Swoje fekalia noszę w reklamówce

- Lepiej mają harcerze na leśnym biwaku. Mogą chociaż korzystać z drewnianego wychodka. Ja żyję jak w średniowieczu - mówi kobieta.
Jej problemy zaczęły się w ubiegłym tygodniu. Z sedesu nie chciała schodzić woda. To u każdego zdarza się dość często, więc pani Zdzisława pomyślała, że gdzieś po prostu zapchała się rura.
Sonda nic nie pomogła
Kobieta na wszelki wypadek zrezygnowała z prania i postanowiła, że będzie się myć w misce. To jeszcze można jakoś przeżyć. Gorzej z załatwianiem się.
- Korzystam z woreczków foliowych i wiaderka. Reklamówki wyrzucam do śmietnika. Zawartość kubełka wylewam do studzienki kanalizacyjnej. To bardzo upokarzające - przyznaje Zdzisława Durślewicz i zanosi się od płaczu.
W poniedziałek wezwała ekipę Wodociągów, która miała ocenić, gdzie zapchała się rura.
- Pracownicy sprawdzili studzienkę, która znajduje się na moim podwórku. Uznali, że wszystko jest w porządku.
Następnego dnia przywieźli ze sobą specjalną sondę. To też nic nie dało - twierdzi kobieta.Wodociągowcy przypuszczają jednak, gdzie „pies" może być pogrzebany.
- Prawdopodobne jest to, że do uszkodzenia przyłącza kanalizacyjnego mogło dojść w ubiegłym roku, podczas przebudowy ulicy Paderewskiego - twierdzi Małgorzata Paździor-Roclawski, rzeczniczka prasowa spółki Miejskie Wodociągi i Oczyszczalnia.
Dodaje, że o sprawie został powiadomiony Zarząd Dróg Miejskich: - Czekamy na decyzję tej jednostki dotyczącą naprawy uszkodzenia przez firmę, która modernizowała jezdnię lub wyrażenia zgody na dokonanie naprawy przez nas.
Co na to ZDM?
- Naszym zdaniem, najlepszym rozwiązaniem jest, aby Wodociągi sprawdziły co dokładnie się stało. Jeśli się okaże, że wina leży po stronie wykonawcy przebudowy, miejska spółka będzie mogła go obciążyć kosztami naprawy. Ulica cały czas jest bowiem na gwarancji - twierdzi Jarosław Murgała, wicedyrektor ZDM-u.
W czwartek z ZDM-u do Wodociągów faksem miało zostać wysłane pismo w tej sprawie.