Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koszalin mojej młodości - fragment wspomnień cd.

Witold Danilkiewicz
Witold Danilkiewicz
Góra Chełmska - pomnik upamiętniający ofiary i wysiłek zbrojny miasta Koszalina w czasie wojny Prus z Napoleonem w latach 1813-1815
Góra Chełmska - pomnik upamiętniający ofiary i wysiłek zbrojny miasta Koszalina w czasie wojny Prus z Napoleonem w latach 1813-1815 Archiwum: Witold Danilkiewicz
Góra Chełmska

Mimo, że od miejsca mojego zamieszkania przy ul.Lechickiej do Góry Chełmskiej jest kilka kilometrów, to byłem tam często, oczywiście najczęściej latem i zimą. Wszystko dzięki linii autobusowej nr 8 uruchomionej w początkach lat 60-tych, łączącej FUB z Górą Chełmską. Przejazd kosztował dosłownie grosze. Bilet ulgowy 20 groszy, natomiast dorośli płacili 80 groszy. Na początku autobus kursował co godzinę, póżniej w odstępach półgodzinych, lecz niestety skrócono jego trasę. Ostatnim przystankiem był szpital miejski.
W końcu lat 50-tych wielkim nakładem pracy i środków finansowych rozpoczęło się zagospodarowanie tych atrakcyjnych terenów rekreacyjnych, położonych tak blisko miasta. Wyremontowano wieżę widokową i udostępniono ją zwiedzającym. W miejscu, gdzie w czasach przed II wojną światową była restauracja, zbudowano nową. Oddano do użytku część hotelową, znajdującą się przy wieży. Wybudowano amfiteatr, uporządkowano leśny stadion sportowy, drogi, tor saneczkowy i stare ścieżki leśne. Powstały place zabaw i wytyczono szlaki turystyczne.
Od początku lat 60-tych miejsce to tętniło życiem. Latem odbywało się tam mnóstwo ciekawych imprez przyciągających tłumy mieszkańców Koszalina. W położonym pośród pachnącego lasu amfiteatrze, występowało wielu znakomitych solistów i zespołów estradowych m.in. Mazowsze, Śląsk, Zespół Pieśni i Tańca Armii Radzieckiej, a nawet zespół estradowy z Chile. Poza wspomnianymi, o ile dobrze pamiętam, występowali tam także Jarema Stempowski i Irena Santor. Obejrzenie tego w tak niezwykłej scenerii pozostawia na zawsze ślad w naszej pamięci.
Na leśnym stadionie odbywały się zawody lekkoatletyczne, mecze piłki nożnej, zawody hippiczne z udziałem jeźdźców m.in. ze stadniny w Białym Borze, czy też, co utkwiło mi szczególnie w pamięci, pokazy powożenia starymi powozami. Wielkiej urody konie, lśniące powozy i ubrani w stroje z epoki stangreci prześcigali się umiejętnościami, gracją i szykiem, a zgromadzona licznie publiczność nagradzała ich wielkimi brawami.
Po imprezach szło się najczęściej do przeszklonej restauracji prowadzonej przez PSS Pionier, z której roztaczał się widok na amfiteatr, z drugiej zaś strony na las i wieżę widokową. Cześć gości siadała przy stolikach na tarasie. Można tam było zjeść smaczny posiłek, wypić oranżadę lub piwo i porozmawiać ze znajomymi.
Miejsce to było atrakcyjne nie tylko latem, a także i jesienią. W przebarwionym jesiennymi kolorami lesie spotkać można było wielu spacerowiczów i grzybiarzy. Grzybów może nie rosło zbyt dużo, za to było bardzo blisko.
