Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Turyści omijają nasze miasto

Redakcja
redakcja
- Kto nie musi, niech nie podróżuje przez Toruń - apelował prezydent. Turyści go posłuchali. Efekt? Z 40 zapowiadanych wycieczek wczoraj przyjechały dwie.

Z takim apelem prezydent Torunia Michał Zaleski wystąpił w niedzielę, kiedy przez nasze miasto miała przejść kulminacyjna fala powodziowa.
- Dziękujemy wszystkim kierowcom, którzy omijają Toruń - wtórował Andrzej Glonek, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg.
Apel podchwyciły telewizje, także te ogólnopolskie. Tysiące ludzi widziało najpierw na antenie TVN 24, a potem w internecie informację zatytułowaną: „Nie podróżujcie przez Toruń”. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
- Cała branża turystyczna dostanie mocno po nosie - boi się Henryk Miłoszewski, prezes toruńskiego oddziału PTTK.
- Turystów ogarnęła panika. W ciągu ostatnich dwóch dni biuro obsługi ruchu turystycznego miało w planie oprowadzić 40 zapowiedzianych wycieczek. Przyjechały tylko dwie.
Nie lepiej wygląda sytuacja w planetarium. - Straty? To mało powiedziane - denerwuje się jego dyrektor Lucjan Broniewicz. - W ciągu ostatnich dwóch dni liczba sprzedanych biletów drastycznie spadła - o 70 proc. A przecież mamy szczyt sezonu.
Nawet właściciel „Wandy”, statku turystycznego kursującego po Wiśle narzeka na brak klientów.
Sami strzeliliśmy sobie w kolanoWinna jest panika. Żeby zamówić majowy bilet w planetarium, trzeba zgłosić się po niego w lutym. Mimo to rodzice rezygnują z długo oczekiwanej wycieczki, nie chcą posyłać swoich dzieci do Torunia.
Dlaczego?- W Polskę poszły nierealne, nierzetelne wypowiedzi - mówi Miłoszewski. - I strzeliliśmy sobie w kolano.Podobnego zdania są toruńscy przedsiębiorcy. - Nie pomogło to hotelom - uważa Mateusz Mazur, dyrektor „Solaris”.
- Zabrakło koordynacji, publicznie podanej informacji, że Toruń nie jest przecież cały zalany.
Na szczęście trwa festiwal teatralny „Kontakt”, więc gości w hotelach nie brakuje. „Filmar” sam zadbał o swoje interesy - wszystkich wchodzących na stronę internetową hotelu wita czerwona napis: „Hotel Filmar znajduje się w znacznej odległości od koryta Wisły (...). Wszystkie drogi (do niego - red.) są przejezdne”.
- Apele dotyczyły weekendu - tłumaczy Aleksandra Iżycka, rzecznik prezydenta Torunia. - To była sytuacja zagrożenia, w takich chwilach nie myśli się o turystach. Miastu groziły duże korki. Później podaliśmy informację, że sytuacja jest już stabilna.
A mogło być zupełnie inaczejAle specjaliści od public relations uważają, że komunikaty można było podać w inny sposób - łagodniej.
- Te słowa były na pewno wypowiedziane w dobrej wierze - mówi Jarosław Nadolski, specjalista od PR. - Ale mają wydźwięk zdecydowanie negatywny. Można to było powiedzieć inaczej: „Mamy w Toruniu falę powodziową. Prosimy o wzięcie tego pod uwagę w planach podróży”. To nie jest przekaz wprost, ale każdy, kto go usłyszy, zrozumie: są korki. Ale nie wolno mówić wprost: „omijaj Toruń, nie podróżuj przez miasto”. To bardzo silny emocjonalnie przekaz. A przecież w publicznych relacjach emocje grają ogromną rolę.
To emocje kazały matkom odwołać wycieczki, a turystom - ominąć miasto. - Naszym zadaniem jest informować, jaka jest sytuacja - tłumaczy Iżycka. - Nie możemy tego ukrywać. Być może nasz komunikat został odebrany w sposób dość nadwrażliwy. Ale nie możemy odpowiadać za to, jak odbiorca zrozumie naszą wypowiedź.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto