MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szejkowie uczą się polskiej nazwy Pi-dżi-i

Pawel Hochstim
Katarscy krezusi nie chcieli kupić należących do skarbu państwa polskich stoczni, ale nazwy największej państwowej firmy powoli się uczą. Wszystko przez siatkarzy PGE Skry Bełchatów, błyszczących na Klubowych Mistrzostwach Świata w Katarze. Bełchatowianie wygrali już drugi mecz i jako jedyni w Doha nie przegrali jeszcze seta.

- Pi-dżi-i - nazywa PGE Skrę spiker w hali Aspire Zone.

- Belaczatow - mówią w katarskiej telewizji Al-Jazeera, od momentu, gdy tylko zaczęła Polaków w ogóle zauważać, czyli wówczas, gdy uznała, że Al-Arabi Doha nie jest jednak głównym faworytem imprezy w Katarze. Jeszcze śmieszniej brzmią nazwiska Marcina Możdżonka i Mariusza Wlazłego w wersji katarskiej, ale mistrzowie Polski sprawiają, że szejkowie muszą się uczyć polskich nazw.

Przed turniejem wydawało się, że kluczowym dla PGE Skry meczem w pierwszej fazie turnieju będzie starcie z gospodarzami imprezy. Gdy bełchatowianie wracali do hotelu po meczu z Al-Arabi Doha nie spodziewali się, że w tym samym czasie niko-mu nieznany irański Paykan ogra naszpikowany gwiazdami brazylijski Cimed Florianopolis. W hali został statystyk mistrzów Polski Fabio Storti, więc gracze PGE wczoraj dowiedzieli się wszystkiego o zespole mistrza Azji. - Czeka nas pracowita noc - mówił późnym wieczorem po kolacji w hotelu trener Jacek Nawrocki.

- Na odprawie trenerzy szczegółowo omówili grę rywala. Myślę, że jesteśmy świetnie przygotowani - mówił przed spotkaniem prezes PGE Skry Konrad Piechocki. Bełchatowskich siatkarzy nie wybił z uderzenia nawet fakt, że ich mecz opóźnił się blisko godzinę. Organizatorzy katarskiego turnieju wyznaczyli rozpoczęcia kolejnych spotkań co dwie godziny, więc większość drużyn musi czekać. To nie jest jedyna wpadka organizatorów, ale mocno utrudniająca życie.

Trener i statystyk przespali tylko dwie godziny, ale już początek meczu z Paykanem pokazał, że praca hotelowa została dobrze odrobiona. Bełchatowianie rzucili się na mistrzów Iranu i od początku uzyskali wyraźną przewagę. Naładowany energią jak reaktor atomowy Bartosz Kurek wbijał piłkę w irańskie pole z taką siłą, że - mimo głośnego dopingu irańskich i polskich kibiców - słychać było huk. Do tego świetna gra blokiem polskich graczy sprawiła, że już na pierwszej przerwie technicznej, przy stanie 8:2, losy seta były przesądzone. Gdyby w końcówce sędziowie - jeden z Arabi Saudyjskiej, a drugi z Emiratów Arabskich - nie przyznali niesłusznie Paykanowi dwóch punktów, a Kurek nie pomylił się dwa razy w ataku, wygrana Polaków byłaby wyższa.

- Skra gra wyśmienicie - zachwycał się Andrea Zorzi. - Kurek jest świetnym atakującym.

Ale nie tylko Kurek jest w formie. W drugim secie zachwycał Michał Bąkiewicz, skuteczny w ataku, bloku i przyjęciu oraz zdobywający punkty z zagrywki. Świetna dyspozycja Bąkiewicza może sprawić, że opóźni się powrót do pierwszego składu Wlazłego, który jest już zdrowy i wchodzi na końcówki setów. Wczoraj "Szampon" zdobył ostatni punkt w drugim secie.

Nasi siatkarze, wygrywając szybko i łatwo 3:0, uczyli Irań-czyków gry blokiem. Dziś Skra o godz. 18 zagra z Cimedem. By pożegnać się z katarskim turniejem musiałaby przegrać 0:3, do tego zdobywając kilkanaście małych punktów. To jest niemożliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto