Ta kampania to przetarcie

25 maja w naszym kraju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Region stargardzki jest w okręgu wyborczym obejmującym województwa zachodniopomorskie i lubuskie. Na listach kandydatów można znaleźć osoby ze Stargardu i okolicy. Nie ma ich jednak dużo. Zofia Ławrynowicz, stargardzka posłanka Platformy Obywatelskiej, Urszula Przywara, ekonomistka ze Stargardu należąca do Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Ireneusz Rogowski, członek zarządu powiatu stargardzkiego z Prawa i Sprawiedliwości mają numer 7 na listach swoich ugrupowań. Wyższą pozycję, bo czwartą, otrzymał Przemysław Bielewicz, pracownik Stargardzkiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, który w eurowyborach reprezentuje Komitet Wyborczy Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke, ale podkreśla, że jest bezpartyjny. Dziewiątką na liście Komitetu Wyborczego Polska Razem Jarosława Gowina jest należąca do tego ugrupowania Małgorzata Gruca, pielęgniarka mieszkająca w Kobylance. W kampanii wyborczej stargardzcy kandydaci trochę się mieszkańcom pokazywali, ale nie były to akcje na wielką skalę. Bardziej widoczne były ich billboardy wyborcze. Te największe należały do Zofii Ławrynowicz. Mniejsze plakaty, ale za to rozklejone w dużych ilościach, miał Ireneusz Rogowski. - Ławrynowicz i Rogowski reprezentują dwie największe partie i ich materiały wyborcze widać na ulicach, ale tak naprawdę nie o te wybory tutaj chodzi - uważa jedna z osób znających stargardzki rynek polityczny. - Eurowybory to dla nich przetarcie przed wyborami samorządowymi, które będą jesienią tego roku. To będzie dużo ważniejsza rozgrywka dla Stargardu. Gra będzie toczyła się o kolejne cztery lata rządzenia w mieście. Nazwiska Zofii Ławrynowicz i Ireneusza Rogowskiego od jakiegoś czasu pojawiają się w kontekście wyborów na stanowisko prezydenta Stargardu. Oficjalnie ogłoszonymi kandydatami nie są, w przeciwieństwie do Amadou Sy z Sojuszu Lewicy Demokratycznej czy Daniela Sosina, który dopiero chce zaistnieć w świecie stargardzkiej polityki. SLD nie postawił jednak na większe promowanie już teraz Amadou Sy i nie wystawił go w eurowyborach. - Nasz powiat miał mieć swojego kandydata w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale że dużo było na liście mężczyzn, więc my postawiliśmy na kobietę - wyjaśnia Krzysztof Ciach, przewodniczący stargardzkich struktur SLD. - Startowanie we wszystkich po kolei wyborach wcale nie musi być dobre. To takie na siłę pokazywanie kogoś przy wszystkich możliwych okazjach. Sojusz zamierza ruszyć z kampanią w wyborach samorządowych krótko po wakacjach. Wtedy też wyjaśni się, czy ktoś ze stargardzkich kandydatów do Parlamentu Europejskiego ubiegać się będzie o stanowisko prezydenta miasta. W eurowyborach raczej nie oni odegrają główne role. Te zarezerwowane są dla osób z najwyższych miejsc na listach wyborczych i tych, które reprezentują większe miasta. W kończącej się kampanii wyborczej w Stargardzie pojawiło się kilku z nich. Byli tutaj między innymi Paweł Piskorski, Dariusz Rosati, Tomasz Grodzki, Marek Gróbarczyk, Bogusław Liberadzki. Przyjechał też szef całego Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller, by namawiać do głosowania na kandydatów jego ugrupowania. Pośród materiałów wyborczych, na które można natrafić na stargardzkich ulicach, większość stanowią te kandydatów ze Stargardu. Z innych osób ubiegających się o mandat europarlamentarzysty najbardziej widoczni na billboardach i plakatach w Stargardzie są kandydaci Platformy Obywatelskiej, PiS i SLD. Poniżej przedstawiamy lokalizację lokali wyborczych w Stargardzie. W porównaniu do poprzednich wyborów jest trochę zmian. Nie wszyscy zagłosują w tym samym miejscu co wcześniej.