Kąpiel z cholerą?

Ratownicy WOPR, którzy maja swoja bazę nad jeziorkiem twierdzą, że ludzie kapią się na własną odpowiedzialność, a dodatkowe, ustne ostrzeżenia nie należą do ich obowiązków.

Co ciekawe innego zdania jest Urząd Dzielnicy Mokotów, wynajmujący ratowników oraz warszawski oddział WOPR, z którego pochodzą dyżurujący nad wodą woprowcy.

- Ludzie kąpią się, bo zagrożenia nie dostrzegają, a opowieści o ewentualnej cholerze ich jakoś nie przerażają – mówi Wiesław Rozbicki, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. - To jest rezerwat przyrody, jest tu naprawdę ładnie, więc trudno się im dziwić. Niestety sprawa z bakteriami cholery nie jest nowa, a badania zostały zlecone bardzo późno. Aktualnie czekamy na wyniki, a można było to zrobić przed sezonem wakacyjnym – dodaje Rozbicki.

Sprawa jest na tyle poważna, że choć Sanepid ma akredytowane laboratorium, na wszelki wypadek, by potwierdzić wyniki, zlecił też badanie Państwowemu Zakładowi Higieny.

Badania tego typu powinna zlecać każdorazowo Dzielnica Mokotów, niestety urzędnicy zrobili to dopiero kilka tygodni temu. Jak twierdzi Jolanta Szulim z Wydziału Promocji i Komunikacji Społecznej Urzędu Dzielnicy Mokotów, zlecenie zostało przedstawione, gdy okazało się że badania na obecność przecinkowca cholery nie są badaniami standardowymi, jeśli chodzi o dopuszczenie kąpieliska do użytkowania.

Wydaje się, że Dzielnica oszczędza na ratownikach, nie daje pieniędzy na remont obiektów - Brak nawet działających natrysków, bo zimą popękały, a teraz by się bardzo przydały. Jeśli już ktoś wszedł do jeziorka, to mógłby się choć trochę opłukać z tej wody…- mówi Wiesław Rozbicki. Zdrowy człowiek przejdzie zakażenie bakteriami łagodnie, a dziecko i starsi ludzie moga chorować bardzo ciężko.

- Naprawę natrysków zlecono, twierdzi Magdalena Stoś z warszawskiego oddziału WOPR, natryski już powinny działać - mówi. I rzeczywiście, powinny, ale nie działają.

Pozostaje oczekiwanie na wyniki badań, które maja pojawić się niebawem...