To jedyne takie auto we Włocławku. Niepowtarzalne.
Kolekcja starych samochodów Tyberiusza Rajsa składa się z kilkunastu egzemplarzy. To auta wyremontowane, "na chodzie" i takie, które czekają na swoją szansę w garażu. Wśród tych, które są użytkowane jest Rolls-Roys Silver Shadow, biała mazda z różową tapicerką i felgami szprychowymi, czyli najbardziej angielski samochód produkowany przez Japończyków, mercedes SEC - największe coupe produkowane w Europie, jamnikowata limuzyna Lincoln z lat 90., wyposażona w narożną kanapę i barek z lustrem na dachu, czerwony cadillac kabriolet z 1961 roku, a także sportowy samochód Chevrolet Cor-vette i citroen DS, samochód Fantomasa. Poza tym na remont czekają: maluch z 1976 roku, dwie syreny - bosto i 104, trabant, duży fiat combi i jeszcze jeden citroen DS.Motoryzacyjną pasją zaraził Tyberiusza Rajsa ojciec, który kupował stare auta, naprawiał, a gdy trochę pojeździł, to sprzedawał i rozglądał się za kolejnym egzemplarzem. Syn często pomagał tacie.
- Miałem trzy lata, kiedy farbą do konserwacji podwozia, wymalowałem nadwozie - wspomina włocławianin z uśmiechem. Jako kilkulatek Tybe-riusz Rajs miał już motoryza- cyjne marzenie, któremu na imię było Chevrolet Corvette. - Dostałem model tego auta i od tego czasu o nim śniłem - przyznaje.
To marzenie spełniło się po dwudziestu latach. - Najpierw kupiłem instrukcję do samochodu - opowiada. - Ale już wtedy wiedziałem, że corvettę na pewno kupię. Czym go to auto uwiodło? - Kobiecymi kształtami - odpowiada.
Tyberiusz Rajs przyznaje, że ma słabość do starych samochodów. - To problem, z którym sobie nie radzę - mówi. - Zakochuję się w autach, które mają swoją historię, oryginalnych, takich, które nie zostały przerobione. I strasznie żal mi się z nimi rozstawać, gdy muszę jakieś sprzedać.
Włocławianin wkłada mnóstwo serca, czasu, umiejętności w to, żeby stare limuzyny nie tylko się pięknie prezentowały, ale i sprawdzały w ruchu drogowym. Chociaż przyznaje, na co dzień nie jeździ starymi samochodami. - Szkoda by mi było, gdyby się uszkodziły, zarysowały - wyznaje. Na co dzień jeździ więc chyslerem stylizowanym na modelu przedwojennym.
Przez słabość do starych samochodów jeszcze nie wybudował domu. - Ta pasja wiąże się z wieloma wyrzeczeniami - przyznaje. - Ale daje dużo radości i satysfakcji. Dzięki niej brał między innymi udział w rajdzie historycznych samochodów w Monte Carlo. - Nigdy by mi się taka przygoda nie zdarzyła, gdyby nie fascynacja motoryzacyjnymi starociami - dodaje.
Do swojej pasji Tyberiusz Rajs przekonał żonę Olę. Córka Julka też jest miłośniczką starych aut i współczesne wcale ją nie interesują. Na 18 urodziny dostała więc volkswagena transportera, ale nie zwykłego, tylko pomalowanego "po hippisowsku" bulika z 1965 roku. Tylko syn Mikołaj od starych samochodów woli grę na perkusji, co tatę, jak przyznaje, trochę niepokoi. Ale, ma nadzieję, że może i syn w końcu odda serce wozom z duszą.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?