Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 80]

Redakcja
Hardy
WSPOMNIENIA. Byłem młodszym, część 50. Siatkówka - Powiedzieć, że "chłop był pijany", było jednak mało precyzyjne...

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 79] 
Nie, nie chodziło to, że woźnica niezbyt pachniał "czystością"... przez odór rozchodzący się z jego gardziołka żaden inny zapach nie miał prawa się przebić. Waniał alkoholem na odległość.
- Żyje pan? Nic się panu nie stało?- Yyyyppp, yyyypppp" - po tych odgłosach trudno było się zorientować, czy nie jest ranny... ale jedno było pewnikiem, bez dwóch zdań - NA PEWNO ŻYŁ. Od razu ogarnęła nas ulga... ale ten smród! Koń pewnie nie był pijany mimo, że się kiwał, kuśtykając po polu. Powiedzieć, że "chłop był pijany", było jednak mało precyzyjne -"pijany" to zbyt enigmatyczne określenie. On był po prostu spity do imentu.
- Coś pan zrobił? Jak mogliście wjechać wozem prosto pod samochód z bocznej drogi? Dlaczego nie miał pan żadnego światła?!
Jak by gadał dziad do obrazu... w tym wypadku obraz do dziada.
- Yppp, yppp... - to była jedyna odpowiedź. Pewnie czkawka pomagała mu oddychać... nagle jakby momentalnie wytrzeźwiał:
- Kuń? Gdzie mój kuń?! Cośta z nim zrobili?!
Rozglądnął się nagle prawie trzeźwym wzrokiem, dojrzał niedaleko swojego konia, krzyknął do nas:
- Czego ode mnie chceta? Mogę spać, bo mój kuń zawsze mnie do domu zawozi! - i nim się zorientowaliśmy, ruszył chwiejnym kurcgalopkiem w kierunku biednego bydlęcia. Poczekaliśmy chwilę... ale konik chwiejnym kłusem biegł przed siebie, a za nim woźnica... też chwiejnym...
Nie było na co czekać, czas na gonił. Usunęliśmy rozwalony wóz z drogi. Wróciliśmy do naszego pojazdu samochodopodobnego. Oprócz lekkiego wgięcia błotnika i maski nie było innych uszkodzeń. Nawet światła działały. Nie bawiąc się więc dłużej, blachę błotnika odgięliśmy i... w drogę. Mecz czekał.
Przyjechaliśmy za późno. Sala gimnastyczna zamknięta i ciemna, tylko woźny się kręcił. Powiedzieliśmy, dlaczego się spóźniliśmy. Popatrzył na nas ze współczuciem i rzekł: 
- Właśnie wszyscy wyszli, czekali na was i czekali.  O, tam idą...
Jeden od nas pobiegł do nich. Dogonił ich. Po chwili... wszyscy wrócili :)))  Przywitaliśmy się, wytłumaczyliśmy spóźnienie... dogadaliśmy się. Weszliśmy na salę, rozebraliśmy się, mecz rozegraliśmy... wtedy jeszcze ważniejszy dla nas młodziaków był mecz, a nie "punkty za walkowera":)
Do domu wróciliśmy baaardzo późno, ale wróciliśmy.
Od tej pory już nigdy nie poganialiśmy "pana czterdziestki" aby spróbował przekroczyć limes czterdziestu kilometrów na godzinę :) Gdyby jechał szybciej... Nie skończyłoby się wtedy tak bezurazowo. Tak, nikt z nas nawet otarcia ani siniaka nie miał... dzięki tej "zabójczej prędkości" :)))
PS. Po niecałym roku "pojazd samochodopodobny" został skasowany a "pan czterdziestka" odszedł wreszcie na całkowitą, zasłużoną emeryturę...;)
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 81] 
Wszelkie prawa zastrzeżone.Podobieństwo do osób, miejsc i zdarzeń może być przypadkowe. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto