Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fatalna porażka GKP z Płockiem

Redakcja
Zdjęcie archiwalne
Zdjęcie archiwalne Paweł Tracz
Do 80 minuty prowadziliśmy 2:1 Piłkarze GKP dominowali na boisku i szukali okazji na podwyższenie wyniku. Ale potem wydarzyła się katastrofa...

Serce się kraje, gdy popatrzy się na przebieg pojedynku z Wisłą. Bo co nam po pięknych słowach chwalących nasz styl czy oklepanym sloganie „byliście lepsi”, skoro od tego punktów w tabeli nam nie przybyło. A powinno, bo niebiesko-biali zasłużyli przynajmniej na remis. Niestety, w końcówce spotkania „Nafciarze”, niemiłosiernie krytykowani w trakcie gry przez miejscowych kibiców, na nasze nieszczęście ruszyli odważnie do przodu, dwukrotnie udanie skontrowali i uratowali swą skórę. W taki właśnie sposób płocczanie, niczym w westernie, odstrzelili prawie w samo południe (mecz rozpoczął się godz. 12.00) nasze marzenia o pierwszym zwycięstwie w rundzie wiosennej...
 
Ponieważ identyczną szansę nasi zaprzepaścili w środę w starciu ze Zniczem Pruszków (wówczas padł bezbramkowy remis), do Płocka pojechali mocno zmobilizowani, by sprawić niespodziankę i zdobyć bezcenny komplet „oczek”. Na całą pulę liczyli też gospodarze, bo ewentualna przegrana z GKP niebezpiecznie zbliżyłaby Wisłę w okolice strefy barażowej.
 
Taki układ gwarantował emocje. Pierwsi ruszyli „Nafciarze”, ale z próby narzucenia przez nich stylu gry, gorzowianie nic sobie nie robili i spokojnie rozbijali ich ataki jeszcze przed linią pola karnego. Co ważne, z każdą upływającą minutą przejmowali inicjatywę i sami groźnie kontratakowali. Tak było do 20 min, gdy goście objęli prowadzenie. Wracający po pauzie za kartki, specjalista od stałych fragmentów, Adrian Łuszkiewicz znów pokazał, że ten element ma opanowany do perfekcji. Jego precyzyjna centra z rzutu rożnego na długi słupek padła łupem Mouhamadou Traore, który nie dał żadnych szans Arturowi Melonowi. Było pięknie, a po chwili mogło być jeszcze bardziej różowo. Ale nie było, bo w 31 min „setkę” zmarnował Emil Drozdowicz. „Drozdo” otrzymał kapitalne podanie od Łukasza Maliszewskiego i wystarczyło lekko podciąć piłkę nad bramkarzem Wisły, gdy ta po raz drugi wpadła do siatki. Niestety, skończyło się tylko na strzale obok bramki. Sześć minut później kolejną znakomitą okazję zmarnował Mateusz Piątkowski. Nasz napastnik uderzył z 20 m, ale trafił w poprzeczkę. Jak pech, to pech... Stłamszeni gospodarze odpowiedzieli dopiero w doliczonym czasie pierwszej połowy, ale Mateusz Żytko nie trafił czysto w piłkę i szansa miejscowych na wyrównanie przepadła.
 
Ta sztuka udała się im chwilę po wznowieniu gry. Nieporozumienie Drozdowicza z Łuszkiewiczem w środku pola skończyło się podaniem do Tomasza Grudnia, a ten w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Dawida Dłoniaka. Radość Wisły trwała bardzo krótko, bo już minutę później karnego zamienił na gola Piątkowski. Potem gorzowianie kontrolowali wydarzenia na murawie, nie dając rywalom cienia nadziei, że coś się tu jeszcze może zmienić. A jednak...
 
Bijący głową w mur płocczanie zaczęli strzelać z dystansu. To było to, bo potężne „petardy” były nie do złapania, a przy dobitkach z bliskiej odległości Dłoniak był za każdym razem bez szans. Cóż, pozostał smutek i żal, bo baraż byłby od wczoraj na wyciągnięcie ręki. A tak wciąż trzeba gonić...
 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto