Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa doktor Marczewskiej oczami pacjentki

Jamajka
Jamajka
Małgorzata Marczewska zarzuca dyrekcji gorzowskiego szpitala tolerowanie, a nawet prowokowanie nieprawidłowości w działalności lecznicy
Małgorzata Marczewska zarzuca dyrekcji gorzowskiego szpitala tolerowanie, a nawet prowokowanie nieprawidłowości w działalności lecznicy Tomasz Rusek
Nie znam dokładnie tej sprawy, nie miałam okazji poznać osobiście pani doktor, ani pana dyrektora, nie byłam na konferencji prasowej w bibliotece. Niemniej jednak sprawa jest głośna medialnie, a temat jest dla nas - mieszkańców - ważny...

Postanowiłam zatem odsłuchać konferencję na stronie Radia Gorzów i w kilku zdaniach opisać swoje odczucia. Odczucia pacjenta, któremu od dawna wydaje się, że w gorzowskim szpitalu jest traktowany źle. Może dowiem się dlaczego tak się dzieje? Pani doktor podjęła kilka tematów: od mobbingu, poprzez zniesławienie, do zagrożenia zdrowia pacjentów przez nadmierne oszczędzanie na wszystkim - od płac personelu po akcesoria medyczne. Co o tym myślę? Otóż wydaje mi się, że pani doktor podjęła walkę z wiatrakami. Walkę, którą przypłaciła zwolnieniem z pracy i sugestiami o niezrównoważeniu psychicznym. Odważna i niepokorna, ale spoza Gorzowa, nie wzięła pod uwagę, że jest z góry skazana na niepowodzenie, jeśli tylko zacznie głośno mówić o nieprawidłowościach szpitala, zarówno po stronie dyrekcji, jak i kadry medycznej. Bo kto lubi być publicznie krytykowany? Zwłaszcza przez młode osoby? No i ma - za krytykę - w zasadzie banicja, podobno w gorzowskim szpitalu nikt nie chce się podjąć tego, by być jej kierownikiem specjalizacji. Zresztą w takiej atmosferze praca byłaby chyba nie do zniesienia. Brakuje mi tu jakiegokolwiek innego głosu ze strony personelu medycznego. Nikt się nie wypowiedział. Dlaczego? Skoro nikt nie chce się odezwać, ani zaprzeczyć, ani potwierdzić, to ja to widzę tak, że po prostu biały personel wyeliminował tą, która pokazuje światu błędy popełniane również przez nich. Obawa, że więcej niedociągnięć, może niechciejstwa, może braku szacunku dla pacjentów itd. wyjdzie na jaw spowodowała zwarcie szyku i wykluczenie poza nawias tą niepokorną, która odważyła się głośno mówić. Która odważyła się bronić godności swojej i pacjentów. Smutne. Żeby taka sama solidarność i gotowość bojowa była w obronie zdrowia i życia pacjentów, to byłoby pięknie. Wydaje mi się, że brakuje u nas w szpitalu młodej kadry lekarskiej. Młodej, z powołaniem, dla których przysięga Hipokratesa ma jakiekolwiek znaczenie. Młodych, którzy są gotowi podjąć walkę z tym, co się dzieje u nas w szpitalu. Jedna młoda doktor nie podoła. Czy jest szansa, by to się zmieniło? Wydaje mi się, że dopóki obecna ekipa nie odejdzie na emerytury, póki młodsze pokolenie nie wkroczy - lepiej nie będzie. Moim zdaniem to, co mówi pani doktor jest prawdą. Co z tego, że lekarka jest osobą emocjonalną? Kogoś dziwi to, że emocje ponoszą lekarza, gdy widzi, jak się postępuje i z pacjentami i z pracownikami? Dyrektor szpitala twierdzi, że na SOR-ze były kontrole i żadnych poważniejszych nieprawidłowości nie wykryto, więc pani doktor mija się z prawdą. A jednak jest coś, co potwierdza słowa pani Marczewskiej - wypowiedź przedstawicielki LUW-u, która mówi, że były uchybienia i brakowało przez cały dzień lekarza systemu na SOR-ze. Skoro więc młoda lekarka tutaj mówi prawdę - może wszystko co mówi jest prawdą, a w ogóle jest to tylko wierzchołkiem góry lodowej? Tylko, że personel głośno nie powie nic, z obawy o pracę chociażby. I koło zamknięte - jest źle, ale nikt nie zrobi nic, by było lepiej, a nawet głośno o tym nie mówi, trzymając tę wiedzę w murach szpitala. Gdzie w tym wszystkim jest dbałość o dobro pacjenta? Bez względu na to co będą mówić o doktor Marczewskiej jej przeciwnicy, a wiadomo, że robią wiele, żeby ją zdyskredytować, ja jestem jej wdzięczna za to, że miała odwagę stanąć wyprostowana przeciwko systemowi (celowo nie używam słowa klika). Jako istota inteligentna wiedziała co ją za to czeka, a mimo to, powiedziała głośno o tym, o czym mówią tylko pacjenci i to, na wszelki wypadek, poza szpitalem. Jestem jej za to wdzięczna. I za to, że pozwoliła mi przywrócić wiarę w to, że istnieją jednak lekarze z powołaniem, dla których jest ważne nie to ile zarobią, ale sam pacjent. Pacjent, który jest takim samym człowiekiem jak pan doktor, mimo, że nie posiada medycznego wykształcenia (które jak wiadomo stawia ich prawie na równi z bogami). Pacjent, który ma uczucia i prawo do godności osobistej. A, niestety, nie wszyscy lekarze o tym pamiętają. Osobiście pragnę, aby takich ludzi było więcej. I to nie tylko w służbie zdrowia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto