszystko gotowe na czas. Samochód załadowany, uzgodnienia z Krysią i Margolcią dokonane – 25-go o 7 rano odpalam silnik.
 Na obwodnicy Gdańska tak się zamyśliłem, że mało brakowało, a bym pojechał przez Toruń :). Postarałem się szybko naprawić błąd i znów znalazłem się na krajowej „7-ce”. Im bliżej byłem Olsztynka, tym bardziej interesowało mnie, jak posuwają się roboty na moim „ukochanym” odcinku Kuzie – Nowogród.  Jak dojechałem do Kuzi, okazało się, że wszelkie wątpliwości powinienem zarzucić. Najpierw przywitała mnie wielka żółta tablica informacyjna, a później już widziałem: poszerzany pas drogowy, wycinka drzew przy starej linii drogi, skład materiałów, ciężarówki, ciągniki …  Fakt, że to nie tempo stachanowskie (młodzi: czy wiecie, kto to byli stachanowcy?), ale efekty przygotowawczych prac drzewno – ziemnych widać na całej trasie do Nowogrodu. Najbardziej zaskoczyło mnie zrywanie nawierzchni na moście w Nowogrodzie i poszerzanie obwodnicy tego miasta. Będzie fajna droga…
W Łomży – jak w zegarku. Do Krysi, po Margolcię i … jazda do Nieławic trasą zaproponowaną przez Irenkę. Dalej – już wiecie. Krysia wszystko opisała. Umawiamy się na następny dzień. U mnie w domu zastanawiają się, gdzie znikam…:)
 Manro