Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia jednej przyjaźni.

Redakcja
Wierny przyjaciel
Wierny przyjaciel krystynab11
"Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe".Peter Singer

Od dłuższego czasu obserwowałam nietypowe w naszym kilkudziesięciotysięcznym mieście zachowanie. Ponieważ takie sytuacje spotykam bardzo, bardzo rzadko, byłam pozytywnie zaskoczona.
Codziennie w godzinach popołudniowych spotykam na uliczkach osiedlowych panią z wielkim psem. Obrazek naturalny, bo psiarzy ci u nas w Łomży pod dostatkiem. A jednak nienaturalne, bo pani w starszym wieku… sprząta po swoim psie!
Wyciąga z reklamówki łopatkę, torebki i nie zwracając na nikogo uwagi, usuwa kupę swojego pupila. Kilka dni temu widząc moje spojrzenie powiedziała, że największym problemem jest dla niej brak koszy na tego typu torebki. Przytaknęłam.
Pies jak pies. Nie znam się szczególnie na rasach, bo sercem wierna jestem kotom. Zwróciłam tylko uwagę na jego mądre, prawie ludzkie oczy i jego pełen miłości stosunek do starszej pani, a jej do psa. Pies i jego właścicielka mają swoje miejsce koło starej wierzby - takie psi szalet.
Dzisiaj w drodze do apteki ponownie spotkałam tą parę. Pies na mój widok zareagował bardzo radośnie. Widocznie uznał mnie za starą znajomą. Z ukrytym lękiem przyjęłam oznaki sympatii, bo wagowo mało się różnymi :)
Przystanęłam i wdałam się w rozmowę z jego właścicielką. Jestem wielką przeciwniczką trzymania dużych psów w blokowych klitkach. Od słowa do słowa i poznałam smutną historię tego mądrego psa.
3 lata temu, w środku lasu za Nowogrodem starsza pani wraz córką natknęły się podczas grzybobrania na kupkę nieszczęścia. Młody psiak został przywiązany do grubej sosny i z wyczerpania nie miał już siły nawet skamleć. Obie panie były pewne, że psina skonała. Z poranionej szyi spływała krew, a wokół drzewa całe runo było dosłownie zryte.
Starsza wyjęła butelkę z wodą i polała pyszczek psiaka. Otworzył zakrwawione oczy i cicho, błagalnie zacharczał. Obie panie rozpłakały się. Długo trwało usuwanie sznura, bo wrył się w szyję.
Nie w głowie było paniom grzybobranie. Owinęły zwierzaka kurtką i pojechały do Łomży do weterynarza. Ten nie dawał mu szans na przeżycie. Pozszywał jednak rany i podał leki. Psiak podczas tych zabiegów kurczowo trzymał łapami rękę starszej pani i błagalnie patrzył jej w oczy. Przeżył. Na przekór bestialskim planom jego oprawcy.
Słuchając tej historii sama miałam oczy pełne łez, a w głowie tłukły się zbrodnicze myśli - dorwać takiego drania i przywiązać go do drzewa na kilka dni.
Moja nowa znajoma tłumaczyła: „Ja wiem, proszę pani, że mała kawalerka to nie komfortowe miejsce dla takiego dużego psa, ale przyjaciela nie oddaje się tylko dlatego, że mnie jest ciasno. I ja zaznałam w życiu wiele bólu i odrzucenia. Ot, takie z nas dwie ofiary okrutnego życia. Razem nam lżej i weselej”.
Pogłaskałam psa i przytuliłam jego panią. Jutro może znów się spotkamy koło starej wierzby?
Pies grzecznie mi pozował do zdjęcia, polizał rękę i razem ze swoją panią, jak para dobrych przyjaciół poszli w stronę małej kawalerki. Nie sądzę, aby przy takiej wielkiej miłości była dla nich za ciasna :)
A co do sprzątania po wiernym przyjacielu, nawet największy bałagan można sprzątnąć bez grymasów.
Widocznie z tą ludzko - psią przyjaźnią wśród psiarzy łomżyńskich bywa różnie, skoro mamy aż tak zanieczyszczone miasto.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto