Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

List, który poruszy Twoje serce

Inicjatywa dla Zwierząt
Inicjatywa dla Zwierząt
Dostaliśmy w Schronisku taki oto list od pani Magdy, która adoptowała od nas Argona, psiaka "specjalnej troski". Kilka wzruszających, bardzo ciepłych słów o tym, dlaczego warto pokochać staruszka.

Dzień "Dobry"...
Rok temu (plus tydzień) przyjechaliśmy do Was i powiedzieliśmy, że chcemy psa z małą szansą na adopcję. Staruszka. Wzięliśmy 11-letniego (a może więcej...) Argona. Prawie niewidomy, prawie głuchy, z chorą wątrobą, po przebytej grzybicy, więc z małą traumą jeśli chodzi o pielęgnację łap czy brzucha.
Nauczyłam go wchodzić po schodach; pokazałam, że nikt mu w łapy czy pachwiny nic nie zrobi, że nie trzeba od razu zjadać każdej napotkanej białej chusteczki czy szmatki, żeby przypadkiem go nie chcieli przemywać... Daliśmy mu radość z biegania po łące przy bloku, ze spotkań innych psów... Często musiałam mu pokazywać inne czworonogi, żeby w porę się z nimi przywitał zanim przejdą... Tak się cieszył z każdego nowego zwierzaka obok...
Tak się cieszył z każdego zauważonego pomachania do niego, bo nie słyszał wołania... Tak lubił jak się go czasem szturchnęło, kiedy stał i gapił się w ścianę. Cieszył się, że ktoś go znalazł... Nawet jeśli to było 18 raz w tym dniu...
Sam sobie ścielił. Bo ja to zawsze źle robiłam, za równo. Jak można tak gładko słać koc!? Kiedyś miał położoną na zewnątrz gąbkę w pokrowcu. Próbował ją sobie dostosować, pozginać, pozgniatać. Nie chciała współpracować. Szczekał na nią, a jakże! Była nieugięta!
Wzięliśmy tego Staruszka dla niego. Nie dla nas. Dla niego, żeby nie był sam. Może dawno by go już nie było... Wiedziałam, że ta chwila nastąpi, wiedziałam od początku, że czasu jest mało...
Leczyliśmy mu wątrobę, kręgosłup. Potem tylko wątrobę, bo leki na stawy obciążały za bardzo. Jeździliśmy na kontrole i badania. Gotowałam mu jedzenie albo dostawał Hepatic. Nie dostawał nic ze stołu, ani okruszka.
Miesiąc temu miał robione badania. Wątroba była w kiepskim stanie, nerki też nie miały idealnych wyników. Pisałam wtedy, że zostawia mokre plamy na legowisku. Dostał dwa rodzaje leków, plus ciągle dawany Esseliv. Niestety w ciągu tego miesiąca jego stan się pogorszył. Pił bardzo dużo. Przed posiłkiem i po, przed spacerem i po, bardzo często. Jego posłanie było mokre kilka razy dziennie i to nie były już małe plamy. Czasami jak stał, to po chwili leciał na jedną stronę.
Rozmawiałam dzisiaj z weterynarzem. Żadne leczenie nie dawałoby gwarancji, tym bardziej, że mimo leków było gorzej. Pamiętam jak to było z Elwoodem. Nie wiem czy żałuję, że 4 dni walczyliśmy o życie, jeździliśmy z nim na kroplówki bo przecież zaraz wstanie i pobiegnie, bo przecież nic mu nie jest, będzie żył. Nie chciałam Bluesia leczyć na siłę, dla siebie, nie mając żadnej pewności... dodając mu stresu na koniec...
Daliśmy mu rok. Wesoły, ciepły, kochany. Tylko albo aż rok... Wiedziałam o tym, wiedziałam że tak to się skończy, a mimo wszystko siedzę i ryczę jak bóbr. Czy mając psa 15 lat, od szczeniaka z myślą, że będzie żył wiecznie, czy mając psa rok, żeby zapamiętał tylko dobre rzeczy... Nie można się na to nijak przygotować. Można się łudzić, że człowiek jest przygotowany...
Prośba do Mai... Jak zobaczy za Mostem łaciatego kudłatego kundla gapiącego się w jeden punkt... niech go trąci nosem, on się tak strasznie ucieszy...
ps. Rozmawiam teraz z różnymi osobami i im więcej o tym mówię, tym lżej. Każdemu powtarzam, że warto było. Warto było męczyć się na początku, żeby potem zobaczyć jak długą drogę przeszliśmy. Nie wierzyłam, że polubi samochód czy przestanie wiecznie dreptać po domu. Tymczasem potem uwielbiał tymi niedowidzacymi oczami gapić się w uciekający krajobraz. Tak przyjemnie było patrzeć jak powoli zaczyna ufać, wierzyć, że ma człowieka, że jest czyjś, jest ręka, która pomoże gdy swędzą oczy albo uszy wyczyści (a to się okazało takie przyjemne!). Warto było. Warto, na rok, na pół, na miesiąc. Każda noc spokoju i każdy poranek w ciszy, każdy zaliczony spacer i powrót do swojego DOMU. Poczucie, że dało się to na koniec jest bezcenne.
Pozdrawiam M."
W schronisku wszyscy się spłakaliśmy... Sami sobie życzymy, by więcej takich osób znajdowało się i dawało domy naszym SMS-om... bo warto, naprawdę warto. Dla tych psów to już ostatnia szansa na dobre życie.
Więcej o akcji "Wyślij SMS-a do domu": Akcja SMS

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto