Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Puław: Policjant miał gwizdek na wyposażeniu

redakcja
redakcja
Fot. ze zbiorów Mikołaja Spoza nadesłał Robert Och
Fot. ze zbiorów Mikołaja Spoza nadesłał Robert Och redakcja
O przedwojennej policji w Puławach opowiada Mikołaj Spóz, regionalista.

Przed wojną Puławy były niewielkim miastem. Jak wspomina Mikołaj Spóz razem z ludnością żydowską liczyły ok. 14 tys. mieszkańców. Po wojnie jeszcze mniej, bo Żydów Niemcy wymordowali, a i Polaków wielu zginęło na froncie, w obozach, w partyzantce. Puławy były dość spokojnym miastem, niemal uzdrowiskiem w lecie, w zimie sennym, z chałupami ogaconymi przed mrozem, przykrytymi śniegiem, z niewielkim centrum wokół którego toczyło się życie handlowe i towarzyskie. W takiej właśnie mieścinie porządku pilnowało co najmniej kilkunastu policjantów i trzeba powiedzieć, że robili to dobrze.
Nie „granatowa"
– Po II wojnie światowej wiedza o przedwojennej policji była żadna, a nawet propaganda robiła wszystko, żeby przedstawić ją w złym świetle – mówi Mikołaj Spóz. – O przedwojennej policji zazwyczaj mówiono „granatowa policja", ale to błąd. „Granatowa" była za okupacji. Jednak bardzo często używano właśnie takiej nazwy w odniesieniu do tych, którzy przed II wojną światową byli policjantami i nadawano jej odcień pejoratywny.
– Po I wojnie światowej i odzyskaniu niepodległości Ustawa z roku 1919 powołująca Policję Państwową połączyła wcześniejsze formacje takie, jak Milicja Ludowa powołana dekretem Józefa Piłsudskiego z 1918 roku i Policja Komunalna powołana dekretem w styczniu 1919 roku – wyjaśnia M. Spóz. – 24 lipca 1919 roku te dwie utworzyły Policję Państwową. Była to organizacja państwowo-cywilna i podlegała bezpośrednio staroście lub wojewodzie. O możliwości przyjęcia do policji orzekała komisja kwalifikacyjna.
Wymagania
– Trafiły w moje ręce takie właśnie regulaminy określające kto mógł zostać policjantem – mówi Mikołaj Spóz. – Przede wszystkim musiał to być obywatel polski o nieskazitelnej przeszłości i w wieku 23-45 lat. Musiał być „zdrowy, silnej budowy ciała oraz mieć wzrost odpowiedni, znajomość języka polskiego w słowie i piśmie, i umiejętność liczenia". To dziś może wydawać się śmieszne, ale pamiętajmy, że w kraju pod trzema zaborami często ludzie mieli kłopot z językiem ojczystym, a dostęp do oświaty był wówczas łatwy dla nielicznych. Dlatego też ściśle określano wymagania dotyczące wykształcenia. Zastępca komendanta musiał mieć co najmniej średnie. Na komendantów drogowych, zastępcę komendanta głównego i komendanta głównego mogli kandydować mężczyźni z wykształceniem wyższym. Starsi przodownicy nie mający wykształcenia średniego w uznaniu zasług i zdolności mogli awansować na wyższe urzędy jeśli złożyli odpowiedni egzamin.
Numer identyfikacyjny
Wymagania – w każdym razie dotyczące funkcyjnych, nie były małe. Pamiętajmy, że jeśli ktoś w tamtych czasach skończył tylko szkołę średnią, już miał wykształcenie gruntowne i władał przynajmniej jednym obcym językiem.
Do policji zgłaszali się też ci, którzy walczyli na różnych frontach i w tej nowej formacji upatrywali swoja przyszłość.
– Specjalne przepisy regulowały umundurowanie i uzbrojenie – wyjaśnia Mikołaj Spóz. – dość powiedzieć, że starszy posterunkowy na regulaminowym mundurze musiał mieć widoczny numer na kołnierzu. Nie był zatem anonimowy bo łatwo było dowiedzieć się później o jego nazwisko i przynależność do komisariatu.
W Okręgu IV Lublin komendantem w latach 1925-1926 był inspektor Ryszard Gallera. W powiecie puławskim komendantem był w tym czasie Andrzej Jezierski
W Puławach, przy komendzie policji była szkoła posterunkowych. Wśród przedmiotów, jakie tam wykładano, było prawo prawo państwowe i administracyjne, prawo karne, historia Polski, ale też np. szermierka i „Dziu-itsu" (pisownia oryginalna).