Zimą Góra Chełmska przyciągała liczne rzesze narciarzy i saneczkarzy. Kiedy tylko spadł pierwszy śnieg, wypełniał się tłumem tor saneczkowy. Zjeżdżali wszyscy, młodzi i starzy. Podobnie było z narciarzami. Trasy dla każdego, dla początkujących i zaawansowanych. Ja również chętnie jeździłem tam na nartach. Narty co prawda nie były moje. Pożyczałem je od starszego brata, który dużo wcześniej przede mną zdążył objechać wszystkie ciekawsze trasy. Nie było mi łatwo, aby tam dotrzeć. Co prawda istniało wspomniane połączenie autobusowe. Kierowcy jednak niechętnie zabierali pasażerów z nartami. Wszystko zależało od szczęścia i humoru kierowcy. Czasami udawało mi się dojechać na miejsce autobusem, innym razem z nartami na ramieniu pokonywałem kilka kilometrów pieszo przez całe miasto. Była też i wersja „lux". Od czasu do czasu na narty umawiałem się Grzesiem, kolegą ze szkoły podstawowej, wtedy to jego ojciec zawoził nas na miejsce swoją Warszawą. A po jazdach wspaniała gorąca herbata z cytryną w miejscowej restauracji, której smak czuję jeszcze dziś.
Latem Górę Chełmską, zwłaszcza w niedzielę (soboty były dniem roboczym), odwiedzały tłumy gości. Najczęściej punktem docelowym była wieża widokowa i pomnik z krzyżem. Pomnik powstał w 1829 roku i upamiętniał ofiary i wysiłek zbrojny miasta Koszalina w czasie wojny Prus z Napoleonem w latach 1813-1815. Mimo, że wielu odwiedzających to miejsce nie miało wtedy pojęcia komu poświęcony był pomnik, wzbudzał on wielkie zainteresowanie. Cóż, symbol krzyża przemawiał do każdego i przekonany jestem, że koszalinianie ten pomnik bardzo polubili. Dziś krzyża już nie ma i tak naprawdę nie wiadomo, co się z nim stało. Wojny w międzyczasie nie było, więc sprawa jest prosta, zrobili to nasi. Kto wpadł na pomysł likwidacji krzyża, nie wiadomo. Istnieje przynajmniej kilka wersji na ten temat. Krzyż był ciężki, żeliwny, przynajmniej kilkumetrowy. Wersja, że zaczął się rozpadać odpada. Widziałem, był w dobrym stanie. Lekka rdza na starym żeliwie - to normalne. To była porządna, solidna niemiecka robota. Druga wersja, że służba bezpieczeństwa PRL obawiała się, iż będzie on magnesem przyciągającym dawnych niemieckich mieszkańców jest jeszcze większą niedorzecznością. Idąc tym tokiem myślowym należałoby wyburzyć w całym mieście wszystko, co było niemieckie, zaczynając od poczty głównej, a kończąc na...? Komu więc przeszkadzał krzyż? Do zdemontowania krzyża potrzebna była ekipa kilku ludzi z ciężkim sprzętem. Być może są świadkowie tego wydarzenia.
Na ocalałym cokole pomnika jest duża, ładna tablica poświęcona Papieżowi Janowi Pawłowi II, brakuje niestety choćby małej tabliczki informacyjnej od dawnym pomniku z krzyżem.
Starsi mieszkańcy Koszalina pamiętają zapewne, że na wieży 1962 roku zamontowano pierwszą stację przekaźnikową TVP, dzięki której mieszkańcy Koszalina po raz pierwszy mogli odebrać sygnał telewizyjny. Na dole, w budynku po lewej stronie wieży, znajdowało się studio techniczne, dozorowane przez kilku techników. Jako dziecko chodziłem tam często i z nosem przytkniętym do okna oglądałem pierwsze filmy rysunkowe Disneya i plansze telewizji z warszawska syrenką. Przez wiele lat wieża widokowa nie była dostępna dla zwiedzających. Dopiero w drugiej połowie lat 60-tych, po wybudowaniu stacji nadawczej TVP i UKW na Gołogórze, wieżę udostępniono znów zwiedzającym.
Niestety, w latach 70-latach w takim trudzie wybudowana wcześniej infrastruktura, w wyniku zaniedbania władz miasta, zaczęła mocno podupadać. Zamknięto restaurację, podobno z powodu braku wody. Niszczał amfiteatr i stadion. Zaprzestano organizowania jakichkolwiek imprez. Miejsce to straciło bezpowrotnie swój poprzedni charakter, niemniej dla części koszalinian było nadal miejscem spacerów i wypoczynku.
Dziś Góra Chełmska to sanktuarium i miejsce kultu maryjnego. Od lat 90-tych gospodarzem jest zakon sióstr szensztackich. 

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto