Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kioski idą na rzeź

Redakcja
- W kioskach kupuję przeważnie papierosy i gazety - mówi pan Paweł, którego spotkaliśmy przy kiosku naprzeciwko Gorzowskiej Lecznicy Specjalistycznej.
- W kioskach kupuję przeważnie papierosy i gazety - mówi pan Paweł, którego spotkaliśmy przy kiosku naprzeciwko Gorzowskiej Lecznicy Specjalistycznej. Jarosław Miłkowski
Z krajobrazu miasta znikają kioski z prasą, biletami i innymi drobnostkami. - Czasami nawet na ZUS nie jesteśmy w stanie zarobić - mówią kioskarze.

- O, zamknięte! A chciałam tu kupić bilet - mówi Danuta Gardzińska. Spotykamy ją na rogu Piłsudskiego i Walczaka. Jest zdziwiona, że pomarańczowy kiosk, który stał obok przystanku autobusowego przy przychodni, jest zamknięty. - Jeszcze kilka dni temu był pełen towaru, a teraz stoi pusty - mówi gorzowianka. Zauważa, że to już kolejny kiosk w okolicy, który został ostatnio zamknięty (wcześniej stało się tak m.in. z tym pomiędzy blokami przy Piłsudskiego, a także przez kościele - „skoczni"). Zamykane są kioski także na innych osiedlach. Ostatnio np. przy ul. Dekerta czy pl. Staromiejskim. Nie ma już kiosków naprzeciwko AWF, przy ul. Matejki (naprzeciwko księgarni), Czereśniowej (koło hotelu Gorzów), koło Tesco przy ul. Górczyńskiej. „Jajecznica" ze Starego Rynku dokończyła żywota przy ul. Chodkiewicza...Ich upadek rzuca się gorzowianom w oczy. - Trochę szkoda, że jest ich coraz mniej. Choć gazety czy papierosy mogę kupić także w sklepie, wolę zajść do kiosku. To ma swój klimat: sprzedawca zawsze znajdzie chwilę, by zamienić kilka słów - mówi Andrzej Kaniewski z Widoku. W kioskach kupuje też przeważnie jakiś upominek dla swojej pięcioletniej wnuczki Asi. - Gdy stoję na przystanku i czekam na autobus, zawsze w oko wpadnie mi jakaś drobnostka: a to lalka, a to jakaś gra. Nie muszę biegać po sklepach, drobne upominki mam pod ręką - mówi naszemu dziennikarzowi.Dlaczego kioski padają? Powód jest prosty: nieopłacalność. - Czasami nawet na ZUS nie zarobiliśmy - mówi pani Magda (nie chce nazwiska w gazecie), która do zeszłego roku prowadziła z mężem kiosk na pl. Staromiejskim. Wszystko przez wysokie opłaty i niskie marże. - Na bilecie zarabia się po kilka groszy. Z doładowania komórek też niewiele było, bo ledwie 3 proc. Do tego od tych niewielkich zysków jeszcze trzeba płacić podatek - mówi pani Magda. Na koszty narzeka też kioskarz z centrum miasta (i on chce pozostać anonimowy). - Za te parę metrów płacę ok. 400 zł. To więcej niż czynsz za mieszkanie. Zimą dochodzi drugie tyle, bo muszę płacić za ogrzewanie, nie mogę przecież oszczędzać na zdrowiu. Do tego ZUS i podatki. Ciężko się zarabia, jeśli klienci szukają przede wszystkim gazet z programem telewizyjnym poniżej złotówki i najtańszych papierosów - mówi.- Kioski, ale także małe sklepiki, padają, bo wpuściliśmy do miasta za dużo gigantów. Gdy rozmawiam z ich właścicielami, mówią, że nie wyrabiają. Należy im pomóc - mówi Jan Kaczanowski, radny SLD. Domaga się już od miasta, by obniżyć czynsze w lokalach pod działalność gospodarczą. Teraz rozważa skierowanie do prezydenta interpelacji w sprawie obniżenia podatków gruntowych, by ulżyć kioskarzom.KOMENTARZObniżmy podatkina mały handelJerzy Synowiecradny POCzasy, kiedy ludzie powszechnie kupowali gazety czy bilety w kioskach, już minęły. Dziś ich funkcję przejęły np. markety i stacje benzynowe. Tam wybór prasy jest duży, kioski wydają się więc już niepotrzebne. Ich właściciele z trudem wiążą koniec z końcem. Często nie są w stanie utrzymać się finansowo. Z upadającego w mieście handlu miasto powinno wyciągnąć wnioski. Jeśli w Gorzowie coraz więcej sklepów oraz kiosków upada, to trzeba obniżyć podatki, by ludziom opłacało się handlować. Dodam jeszcze, że coraz więcej kiosków z prasą ma estetyczny wygląd. Miasto powinno zadbać też o estetykę budek np. z pieczywem.KOMENTARZKioski muszą zostaćJarosław Miłkowskidziennikarz „GL"Choć ulubione tygodniki i miesięczniki mogę kupić w sklepie, a bilet w autobusowym automacie, nie wyobrażam sobie, że z Gorzowa znikną kioski. Powodów jest kilka. Pierwszy: w kiosku mogę poprosić o odłożenie gazety. W supermarkecie to nie do pomyślenia. Drugi: kioskarz to zaprzyjaźniony sprzedawca, z którym można zawsze porozmawiać, a przy kasie w sklepie długo słowa nie zamienię. No i trzeci: gdy nie mam drobnych, biletomat w pojeździe MZK na nic mi się nie przyda. Z banknotem po bilet mogę podejść właśnie do kiosku. Dlatego muszą one zostać. Wierzę, że władze miasta o to zadbają. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto