MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - Na Szczepankowie brama razi prądem

Bartosz Trzebiatowski
Przemysław Świdziński pokazuje rany, jakie zostały mu po porażeniu prądem. W tle brama do jego posesji
Przemysław Świdziński pokazuje rany, jakie zostały mu po porażeniu prądem. W tle brama do jego posesji W. Wylegalski
- Przy ulicy Glebowej 56 jest brama, która może porazić prądem. Właśnie idę ją zamknąć i boję się o własne życie. Czy przyjmie pan zgłoszenie? - z tak dramatycznym apelem do dyżurnego policji zwrócił się Przemysław Świdziński.

- Ale o co panu chodzi? - z niedowierzaniem pytał policjant.
- Moja brama przewodzi prąd, a muszę ją zamknąć na noc. Nie mogę tego zrobić pilotem, bo Pogotowie Energetyczne odcięło dopływ prądu do mojej posesji. Muszę założyć kłódkę. Czy przyjmie pan moje zgłoszenie? - jeszcze raz zapytał pan Przemysław. Kiedy usłyszał zgodę, chciał przekręcić klucz w kłódce. Nagle poczuł uderzenie i znalazł się na ziemi.

Ta historia wydarzyła się wieczorem 2 października. Pan Przemysław miał dużo szczęścia, że prąd "tylko" solidnie poparzył mu palce, wypalając w nich dziury do kości. Jeszcze zanim mieszkaniec Szczepankowa trafił na kilka dni do szpitala przy Szwajcarskiej, przy jego posesji zaroiło się od policji i pracowników Pogotowia Energetycznego. - Byłem w szoku, nie tylko z powodu porażenia prądem - mówi pan Przemysław.

Energetycy rozstawili wielkie reflektory i zaczęli z wigorem rżnąć gałęzie rozłożystego dębu, które przeplatały się z przebiegającą wzdłuż ulicy Glebowej linią niskiego napięcia. Dąb stał na działce pana Przemysława, który jest przekonany, że właśnie po wilgotnych gałęziach i liściach w dżdżyste dni, prąd dostawał się na metalowe ogrodzenie i bramę od jego domu. Sęk w tym, że wcześniej dwa razy prosił energetyków o przycięcie gałęzi.

- Czułem, że z bramą jest coś nie tak, dlatego ostrzegłem sąsiadów, żeby nie pozwalali dzieciom przychodzić do mnie karmić moich dwóch gąsek. Groziło im niebezpieczeństwo - wskazuje mieszkaniec, który 30 września wezwał ekipę Pogotowia Energetycznego.

- Fachowcy stwierdzili, że jest przebicie i kazali wyłączyć zasilanie bramy. Kiedy to zrobiłem i nadal na bramie był prąd, poprosiłem o wycięcie gałęzi, tłumacząc, że tędy może spływać napięcie. Usłyszałem, że muszę zatrudnić pilarza oraz złożyć wniosek o wyłączenie i włączenie prądu. Mówiłem, że mnie na to nie stać, ale nic nie wskórałem.

- Mam przed sobą raport z wizyty naszego pogotowia, z którego wynika, że na ogrodzeniu nie stwierdzono potencjału - mówi Ewa Katulska z firmy Enea Operator. - Gałęzie wycinamy tylko w sytuacji, kiedy mogą one zagrażać liniom energetycznym, bo ich naprawa sporo kosztuje. Nasza instalacja na tej ulicy na pewno była sprawna, bo ją sprawdzaliśmy. Nie ma możliwości, żeby prąd "zszedł" po drzewie, bo drewno jest izolatorem. Z naszej strony nie było żadnego niedopatrzenia - dodaje.

Pech chciał, że dwa dni później, w dżdżyste przedpołudnie pan Przemysław chciał wyjąć ze skrzynki na bramie jakąś przesyłkę. I ta brama, na której fachowcy nie stwierdzili żadnego potencjału, poraziła prądem. - Do dziś mam spaloną skórę na opuszkach palców - pokazuje mieszkaniec, którego pogotowie odwiozło do szpitala. A inne pogotowie - energetyczne, przyjechało i odcięło prąd od posesji.

Kilka godzin później pan Przemysław poczuł się lepiej i na własne życzenie wyszedł do domu. - Żona źle się czuła, a w domu nie było prądu - tłumaczy. Kiedy wrócił, zaczęło się ściemniać. Chciał zamknąć bramę. Nie mógł tego zrobić pilotem, więc wziął kłódkę, zadzwonił na numer 997 i podszedł do bramy. Za moment rażony prądem leżał na ziemi.

Jeżeli energetycy odcięli prąd na posesję, a drzewo - jak tłumaczy E. Katulska - nie może przewodzić, można dojść do wniosku, że stała się rzecz nierealna. - Teoretycznie, w mokry dzień, przy zajściu wielu czynników, drzewo może być przewodnikiem - zwraca uwagę dr Krzysztof Marszałkiewicz z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Poznańskiej.

Drugą niewytłumaczalną rzeczą jest nagłe wycięcie gałęzi przez energetyków, skoro wcześniej nie było to potrzebne. I nagle, wieczorem, przyjeżdża ekipa z piłami. - Kojarzenie faktu prowadzonej wówczas przycinki jest błędne. Enea Operator przeprowadza systematyczne oględziny linii napowietrznych. Takie oględziny dały asumpt do planowanego wyłączenia linii na ulicy Glebowej i realizacji przycinki gałęzi na koszt Energetyki - tłumaczy E. Katulska. - Jedynym technicznym wytłumaczeniem pojawiającego się napięcia na urządzeniach i budowlach odbiorcy jest wadliwa instalacja odbiorcza, za której stan techniczny odpowiada jej właściciel - dodaje.

Dzisiaj pan Przemysław jest względnie spokojny. - Wreszcie nie ma już tych gałęzi, choć w jednym miejscu, inne drzewo słabo przycięli - mówi, znów otwierając bramę pilotem. - Prąd włączyli mi po niespełna dobie, kiedy elektryk z uprawnieniami przedstawił zaświadczenie, że z instalacją w moim domu wszystko jest ok. Dowiedziałem się o tym w szpitalu. Muszę założyć jakiś opatrunek, bo znajomi w sklepie, patrząc na moje ręce, wpadają w przerażenie. Ale najważniejsze, że tych gałęzi już nie ma - kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto