Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Radomski: Popłynąłem za marzeniami

Teraz Opole
Teraz Opole
Archiwum prywatne
Rozmowa z Grzegorzem Radomskim z Opola, który w sierpniu przepłynął kanał La Manche.

- To prawda że Francuzi, którzy przywitali pana po swojej stronie kanału, byli przekonani, że dotarł pan do  nich z Polski?- Gdy wyszedłem na brzeg i jeden nich zapytał skąd jestem odpowiedziałem, że z Polski, a on na to: „Jak to, przypłynąłeś aż z Polski?”. Chyba źle mnie zrozumiał.- Wyszedł pan czy wyczołgał się?- Też myślałem, że na ten brzeg to wyjdę na czworakach. Ale nie, wyszedłem na własnych nogach, w pozycji pionowej, dumny.- Nie przepłynął pan kanału po najkrótszej trasie. Dlaczego?- Wszystko przez diabelskie prądy, które spychają pływaków. Zamiast 35 kilometrów przepłynąłem ich 42. Prądy są tak silne, że niektórych pływaków rzucają raz w lewo, raz w prawo, więc trzeba płynąć slalomem. Płynąłem długo w miarę prosto, dopiero przy Francji zaczęło mnie lekko spychać. Około 7.40 czasu brytyjskiego wszedłem do wody w Dover, na plaży Szekspira, wyszedłem po 11 godzinach, około 19 . Średnio płynie się 15 godzin.- A po jakim czasie tak naprawdę miał pan ochotę wyjść z wody na bezpieczną łódkę i owinąć się kocem?- W połowie dystansu, może trochę dalej... Wykańczały mnie prądy, dodatkowo zimne, woda miała około 14 stopni Celsjusza. W połowie dystansu poczułem, że nogi - zmęczone - odmawiają mi posłuszeństwa, a uda przeszywa ogromny ból. Praktycznie nie ruszałem nogami, cały wysiłek wziąłem na ramiona, co zresztą skończyło się kontuzją i nadwerężeniem barku. Starałem się zmieniać styl - z kraula na klasyczny, żeby nogi wykonywały inny ruch, a mięśnie nieco inaczej się poruszały. Ale to nie pomogło.- Błagał pan z wody, żeby przyjaciele wzięli pana na łódkę. Co oni na to?- Słyszałem odmowy: „Nie, nie, jeszcze raz nie!”. Mój brat ze swoją dziewczyną i moja narzeczona, którzy stanowili ekipę towarzyszącą, powtarzali: „Nie po to drugi raz dla ciebie przyjechaliśmy nad kanał, żebyś nas zawiódł. Więcej już nie przyjedziemy! Dotkniesz łódki, to połamiemy ci ręce”.- No to... przyjaciele. Ale poważnie: szczególnie ciężko było chyba pana narzeczonej - widziała, że jej ukochany cierpi, pada ze zmęczenia, a musiała odmówić pomocy.- Narzeczona wiedziała, że spełniam marzenia. Sama wprawdzie nie pływa, nie żegluje, ale rozumiała moją walkę z samym sobą i z żywiołem. Z naszym pilotem płynęła jego pomocniczka, która również przepłynęła kiedyś La Manche. Dziś mówię śmiało: mój sukces zawdzięczam przyjaciołom i ich postawie podczas przeprawy przez kanał. Gdy już wróciłem na łódź asekuracyjną - została tylko radość. Brat, który jest ratownikiem medycznym, owinął mnie folią, potem nawet się przespałem.- Jaki jest ten żywioł?- Trudny. Rok temu walczyłem z  dwumetrowymi falami. Ale jak się chce przepłynąć La Manche, trzeba się zmierzyć z takimi falami, nie można spojrzeć na wzburzone morze i powiedzieć: dziś pogoda jest niewłaściwa, spróbuję przepłynąć kanał, gdy się morze uspokoi. Jeśli fale są z jednej strony, można próbować złapać ich rytm. Jednak często napływają z różnych stron - tak było rok temu. Fale i prądy mogą powodować, że pływak będzie pracować z całych sił, a i tak się cofa. Prądy? Mówiłem już, że rzucają człowiekiem na każdą stronę, zamieniając trasę w slalom. Do tego na kanale jest spory ruch: łodzie, kutry, promy. W którymś momencie miałem wrażenie, że prom płynie wprost na mnie. Statki też wywołują fale i prądy, które mogą porwać pływaka, a przede wszystkim ich śruby tak mieszają wodę, że wydobywają z głębin lodowate masy. Przed wejściem do wody smarowałem się wazeliną, ale na zimną wodę nie ma mocnych.- Są reguły mówiące, że choćby pływak wciąż chciał płynąć, trzeba go wyciągać z wody, nawet na siłę?- Nie płynie się we mgle, podczas sztormu, burzy z piorunami, gdy prądy są zbyt silne w porównaniu z siłą pływaka. W tamtym roku wprawdzie sam zrezygnowałem, ale potem się dowiedziałem od pilota, że i tak kazałby przerwać wyprawę, istniało już zagrożenie życia.- To po co pan wrócił, i to po niecałym roku?- Płynąłem za marzeniem. Co więcej, udało mi się wrócić nad kanał dość szybko. Zwykle na ponowne pozwolenie na przepłynięcie La Manche czeka się dwa lata.- Marzenia kosztują. Ile?- W sumie około 20 tysięcy złotych, może trochę więcej. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy mi pomagali, przyjaciołom, rodzinie, tym, którzy się dla mnie zapożyczali albo pożyczali mi pieniądze. - Kanał pokonało ponad 1500 osób, a którym z kolei Polakiem pogromcą kanału La Manche pan jest? - Oficjalnie - trzecim. A wedle nieoficjalnych doniesień przede mną było jeszcze 5 Polaków, przy czym nie wszyscy mieli obywatelstwo polskie lub reprezentowali Polskę. Ja reprezentowałem nasz kraj, klub Zryw Opole.- Co dalej? Trzeba spłacić pożyczki zaciągnięte na tę wyprawę, a potem kolejna?- Jeszcze nie wiem. Istnieje coś takiego jak korona oceanów i zaczynam dumać, czyby jej nie zdobyć. Muszę się zorientować, jakie odcinki wchodzą w jej skład. O ile się nie mylę - jest tam Cieśnina Gibraltarska. Chętnie ją przepłynę, bo to zaledwie 15 kilometrów.

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto