Granica pomiędzy życiem a śmiercią to umieranie. Tu właśnie przez kilka lat tkwił Andrzej Lipiński, autor „Kalinki”, który zmagał się z nieuleczalną chorobą swojego dziecka.
Zobacz koniecznie: Recenzja książki z serii Lektury Reportera "Każdy zrobił, co trzeba"
Na początku jest nadzieja. To ona daje rodzicom siłę, aby nie spać nawet kilka nocy z rzędu. Rodzice małej Roślinki, bo tak nazywa dziecko autor, nie chcą się pogodzić z diagnozą lekarzy i pomocy szukają praktycznie wszędzie. Od najlepszych specjalistów medycyny w różnych krajach aż do uzdrowicieli z Indii i zwykłych oszustów, którzy żerują na ludzkiej tragedii.
Potem przychodzi przyzwyczajenie. Zmaganie się do ciężkim wózkiem, medyczną aparaturą, która przeraża nawet najbliższych członków rodziny, czy podróżami staje się dla rodziców codziennością. Dlatego para nie poddaje się i przemierza wspólnie z Roślinką pół Europy. Zwiedzają kopalnię, a nawet wchodzą na szczyt dwutysięcznika. Te drobne radości są jak przebłyski słońca w pochmurny dzień.
Czytaj także: Recenzja książki z serii Lektury Reportera "Gdy nie nadejdzie jutro"
Na końcu jest czekanie. Kiedy nie ma ratunku jest już tylko odliczanie. Umieranie Roślinki trwa jednak dłużej niż pokazuje szpitalna statystyka. Dlatego razem z nieuleczalnie chorym maluszkiem emocjonalnie umierają też rodzice. Ich odrodzenie jest możliwe dopiero, gdy życie w oczach Roślinki ostatecznie zgasło.
"Kalinka" - Andrzej Lipiński - Wydawca: Dobra Literatura
Imprezy dziś, jutro i w weekend. Sprawdź, co się dzieje w stolicy!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?