Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Desant na Krosno po latach [zdjęcia]

Redakcja
Pod koniec czerwca 2014 r. grupa byłych żołnierzy z Klubu „Czerwonych Beretów” w Łodzi przeprowadziła operację pod kryptonimem „Desant po latach na Krosno”.

Nie ukrywam, że długo zbierałem się do napisania artykułu z historycznego kursu spadochronowego po 35 latach przerwy od mojego pierwszego i 30 latach od ostatniego skoku. Co prawda, mimo upływu tylu lat, każdą wolną chwilę spędzałem na lotnisku swojego aeroklubu w Kruszynie. Każdą nadarzającą się okazję, wykorzystywałem i wykorzystuje z powodzeniem do wzbicia się w powietrze, czy to szybowcem, samolotem, balonem, a nawet na motolotni, bo jest to moja pasja i miłość. Brakowało tylko wznowienia skoków spadochronowych. Tak, więc moja przerwa w lataniu nie jest aż taka widoczna, jak wśród kolegów spadochroniarzy z Klubu Byłych Żołnierzy Czerwonych Beretów. Przyznam się, że nie wiedziałem, czy jest się, czym pochwalić, czym zaimponować i komu? Czy warto o tym napisać szerszej rzeczy wirtualnych czytelników. Tym bardziej, po ostatnich nieszczęśliwych i tragicznych w skutkach wpadkach w lotnictwie, zwłaszcza wśród braci spadochroniarzy, którzy zginęli w trakcie wykonywania skoków. Wzbili się w powietrze do kolejnego skoku, by poczuć wiatr we włosach, poczuć się jak szybujący ptak na niebie, a jaki był finał, wszyscy wiemy!
Te tragiczne w skutkach wydarzenia mocno nadszarpnęły naszą psychiką, zwłaszcza, byłych i obecnych spadochroniarzy oraz lotników, którzy będą odczuwali stratę swoich braci przez najbliższe lata. Tym bardziej, że wśród tragicznie zmarłych byli nasi bracia z wojsk powietrznodesantowych. Nie ukrywam, że ciężko o tym myśleć, a jeszcze bardziej o tym pisać. Jednak bazując na naszym przykładzie chcę o tym głośno wszem i wobec wykrzyczeć, że na przekór tym tragicznym wydarzeniom, sporty lotnicze, w tym spadochroniarstwo są sportem ekstremalnym, co prawda dla nielicznych, ale za to bardzo bezpiecznym, nawet dla takich „dziadków" jak My!
Nikt nigdy z nas nie ukrywał, że naszą pasją były i są skoki spadochronowe, nie w sensie wyczynowym, ale w wymiarze amatorskim i historycznym, bo do takiej nawiązuje odbycie zaszczytnej służby w wojskach powietrznodesantowych. Za naszych czasów była to służba w 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno Desantowej, rozsiana w różnych miastach na terenie całego kraju, między innymi w Dziwnowie i Krakowie, której jesteśmy żywą częścią historii. Od lat łączył i łączy nas „Czerwony Bert", chodź tak naprawdę jest on bordowy, ale nie ma to dla nas większego znaczenia. Przy każdej nadarzającej się okazji przypomina nam najpiękniejsze wspomnienia z lat służby wojskowej, gdy nosiliśmy go z dumą na głowie, do której wracamy z sentymentem. Nasza dewiza to, „ jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"!!!
Każdy z nas chciał po latach skoczyć ze spadochronem, chciał to jeszcze raz przeżyć na własnej skórze oraz sprawdzić się, czy po tak długiej przerwie jest to możliwe, a jak jest, to, dlaczego nie skoczyć jeszcze raz, drugi czy trzeci, na przekór wszystkim pesymistycznym wołaniom, że to nie dla nas, że przecież jesteśmy już za starzy, bo mamy rodziny, mamy dzieci i wnuki, po co nam to..., co chcemy tym osiągnąć?! Jak widać jest to możliwe, czego żywym przykładem jest nasza grupa weteranów.
Skoki spadochronowe, to jest coś takiego jak zdobycie najwyższego szczytu w górach, gdzie z góry można podziwiać i zachwycać się pięknymi widokami, nie czuć zmęczenia. Ale trzeba do tego podchodzić z pokorą, rozsądkiem i pełnym szacunkiem, bo w powietrzu nie ma czasu na błędy, nonszalancje i brawurę, nie można zapominać, że jest to sport zarezerwowany dla nielicznej grupy. Ale, kto raz skoczył ze spadochronem, ten do tego wraca, jak uzależniony narkoman do „ćpania" w pełni oddając się tej pasji, nie raz poświęcając to, co jest najcenniejsze..., swoje życie!
