Około godz. 19. 30 budynkami przy ul. Warszawskiej w Pabianicach, obok Szkoły Podstawowej nr 17, wstrząsnął potężny huk. Okoliczni mieszkańcy wybiegli przed domy. Patrząc na dwa całkowicie rozbite samochody, nie można było mieć wątpliwości, że do ich zderzenia doszło z ogromną siłą. Kilka minut później miasto przeszył dźwięk syren wozów straży pożarnej, policji i karetek pogotowia.
Z ustaleń policji wynika, że Marcin S. jechał ul. Warszawską w kierunku Rzgowa. Na wysokości "siedemnastki" zatrzymał się na chwilę, by z samochodu mogła wysiąść jego pasażerka, a następnie chciał zawrócić.
- Gdy rozpoczął ten manewr, nie zauważył jadącego od centrum audi, które przodem wbiło się w lewy bok jego fiata bravo - mówi Joanna Szczęsna, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach. - Zderzenie było tak silne, że z bagażnika fiata wypadło koło zapasowe i z impetem uderzyło w jadącą od strony Rzgowa skodę. Kierowcy tego auta nic się nie stało, podobnie jak mężczyźnie jadącemu audi. Samochód, którym jechał Marcin S. został zmiażdżony. Strażacy, aby wydobyć ofiarę, musieli rozcinać karoserię.
Zespół pogotowia przez godzinę walczył o życie młodego mężczyzny, próbując go reanimować. Bezskutecznie. O godz. 20.40 lekarz stwierdził zgon.
Kierowca audi uciekł z miejsca tragedii, pozostawiwszy Marcina S. i swojego pasażera bez pomocy (52-latek doznał urazu głowy). W środę rano zgłosił się na komendę policji.
Jak się okazało, to 28-letni Adam M., bez stałego miejsca zameldowania, obecnie mieszka w Ksawerowie. Mężczyzna nie ma i nigdy nie miał prawa jazdy! Według świadków jechał ul. Warszawską z prędkością znacznie przekraczającą 100 kilometrów na godzinę...
- Dokładnie określi to analiza przeprowadzona przez biegłego - mówi Krzysztof Ankudowicz, szef Prokuratury Rejonowej w Pabianicach, która prowadzi sprawę.
- Trwają też ustalenia co do tego, czy w czasie poprzedzającym wypadek kierowca pił alkohol. W chwili, gdy zgłosił się na policję, był trzeźwy.
Mieszkańcy Markówki w gminie Dobroń, gdzie mieszkał Marcin S., nie mogą otrząsnąć się z szoku. Znali go od lat.
- Wyjątkowo dobry chłopak, złego słowa nie da się o nim powiedzieć - mówi Zdzisława Rogalska. - Mieszkał tylko z matką. Starszy brat ma już własną rodzinę, żonę i dwoje dzieci, i jest w Pabianicach. Matka mówiła do młodszego syna tylko Marcinek, Marcinuś... Cieszyła się, że pracuje, zarabia. Był nieśmiały, ale od pewnego czasu spotykał się z dziewczyną. Wszystko wyglądało tak dobrze...
To nie jedyna taka opinia.
- Nigdy nie widziałam, by palił papierosy lub pił alkohol. Był bardzo sympatyczny i porządny. Jego matka miała z niego pociechę. Wyremontował mieszkanie, pomagał finansowo. Nie wiem, jak ona przeżyje jego stratę - mówi inna mieszkanka Markówki.
Bezpieczeństwo na drogach podczas weekendu i w Boże Ciało
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?