Referendum i strajk „dorżną” Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji?

Przeżywająca od lat kolosalne kłopoty finansowe spółka, jest siedliskiem wielu wewnętrznych konfliktów. Przedstawiciele związków zawodowych od miesięcy skarżą się na nieodpowiednią komunikację z zarządem.REFERENDUM „ZA" ODWOŁANIEM W czwartek przeprowadzone zostało referendum ogłoszone przez działające w spółce związki zawodowe. Na 141 członków załogi, wzięło w nim udział 116 osób. Oddano 113 ważnych głosów, w tym aż 112 za odwołaniem Magdaleny Kołeczek.- Niezadowolenie pracowników powoduje, że trzeba ocenić sytuację. Idea referendum nie wzięła się nagle, spontanicznie. To była przemyślana decyzja – mówi Tadeusz Relikowski, szef „Solidarności" w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. – Niezadowolenie pracowników wynika z funkcjonowania firmy, ja i sposobu jej zarządzania. Ono powinno skupiać się za rozwoju firmy, a przez trzy lata pani prezes nie przedstawiła wizji funkcjonowania spółki. Z chwilą wejścia tutaj od razu skierowała się przeciwko pracownikom.Załoga Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji wielokrotnie sygnalizowała, że czuje się przynajmniej zastraszana, choć używany jest również termin „mobingu". Pracownicy zarzucają też, że ratowanie firmy odbywa się tylko kosztem ich wyrzeczeń. W ubiegłym roku, po ciężkich negocjacjach zgodzili się na znaczne cięcia w funduszu socjalnym i świadczeniach pracowniczych.ZARZUCAJĄ BRAK DIALOGIMagdalena Kołeczek wprowadziła w przedsiębiorstwie wiele zmian. Udało jej się doprowadzić do sytuacji, że w bieżącej działalności spółka po raz pierwszy od wielu lat nie wykazała strat. Nadal ciążą jednak na niej olbrzymie długi, a reputacja wśród mieszkańców jest bardzo zła. O to również mają pretensje pracownicy. Zarzucają, że ich uwagi nie są brane pod uwagę, cięcia dotyczą rentownych linii, a korekty wprowadzane w rozkładach jazdy nawet nie z dnia na dzień, ale w środku zmian.- W 2011 roku przeprowadziliśmy referendum sondażowe, a uwagi przedstawiliśmy pani prezes – mówi Tadeusz Relikowski. – Niestety mimo upływu czasu zostały one zlekceważone, a to nie ma nic wspólnego z dialogiem.O planowanym referendum zarząd i prezydent zostali w ubiegłym tygodniu poinformowani. Magdalena Kołeczek w napisanym przez siebie piśmie stwierdza, że „referendum stanowi barierę krytyczną do procesu ratowania Spółki", jest „przedsięwzięciem o charakterze podburzającym emocje" i „rozwiązaniem siłowym".PREZYDENT ZADZIAŁA RADYKALNIE?- Związki zawodowe skorzystały z prawa jakie miały, dla mnie takie referendum nie jest wiążące – ocenia z kolei prezydent Jarosław Wilczyński. - Oczywiście można odwołać prezesa, ale co dalej? Skoro w ostatnich dwóch latach poprawił się wynik finansowy firmy, zaczęła wychodzić na prostą, to jaka jest alternatywa? Jeżeli ktoś uważa, że jest tam stosowany mobing to proszę, żeby zgłosił to do odpowiednich organów. Dyscyplina pracy musi być, a do mnie docierają różne sprzeczne informacje. Z jednej strony o surowej pani prezes, z drugiej skargi na zachowania kierowców. Być może gdzieś być popełniony błąd w kontaktach z załogą. Po spotkaniu ze związkami zawodowymi zamierzam rozmawiać z radą nadzorczą i samą panią prezes, zanim podejmę jakąś decyzję.Jarosław Wilczyński zaznacza jednak, że nie zamierza uginać się nawet przed zapowiedzią możliwego strajku w spółce. Mówi również o tym, że owszem samorząd ma obowiązek zapewnienia komunikacji miejskiej, ale nie musi tego robić poprzez spółkę gminną. - Jeżeli sami pracownicy chcą „dorżnąć" tę spółkę, to organizując strajk są na najlepszej drodze – komentuje. – Nie zamierzam dać się postawić pod ścianą, ani szantażować.Anna ŚLEDZIŃ[email protected]