Zdajemy sobie sprawę, że w dobie dzisiejszych czasów, coraz większa rzesza zapaleńców i miłośników mocnych wrażeń, ma dużo łatwiejszą możliwość skoczyć ze spadochronem, nie uczestnicząc w kursie, choćby w tzw. tandemie. Dzięki tej innowacyjnej odmianie spadochroniarstwa, praktycznie każdy może skoczyć, nawet z ograniczoną sprawnością fizyczno-ruchową. Nie tak dawno media zachwycały się skokiem ze spadochronem w tandemie byłego prezydenta USA Georga Busha w dniu jego 90 urodzin, a następnie naszej 80 letniej rodaczki w dniu swoich 80 urodzin. A my z dumą możemy pochwalić się, nie lada wyczynem naszego kolegi z Łodzi, 70-cio letniego Leszek Mazurkiewicz, który równo 50 lat temu na lotnisku Aeroklubu Podkarpackiego w Krośnie wykonał swoje pierwsze w życiu skoki, który jest żywą historią Czerwonych Beretów. Jako jedyny wśród nas był uczestnikiem pamiętnego zrzutu żołnierzy i sprzętu 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno Desantowej w 1965 roku pod Erfurtem na terenie dawnego NRD, który w latach 1964-66 odbywał zasadniczą służbę wojskową.
Tak, więc niech nasz przykład, zaświadczy o tym, że mimo upływu 50, 45 czy jak w moim przypadku 30 lat od wykonania ostatniego skoku, można z powodzeniem wrócić do bezpiecznego uprawiania tego sportu. Nie ukrywamy, że chcieliśmy się sprawdzić i poczuć na własnej skórze, że mimo tak długiej przerwy, możemy realizować swoje spadochroniarskie pasje, ale nie w tandemie...!
Jakież było zdziwienie na twarzach młodych kandydatów na spadochroniarzy, gdy po przybyciu na lotnisko, weszliśmy do spadochroniarni, w której czekała grupa 17 letnich gimnazjalistów z Tymbarku i okolic na rozpoczęcie kursu. Okazało się, że będą razem z „dziadkami" uczestniczyć w kursie, że ramię w ramię pierwszy raz w życiu będą samodzielnie skakać obok prawdziwych weteranów z desantu, którzy są kontynuatorami tradycji cichociemnych spadochroniarzy. Mimo, że dzieliła nas różnica pokoleń, to byliśmy dla nich żywą lekcją historii. Było widać, że byli pod wrażeniem, patrzyli na nas z podziwem i szacunkiem, widząc, jak jesteśmy naładowani pozytywną energią przed takim wyzwaniem, mimo swojego wieku. Widzieli, że nie brakuje nam poczucia humoru i odwagi, aby po długiej przerwie ponownie skoczyć ze spadochronem.
Jednak wrócę do początku, jak do tego doszło, a więc, kilka miesięcy wcześniej grupa inicjatywna kilkunastu panów w dojrzałym wieku, w tym i moja skromna osoba, będąca członkami i sympatykami Klubu Byłych Żołnierzy Wojsk Powietrzno Desantowych „Czerwone Berety" działającym przy Związku Polskich Spadochroniarzy O/XII w Łodzi skrzyknęło się na spotkaniu klubowym, i postanowiła po kilkudziesięciu latach spotkać się na lotnisku w Krośnie, które jest kolebką, a zarazem historycznym miejscem dla wszystkich spadochroniarzy wojsk powietrznodesantowych. Powodem takiego najazdu na Krosno, było odbycie ponownego szkolenia spadochronowego. Dlaczego Krosno, bo w tym aeroklubie szkolono przyszłych spadochroniarzy na potrzeby desantu. Praktycznie 95% przyszłych komandosów przechodziło szkolenie spadochronowe w tym ośrodku. Jak uradziliśmy, tak postanowiliśmy nasz plan wprowadzić w życie. Nie ukrywam, że nasz plan rodził się w bólach, zwłaszcza wśród naszych najbliższych. Nasze żony, dzieci, wnuki czy znajomi patrzyli na nasz pomysł z przymrużeniem oka i niedowierzaniem. Nie obyło się bez „pukania w czoło" i zadawaniu pytań, co chcemy tym osiągnąć, czy chcemy sobie lub innym coś udowodnić, zaimponować, a może życie już nam nie miłe...?! A my chcieliśmy tylko poczuć znany tylko nam szum w uszach i wiatr we włosach, jak za młodych lat.