– Dowiedziałem się o tym, kiedy w moich rękach znalazło się świadectwo ukończenia takiej szkoły przez Stanisława Mazurkiewicza – mówi Mikołaj Spóz. – Siedzibą policji był wtedy budynek przy ulicy Czartoryskich w którym później mieścił się sąd. Dziś tego obiektu już nie ma. Został zniszczony podczas działań wojennych.
Czas okupacji
Wkrótce po wkroczeniu Niemców do Polski, bo 26 października 1939 roku Generalny Gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie o bezpieczeństwie i porządku w Generalnej Guberni. Wszyscy funkcjonariusze policji pod groźbą surowych kar mieli się zgłosić do urzędów SS lub w starostwach.
– Dużo mężczyzn ukrywało się lub uciekało – opowiada Mikołaj Spóz. – Jednak wielu spośród tych, którzy się nie podporządkowali, a zostali złapani, trafiło do obozów. Ale też trzeba powiedzieć, że byli tacy co się zgłaszali. W taki właśnie sposób powołano policję polską jako formację pomocniczą Niemców i tę nazywano „granatowa policją". Okupant oczywiście nie powoływał żadnych polskich komendantów.
Nowa formacja była tolerowana ale i kontrolowana przez państwo podziemne.– Niektórzy z granatowej policji do końca byli porządnymi ludźmi – zauważa Mikołaj Spóz. – Ostrzegali ludzi przed akcjami okupanta, współpracowali z podziemiem, przemycali paczki i wiadomości dla aresztowanych. Ale nie brakowało gorliwych w służbie Niemcom. Był tutaj granatowy policjant porządny człowiek, ale jego syn okazał się kanalią. Podziemie wydało na niego wyrok, który został wykonany.
Porządni i kanalie
– Stanisław Mazurkiewicz, którego świadectwo do mnie trafiło, pochodził gdzieś z Krymu – opowiada Spóz. – Budował tam kotły okrętowe. W czasie I wojny został wcielony do armii rosyjskiej w której służył do rewolucji. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zgłosił się do policji. Ukończył Szkołę Policyjną w Puławach. W czasie okupacji pracował tutaj jako dekarz na terenie jednostki wojskowej gdzie stały wolne baraki w których mieszkali Ormianie wzięci do niewoli. Oni dobrowolnie, czy pod przymusem przystąpili do koalicji z Niemcami. Mazurkiewicz nawiązał z nimi kontakt. Ormianie prawdopodobnie dostarczali mu broń, którą Mazurkiewicz przekazywał partyzantom, też udzielali mu informacji o planach Niemców. W końcu Mazurkiewicz ułatwił im ucieczkę z obozu. Po wojnie nawet jeden z Ormian przyjechał tu, żeby Mazurkiewiczowi podziękować. Myślę, że dlatego Mazurkiewicz po wojnie nie miał kłopotów ze strony władz komunistycznych, które z reguły przedwojennych, a tym bardziej granatowych policjantów szykanowały.
Mikołaj Spóz opowiada, jak w czasie okupacji granatowi prowadzili na stację kilkunastu cywilów. Jeden w pewnym momencie uciekł i schował się w pobliskim gospodarstwie, na podwórku w ziemnej piwnicy przykrytej słomą.
– Mówiła mi mama, która akurat była u tych gospodarzy, że tak go szukali, tak kłuli słomę w poszyciu bagnetami, że go poranili i wywlekli – wspomina Spóz. – Pamiętam, że mama do domu wróciła roztrzęsiona. No właśnie – niezależnie od tego, jaką służbę czy zawód się pełniło, można było być porządnym człowiekiem albo kanalią.
Gwizdek na pomoc
Jak twierdzi Mikołaj Spóz, policjant przed wojną miał autorytet. Znał doskonale ludzie ze swojego rewiru i wszystkie ich problemy.
– Ale co tam dużo mówić, przy takiej ilości mieszkańców to chyba nie było trudne – uśmiecha się. – Zresztą – jak się uważa, przed wojną nawet złodziej miał swój honor. Policjanci chodzili uzbrojeni, a patrole na ulicach były widoczne; oni nie siedzieli w komisariatach a cały czas obchodzili swój rejon.
Dziś to może śmieszyć, ale wtedy każdy policjant miał gwizdek i jeśli potrzebował wsparcia kolegów gwizdał. Cóż, w takich małych miasteczkach ja Puławy to się sprawdzało. Nie hałasowały auta czy zakłady przemysłowe i donośny głos gwizdka niósł się daleko. W pogoni za przestępcą policjant mógł natychmiast zarekwirować najbliższy pojazd lub nakazać kierowcy pościg za przestępcą. To oczywiście były przepisy i metody na tamte czasy, ale przecież zdawały egzamin.
Po wojnie ci, którzy pełnili służbę w policji państwowej nie przyznawali się do tego. Starali się to ukryć bo władze komunistyczne represjonowały ich często w okrutny sposób.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto