MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Janas na razie nie wróci do gabinetu dyrektora

Tomasz Biliński
Prezes Polonii Warszawa Józef Wojciechowski może śmiało wypłacić pensje swoim pracownikom, a były trener Lecha Poznań Jacek Zieliński korzystać z zasłużonego urlopu. W sobotę przy ulicy Konwiktorskiej Czarne Koszule pokonały Ruch Chorzów i zbliżyły się do ligowej czołówki (6. miejsce). Choć trzeba dodać, że po pierwszej połowie meczu trener gospodarzy Paweł Janas nerwowo majstrował przy kołnierzyku koszuli, poluzowując krawat.

Głównie dlatego, że jego podopieczni nie grali ani skutecznie, ani porywająco. Akcji i strzałów (głównie z dystansu sił próbowali Łukasz Trałka, Adrian Mierzejewski i Bruno) było bardzo mało. Co gorsza, większość z nich była niecelna. Niektórzy wytłumaczenia szukali w padającym przez całe spotkanie deszczu. Taka pogoda nie przeszkadzała jednak drużynie gości, którzy objęli prowadzenie w 24. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Niepewnie przy golu zachował się bramkarz Polonii Michał Gliwa. Po strzale Macieja Jankowskiego futbolówka, nim wpadła do siatki, przeleciała tuż pod ręką 22-letniego golkipera.

- Ruch w pierwszej części gry postawił nam bardzo trudne warunki. My chyba za wolno graliśmy piłką i przez to nie mogliśmy stworzyć bramkowej sytuacji - ocenił Janas.

To, co nie wychodziło przed przerwą, udało się po. Katem Niebieskich został ich były zawodnik, za którego Wojciechowski latem przelał na konto Ruchu milion euro - Artur Sobiech. Dzięki czemu niektórzy chorzowianie mogli otrzymać część zaległych pensji.

Pierwszego gola autor największego pudła środowego meczu z Lechem (2:2) strzelił w 55. min. Asystę przy nim zaliczył... obrońca gości Łukasz Derbich, który zagrał piłkę głową wzdłuż bramki, a Sobiech wbił ją do siatki wślizgiem.

Pięć minut później Polonia już prowadziła. Jakub Tosik, który całkiem udanie gra na prawej obronie zamiast Marka Sokołowskiego, wrzucił piłkę z autu w pole karne. Głową przedłużył ją Sobiech, a trzecią bramkę w ekstraklasie strzelił Euzebiusz Smolarek.

Ozdobą spotkania była akcja z 80. min, po której padł trzeci gol. Były obrońca Ruchu Tomasz Brzyski z rzutu wolnego zacentrował na głowę Trałki. Ten odegrał ją do Sobiecha, który pogrążył byłych kolegów.

- Bałem się tego meczu, bo było to nasze trzecie spotkanie w tym tygodniu. Po przerwie chłopaki wykrzesali z siebie wszystko, co mieli. Cieszę się z tego wyniku, bo choć ostatnio trochę strzelaliśmy, to też traciliśmy. To było dotąd złe. Dziś też było co nieco nerwówki - podsumował Janas, dla którego było to dopiero drugie ligowe zwycięstwo, odkąd objął Polonię.

- Nie mamy się czego wstydzić. Nawet w osłabieniu tworzyliśmy sytuacje, mając m.in. poprzeczkę. Natomiast to, co robiliśmy przy stałych fragmentach gry, to katastrofa - ocenił trener gości Waldemar Fornalik, który nie mógł skorzystać z Macieja Sadloka. Obrońca kupiony latem przez Polonię został wypożyczony do Chorzowa, ale zapis w umowie wykluczył go z sobotniej rywalizacji.

Dodajmy, że ponad 20 min goście grali w osłabieniu, bo czerwoną kartkę za atak dwiema nogami (trafił w piłkę) dostał Rafał Grodzicki. Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, że identycznie zaatakował rywala Marcin Komorowski w piątkowym meczu Legii z Wisłą. Wówczas nie odgwizdano nawet faulu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto