Jak nas bawił Halama czyli subiektywna relacja z występu w NDK

No właśnie. Czy na pewno?
G. Halama powitał publiczność i po krótkim wprowadzeniu wytłumaczył, że jego goście są tu w bardzo konkretnym celu: oprócz rozbawienia nas, między wierszami wyczytałam, że jest to forma:
a) wypromowania się u boku dobrego komika
b) "poćwiczenia" przed występem na PACE
c) obeznania się z publicznością
i w końcu d) ocenienia publiczności
 
Na pierwszy ogień poszedł Mariusz Grala. Jego stand-up był zapowiedziany przez Halamę jako "bardzo ostry i przesycony wulgaryzmami". To się zgadza. Co zaś do powiedzenia przy okazji czegoś zabawnego... hm... z tym było dużo trudniej. Widać było wzorowanie się na stand up'owcach z USA - narzekanie na kobiety, próby udowodnienia, że małżeństwo i narzeczeństwo to absurd oraz, oczywiście, wulgarne słowa. Niestety w nieodpowiednich momentach. Nieskładne i nieprzemyślane. A szkoda.
 
Po Mariuszu scena należała do Michała Komorowskiego. Występ poprawny, niektóre żarty odbiły się bez echa, ale Michałowi nie można odmówić obycia scenicznego i odwagi. Przekrój poprzez wszystkie typy "osobowości klubowych" wyszedł mu znakomicie - odpowiednie ruchy, mimika twarzy godna następcy Jasia Fasoli, słowem - tak, jak być powinno.
 
Zaraz po nim na scenę wyszedł Paweł Reszela, na plakatach wyróżniany jako gwiazda polsatowskiego "Stand up. Zabij mnie śmiechem". I tutaj niespodzianka! Niepozorny, młody blondyn zaskoczył lekkością nawiązywania kontaktu z publiką, fantastycznymi żartami i błyskotliwymi uwagami. Temat niezbyt oryginalny - kobiety. Ale jakże on się do niego zabrał! Doprawdy, trudno było pozostać niewzruszonym. Ja, jako kobieta, niemal popłakałam się ze śmiechu. Brawo!
 
Na końcu czas na awangardę w stand up'ie: kobietę, Katarzynę Sobieszek. I tutaj niestety jestem nieco zawiedziona brakiem wyrozumiałości nowosolan. Nie dość, że kobieta, to jeszcze początkująca... Ludziom się to nie spodobało. Głośne rozmowy wśród publiczności w czasie występu, złośliwe komentarze - to było zupełnie niepotrzebne. A stres dawał się Kasi we znaki. Ja jednak doceniam, że wśród męskiego zdominowania sceny stand up'owej jest kobieta, która ma coś do powiedzenia ze swojej perspektywy. Bardzo pozytywny występ.
 
Pomiędzy kolejnymi występami młodych komików bawił nas Grzegorz Halama. To on, oczywiście, zbierał największe oklaski (oklasky?) i z jego żartów śmiano się najbardziej i nic w tym dziwnego nie ma. Nie wiem jak reszta publiki, ale ja jestem nieco zawiedziona jego skeczami. Około 80% z nich znam na pamięć, a liczyłam na coś nowego. Dresiarz opowiadający bajkę swojemu dziecku, piosenka o żulu Heńku no i oczywiście pan Józek - hodowca kurczaków, na którego wszyscy czekali. Niestety skecz o panu Józku opowiadającym o występie Jose KURY i Przystanku Woodstock kurczaków każdy z nas, jak mniemam, słyszał przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście razy.
 
Gdyby oceniać całość otrzymalibyśmy wszystkie typy komików: od tych początkujących, poprzez tych, którzy raczej się do tego nie nadają aż po naprawdę znakomitych oraz znakomitych, którzy nie pokazali niczego nowego. Jest jedna rzecz, z którą zgodzą się pewnie wszyscy, którzy przybyli wczoraj na występ: fantastycznie było zobaczyć na żywo Grzegorza Halamę. I na tym zakończę. A wam jak się podobało?
 
(zaznaczam, że wszystkie wyrażone w artykule opinie są subiektywne i nie muszą odzwierciedlać wniosków i myśli pozostałej części publiczności)
* * *
 
Jeśli jesteście też na facebooku - zobaczcie, my też tam jesteśmy!