Protest na wózku: inwalidka blokowała ulicę

– Do zdarzenia doszło w niedzielę. Kobieta przez kilkadziesiąt minut stała na drodze. Na miejsce przyjechali policjanci. Próbowali przekonać panią, by zjechała na bok, ale ona nie chciała tego zrobić - relacjonuje w rozmowie z MM Warszawa asp. sztab. Krzysztof Nowak z bemowskiej policji. - Funkcjonariusze namierzyli właściciela źle zaparkowanego samochodu. Ukarali go mandatem w wysokości 500 złotych i trzema punktami karnymi. Starsza pani została pouczona i w asyście policjantów udała się w kierunku domu – dodaje.

– Nigdy wcześniej nie słyszałem o podobnej historii – mówi MM-ce zaskoczony Jan Ponulak, naczelnik wydziału ds. osób niepełnosprawnych stołecznego ratusza. – Rozumiem bezsilność i bezradność, ale uciekanie się do takich form protestu nikomu nie służy. Są przecież odpowiednie instytucje, do których można się zwrócić po pomoc. W tym przypadku mamy do czynienia ze złamaniem prawa o ruchu drogowym. Policja ukarała kierowcę, który zaparkował auto w niedozwolonym miejscu – przekonuje Ponulak, ale od razu zastrzega: – Prawda jest też taka, że to mieszkańcy mieszkańcom fundują takie kłopoty. Dlatego myślmy o innych.

Niepełnosprawni głośno mówią o swoich problemach, jednak rzadko decydują się na spontaniczne formy protestu. – Nie przypominam sobie takich inicjatyw – kręci głową Filip Miłuński z redakcji magazynu „Integracja” i dodaje: – Za to niewidomi złożyli niedawno protest do Sądu Najwyższego. Chcieli unieważnienia wyborów do Parlamentu Europejskiego, bo sami nie mogą wypełnić karty do głosowania.

Zorganizowanych akcji było więcej. W 2001 r. kilkuset głuchoniemych i niedosłyszących protestowało w Warszawie przeciwko dyskryminacji osób z wadami słuchu. A w kwietniu zeszłego roku ok. 400 niepełnosprawnych pracowników stowarzyszenia EKON pikietowało stołeczny ratusz w obronie miejsc pracy.

Czytaj także:
Warszawa: biuro podróży dla niepełnosprawnych
Niepełnosprawni intelektualnie sprawni w pracy
Warszawa: miejski horror niepełnosprawnych
Za wysokie progi w stolicy