Głównie dlatego, że jego podopieczni nie grali ani skutecznie, ani porywająco. Akcji i strzałów (głównie z dystansu sił próbowali Łukasz Trałka, Adrian Mierzejewski i Bruno) było bardzo mało. Co gorsza, większość z nich była niecelna. Niektórzy wytłumaczenia szukali w padającym przez całe spotkanie deszczu. Taka pogoda nie przeszkadzała jednak drużynie gości, którzy objęli prowadzenie w 24. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Niepewnie przy golu zachował się bramkarz Polonii Michał Gliwa. Po strzale Macieja Jankowskiego futbolówka, nim wpadła do siatki, przeleciała tuż pod ręką 22-letniego golkipera.
- Ruch w pierwszej części gry postawił nam bardzo trudne warunki. My chyba za wolno graliśmy piłką i przez to nie mogliśmy stworzyć bramkowej sytuacji - ocenił Janas.
To, co nie wychodziło przed przerwą, udało się po. Katem Niebieskich został ich były zawodnik, za którego Wojciechowski latem przelał na konto Ruchu milion euro - Artur Sobiech. Dzięki czemu niektórzy chorzowianie mogli otrzymać część zaległych pensji.
Pierwszego gola autor największego pudła środowego meczu z Lechem (2:2) strzelił w 55. min. Asystę przy nim zaliczył... obrońca gości Łukasz Derbich, który zagrał piłkę głową wzdłuż bramki, a Sobiech wbił ją do siatki wślizgiem.
Pięć minut później Polonia już prowadziła. Jakub Tosik, który całkiem udanie gra na prawej obronie zamiast Marka Sokołowskiego, wrzucił piłkę z autu w pole karne. Głową przedłużył ją Sobiech, a trzecią bramkę w ekstraklasie strzelił Euzebiusz Smolarek.
Ozdobą spotkania była akcja z 80. min, po której padł trzeci gol. Były obrońca Ruchu Tomasz Brzyski z rzutu wolnego zacentrował na głowę Trałki. Ten odegrał ją do Sobiecha, który pogrążył byłych kolegów.
- Bałem się tego meczu, bo było to nasze trzecie spotkanie w tym tygodniu. Po przerwie chłopaki wykrzesali z siebie wszystko, co mieli. Cieszę się z tego wyniku, bo choć ostatnio trochę strzelaliśmy, to też traciliśmy. To było dotąd złe. Dziś też było co nieco nerwówki - podsumował Janas, dla którego było to dopiero drugie ligowe zwycięstwo, odkąd objął Polonię.
- Nie mamy się czego wstydzić. Nawet w osłabieniu tworzyliśmy sytuacje, mając m.in. poprzeczkę. Natomiast to, co robiliśmy przy stałych fragmentach gry, to katastrofa - ocenił trener gości Waldemar Fornalik, który nie mógł skorzystać z Macieja Sadloka. Obrońca kupiony latem przez Polonię został wypożyczony do Chorzowa, ale zapis w umowie wykluczył go z sobotniej rywalizacji.
Dodajmy, że ponad 20 min goście grali w osłabieniu, bo czerwoną kartkę za atak dwiema nogami (trafił w piłkę) dostał Rafał Grodzicki. Sytuacja jest o tyle kontrowersyjna, że identycznie zaatakował rywala Marcin Komorowski w piątkowym meczu Legii z Wisłą. Wówczas nie odgwizdano nawet faulu.
Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?