Poseł PSL chce zamknąć hipermarkety w niedziele

Interpelacja w tej sprawie trafiła do resortu pracy. Poseł uważa, że pracownicy są przymuszani do pracy w niedziele i święta, a "zyski wcale nie są większe, bo w te dni do marketów przychodzą nie tyle klienci, co zwiedzający". Wniosek? "Wprowadzając zakaz handlu w niedzielę w sklepach wielkopowierzchniowych, wielu Polaków mogłoby spędzać niedzielę w rodzinnej atmosferze radości".

Przedstawiciele dużych sieci są pomysłem zaskoczeni. Zdaniem Michała Kubajka z Tesco, zamknięcie sklepów w niedzielę oznacza, że nie będą czynne 60 dni w roku, a to może zmusić sieć do zwolnień. Właśnie utraty pracy najbardziej obawia się pani Katarzyna, kasjerka jednego z łódzkich hipermarketów.

- Pewnie, że chciałabym spędzić niedzielę z rodziną, ale nie kosztem zwolnień - mówi kasjerka. - To byłby dramat, nie poradzę sobie na rynku pracy.

Andrzej Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, zrzeszającej sieci handlowe, uważa, że gdyby pomysł wszedł w życie, to w ciągu półrocza pracę mogłoby stracić 60 tys. osób z ponad miliona, które pracują w handlu na etatach.

- Pozostali będą gorzej zarabiać - podkreśla Faliński. - Nie wolno podejmować takich decyzji, zwłaszcza w kryzysie.

Według wieluńskiego posła PSL, to tylko straszenie. - Duże sieci handlowe prowadzą lobbing - mówi Mieczysław Łuczak. - Nie będzie tak źle.

Według Janusza Palikota, wiceszefa klubu parlamentarnego PO, pomysł jest chybiony i w Sejmie raczej by nie przeszedł.

- W Polsce nie ma obowiązku pracy w niedzielę ani robienia tego dnia zakupów - mówi Palikot. - Jeśli ktoś to robi, to dlatego, że ma taki wybór.

Z kolei NSZZ Solidarność chce zakazu handlu w niedzielę po godz. 12.

- Jesteśmy za taką regulacją - mówi Stanisław Szwed z PiS, wiceprzewodniczący sejmowej podkomisji ds. rynku pracy. - Na razie projekt zakładający taki pomysł nie powstaje, ale gdyby to zależało od PiS, to zrobilibyśmy wszystko, by wprowadzić go w życie. Teraz nie zgadza się na to PO.