Jednak, za czym udało się zająć miejsce w poczciwym samolocie AN-2, dwukrotnie musieliśmy przekładać termin skoków z maja na końcówkę czerwca, raz z powodów atmosferycznych, a drugi raz technicznych, bo samolot AN-2 był wypożyczony do akcji zrzucania kostek przeciw rozprzestrzeniania się wścieklizny. Mimo tym przeciwnościom, w końcu dopięliśmy swego i z samego rana w dniu 20 czerwca ruszyliśmy w długą drogę do Krosna. Dotarcie na miejsce było dla wiekowych weteranów nie lada wyczynem. Ale warto było znieść trudy wielogodzinnej podróży, by w takim miejscu spotkać się jak za dawnych lat.
Grupa liczyła 12 osób, w tym 6 chętnych do odbycia szkolenia spadochronowego z terenu kraju i jeden uczestnik z Niemiec, pozostali byli naszym wsparciem moralnym i podporą duchową. Jak wspomniałem wyżej, najstarszym weteranem wśród nas był Leszek Mazurkiewicz (l-70) z Łodzi. Kolejnymi byli; Tadeusz Rudecki (l-65) oraz Marek Grabowski (l-54) obaj z Łodzi, Tadeusz Stanek z Warszawy (l-52), Marek Wrzosek ze Szczecina (l-48) oraz Bogdan Połom z Niemiec (l-49). Region kujawski reprezentowałem ja, czyli autor Wojciech Nawrocki (l-52) z Gołaszewa gm. Kowal.
Kurs spadochronowy składał się z części teoretycznej i praktycznej. W składał szkolenia teoretycznego wchodziło 8 godzin zapoznania z obowiązującymi przepisami Prawa Lotniczego, w tym o bezpiecznym wykonywaniu skoków, sprzęcie spadochronowym, urazach w spadochroniarstwie czy sytuacjach niebezpiecznych. W części praktycznej ćwiczyliśmy, jak bezpiecznie oddzielać się podczas skoków od samolotu, jakie są procedury podczas zaistnienia sytuacji awaryjnych i niebezpiecznych oraz jak z nich wyjść. Ponadto wykonaliśmy po trzy skoki z wysokości 1000m na spadochronach typu latające skrzydło. Naszymi wykładowcami i opiekunami byli doświadczenie instruktorzy z grupy spadochronowej „Reaktor 24" w osobach; Piotr Przybyła – kierownik ośrodka, Grzegorz Zajchowski oraz Łukasz Jarosz. Kurs spadochronowy trwał trzy dni. Wszyscy uczestnicy, zarówno „dziadkowie" jak i „młodzież" ukończyli bezpiecznie szkolenie teoretyczne i praktyczne, czego efektem było otrzymanie stosownego zaświadczenia o ukończeniu kursu spadochronowego. Starą dobrą tradycją wśród spadochroniarzy jest pasowanie po kursie nowych skoczków, a takich jak My, czyli „dziadków", za zaliczenie nowego rodzaju spadochronu. W dowód wdzięczności za bezpieczne ukończenie kursu, najstarsi klubowicze wręczyli naszym instruktorom okolicznościowe pamiątki i plakietki.
Niech, więc za przykład innym weteranom Czerwonych Beretów i przyszłym pokoleniom spadochroniarstwa cywilnego posłuży nasz żywy przykład, że jest to bezpieczny sport, dla każdego i w każdym wieku. Jestem przekonany, że nasz namacalny przykład, nasze działanie i zaangażowanie posłuży w przyszłości dalszej popularyzacji tej specjalności lotniczej wśród szerszej rzeszy miłośników podniebnych wrażeń. Jest to jednym z celów statutowych Związku Polskich Spadochroniarzy skupiających byłych spadochroniarzy. Jest to nasza troska o upowszechnianie, kultywowanie tradycji i obyczajów spadochroniarstwa, troska o ocalenia od zapomnienia służby w wojskach powietrznodesantowych. Za naszym przykładem, kolejna grupa weteranów już zaplanowała wyjazdu do Krosna na kurs spadochronowy w sierpniu, a Ci, co ukończyli kurs w czerwcu, będą powiększać liczbę skoków i swoje doświadczenie.Pod tym linkiem; https://www.youtube.com/watch?v=OG8j0KXW5m8&feature=sharejest zwiastun filmu pt. "Desant na Krosno po latach" autorstwa Pawła Mazurkiewicza z Łodzi, którego premiera odbędzie się w najbliższą sobotę podczas Koszarówki z okazji trzeciej rocznicy powstania Klubu Byłych Żołnierzy Wojsk Powietrzno-Desantowch "Czerwone Berety" w Łodzi. PS. Wykonanie niektórych zdjęcia podczas skoków z samolotu było możliwe dzięki organizatorom kursy, którzy umieścili kamerkę na skrzydle samolotu AN-2. 

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto