Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ja Paskuda, pogromca lokalnej obłudy

goral2011
goral2011
Jedno z najbardziej znanych, dzięki Prezydentowi Miasta, dzieł w Zielonej Górze
Jedno z najbardziej znanych, dzięki Prezydentowi Miasta, dzieł w Zielonej Górze goral2011
Podsłuchiwałem. Jechałem, podsłuchiwałem i rozmyślałem. Podsłuchiwałem niemiłosiernie. Możliwe, że popełniłem ‘’wielki grzech’’, chociaż nie czuję się winny. A być może powinienem.

Niedawno jadąc do Zielonej Góry dalekobieżnym autobusem pospiesznym miałem okazję mimowolnie uczestniczyć w czymś, czego bym się po sobie nie spodziewał. Przynajmniej w normalnych okolicznościach. No ale czym są te ''normalne okoliczności'', skoro nienormalnych okoliczności też nie było. A mimo to stało się i nie ma żadnego wytłumaczenia na moje ludzkie ego.
Taki jest perfidny wstręciuch ze mnie. Otóż w jednym z małych miasteczek w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Zielonej Góry wsiadła młoda pani. Nie tylko ona wsiadła. I zostałoby to bez większego znaczenia, gdyby nie fakt, że tylko ją było w autobusie najgłośniej słychać...
Pani chwyciła za komórkę i zaczęła nawiązywać połączenie. Jak się szybko okazało było to połączenie do swojego brata, któremu to młoda pani zaczęła mocno wygarniać swoje żale wstosunku do jego wybranki. Mówiła mu, że jest bardzo zła na to, co zastała w swoim pokoju po powrocie z Zielonej Góry. Powiedziała mu, że może być pewien jej interwencji w tej sprawie u ich rodziców. Po rozmowie ze swoim bratem młoda pani nawiązała kontakt ze swoją mamą. Młoda pani głośno i nerwowo żaliła się swojej mamie, że w ich domu znowu była ta ladacznica.
Mówiła, że ta ladacznica spaliła jej suszarkę za 200 zł i zużyła szminkę do ust za 30 zł. I w ogóle krytykowała ją pod każdym względem: że nie tak się ubiera, że ma nie takie wykształcenie itp. itd. A teraz jedzie zła na zajęcia szkolne do Zielonej Góry z niewyprostowanymi włosami. Młoda paniusia żaliła się swojej mamusi na wybrankę swojego braciszka i żądała natychmiastowego zrobienia z nią porządku. Chciała nigdy więcej jej już w rodzinnym domu nie widzieć. Szczęśliwym trafem w pobliżu mamusi młodej paniusi znalazł się też jej tatuś, który to również musiał i bardzo chciał wysłuchać żali swojej córeczki przez telefon.
W końcu po dłuższym obrabianiu dziewczyny brata i wylewaniu swoich żali paniusia zgodnie z mamusią i tatusiem ustalili, że zrobią z nią porządek, a brat nie będzie mógł jej przyprowadzać do swojego domu. W autobusie na kilka minut zrobiło się ciszej i spokojniej. Za oknami królowała piękna jesień...
Za parę minut ponownie rozległ się głos młodej pani, która nawiązała połączenie telefoniczne ze swoim chłopakiem. Tym razem rozmowa dotyczyła innej tematyki. Młoda pani chciała się dowiedzieć co tam słychać z możliwością podjęcia przez nią pracy, którą miał załatwić ów chłopak. Ucieszona dowiedziała się, że na dzień dobry zostanie w jednej z zielonogórskich firm produkcyjnych asystentką kierownika. Później rozmowa zaczęła dotyczyć wyznaczania terminu kiedy będzie mogła spotkać się ze swoim chłopakiem. W tle tej rozmowy nie obeszło się bez tematu laptopa, którego zabierze ona swojemu bratu, żeby mogła kontaktować się ze swoim chłopakiem...
Coraz bardziej znużony i przygnębiony odkryłem, że cała reszta jej rozmów była już dla mnie bez znaczenia. Ale na pewno wiem jedno. Znowu poczułem ten wspaniały inaczej klimat prowincji ! Jak ostry bumerang powróciły wspomnienia z moich prac zawodowych w Zielonej Górze. Przypomniał mi się ten wyjątkowy klimat niektórych firm, gdzie panuje, jak to pisze na stronach internetowych, miły, rodzinny klimat a troska o pracownika jest niebywała.
Przypomniały mi się na przykład te praktyki stosowane w tych zielonogórskich firmach, gdzie pracownikom po ciężkiej pracy przykręcało się kurek z wodą albo wyłączało ją w ogóle. Co ciekawe w tych samych firmach nie szczędziło się wody na mycie prywatnych samochodów kierowników. No ale nie ma to jak miła, rodzinna atmosfera, gdzie nikt nie może niczego złego powiedzieć, bo byłoby to niestosowne i nietaktowne. A głos guru i jego mnożącej się ekipy lewych brygadzistów i koordynatorów przewyższających liczbę pracowników nie mógł być podważany. W końcu nie ma to jak udana współpraca równych i równiejszych. Ale jak komuś odpowiada taki sens życia to nie mogę się czepiać. Tym bardziej, że wielu pracodawców nie życzy sobie, żeby uświadamiaćpracowników o ich dobrej ludzkiej wartości.
O tym, że mogłyby się jednak naleźć czas i pieniądze na realizację ich marzeń. O tym, że rodzina jest bardzo ważna. Tak więc pacam się teraz mocno po głowie i mówię: - Nie wolno mi się czepiać, bo to niegrzeczne ! Przepraszam, że w ogóle ośmieliłem się tak pomyśleć. A dylematy typu czy rzeczywiście wszystko jest z Zieloną Górą w porządku i czy nasze życie wygląda naprawdę tak jak sami tego chcemy wkładam do sfery samodzielnego myślenia oraz działania mieszkańców miasta i okolicy, którzy będą ponosić wszelkie pozytywne i negatywne konsekwencje takich a nie innych zachowań i wyborów życiowych.
Tomasz R.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto