Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robale i inne "gady"

Redakcja
Całkiem miła żaba ... :)
Całkiem miła żaba ... :) Krystyna B
Czyli o fobiach widzianych oczami dyletanta.

Słowo fobia pochodzi od greckiego słowa "phobos" oznaczającego lęk, strach. Jest to zaburzenie nerwicowe. Irracjonalny i paniczny lęk przed pewnymi rzeczami, sytuacjami albo zjawiskami. Osobiście (chyba?) nie mam żadnych fobii. Pająki i żaby wezmę do ręki, myszy się nie boję, węża pogłaszczę, windą jeżdżę, ciemności się nie obawiam, burze uwielbiam, pływać umiem i to chyba wszystko :) Jest jednak maleńkie ALE - chyba mam trochę lęku wysokości tak do 10 m, ale jak ujrzę z okien np. X piętra piękny widok, to bez strachu wychodzę na balkon, żeby zrobić zdjęcie :) Czuję też wstręt na widok szczura w piwnicy, ale nie dostaję histerii i nie krzyczę na cały blok.
Od kilku lat nie umawiam się na spacery z koleżanką B, szczególnie po deszczu. B. dostaje dziwnych objawów na widok dżdżownic. Wiadomo, że po deszczu wyłażą one na chodniki i to masowo. Mnie to nie przeszkadza, bo niejedną dżdżownicę nasadzałam na haczyk wędki, albo wybierałam je z ziemi do słoika dla dziadka wędkarza. B. przez te niewinne dżdżownice traktuje chodniki jak pola minowe. Jest obłęd w oczach, papierowo blada twarz i "taniec break dance". Koniec z takimi spacerami! Typowa helmintofobiczka :)
Kolega M. zadziwia mnie strachem przed ciasną kabiną windy. Woli w pocie czoła wczołgać się na VII piętro niż szybko podjechać. Twierdzi , że w windzie ma uczucie umierania i dusi się. Klaustrofobia wymaga sporej kondycji :)
Przygody z pewną koleżanką cierpiącą na dziwny rodzaj fobii nie zapomnę do końca życia. Poważna pani wice-dyrektor, którejś nocy obudziła mnie łomotem w drzwi. W koszuli nocnej przybiegła z sąsiedniej klatki. Była tak przerażona, że nie zrozumiałam jej bełkotu. Chciałam zadzwonić na policję, ale wyłuskałam z jej okrzyków, że nie trzeba i ciągnęła mnie do wspólnego wyjścia w ciemność nocy. Jestem filigranową kobietą i na obrońcę raczej się nie nadaję, ale skoro koleżanka błaga? Dotarliśmy do jej mieszkania, koleżanka od drzwi coś mi pokazywała. Ostrożnie rozejrzałam się po pokoju i nic podejrzanego nie widziałam - ani śladu bandziorów! Wściekła za nocną pobudkę wrzasnęłam o co chodzi?! Wtedy palcem pokazała mi na sufit nad wersalką. Na białym suficie siedział cicho… wielki pająk! Podskoczyłam, złapałam "bandytę" za odnóże i wyrzuciłam za okno. Koleżanka wiedziała kogo wezwać na pomoc :) Dobrze, że nie mam arachnofobii.
Nie tak dawno na działce u przyjaciół bliska byłam zawałowi serca. Wraz ze mną na działkę poszła moja znajoma A. Relaks, cisza, leżaki pod kwitnącą jabłonią i książka w ręku. A. ruszyła na inspekcje działki. Jej nagły, pełen trwogi wrzask spowodował łomot mojego serca i znalezienie się w pozycji horyzontalnej. Z przerażeniem obserwowałam jej dziwne skoki przez grządki, a przeraźliwe krzyki przewiercały mi uszy. Policzyłam do 10-ciu i powoli podeszłam do przerażonej.
Powoli, bo z wariatami trzeba ostrożnie :) Po zobaczeniu powodu paniki, ja z kolei dostałam ataku - ale śmiechu. Kilka małych zielonych żabek urządziło sobie zbiórkę koło kompostnika! Batrachofobia to bardzo głośna fobia :)
Myślałam, że już nic mnie w życiu nie zaskoczy, ale to co mi się przytrafiło w czasie ostatniego pobytu w szpitalu dowodzi, że jeszcze dużo przede mną. Na korytarzu szpitalnym spotkałam dawno niewidzianego znajomego. Młodszy ode mnie, ale już bardzo chory kardiologicznie.
Oboje mieliśmy kilka wolnych chwil i usiedliśmy porozmawiać o starych, dobrych czasach na murku przed szpitalem. Wspomnienia leciały jedne za drugimi i co raz wybuchaliśmy śmiechem. Nagle monolog znajomego urwał się. Spojrzałam na niego i przestraszyłam się - był bardzo blady, machał rękoma, a pot skroplił się na jego czole. Zerwałam się, aby szybko wezwać pomoc i wtedy usłyszałam jego rzężenie: Zdejmij to ze mnie! Proszę zdeeejmij!
Spojrzałam i nic nie zobaczyłam! Machał tylko dziwnie lewą ręką. Och pomyślałam, moi okuliści kłamią mi jako żywo, że moje naprawiane oczy są w lepszym stanie! Wokół nas zbierali się już gapie, kiedy zobaczyłam (a jednak! :) ), że koło lewego ucha znajomego zaczepiło się... małe piórko! Widocznie jakiś ptaszek zgubił je w locie. Zdjęłam je i wrzuciłam do kosza. Znajomy usprawiedliwiał swoją histerię pteronofobią. Jako mały chłopiec w czasie pobytu u babci, która darła pierze, zadławił się małym piórkiem i od tamtej pory cierpi na tą przypadłość.
Na wszelki wypadek poczytam sobie o wszystkich rodzajach fobii, bo nie wiadomo jakiego jeszcze "fobika" los postawi na mojej drodze :)

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Robale i inne "gady" - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto