Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niedaleko Grudziądza przyjaciele zbudowali dom ubogiej rodzinie. Na fundamencie ludzkich serc

Łukasz Ernestowicz
Łukasz Ernestowicz
fot. Piotr Bilski
fot. Piotr Bilski redakcja
- To "dom ludzkiej dobroci" - mówi samotna matka wychowująca szóstkę dzieci, której ludzie podarowali niezwykły prezent.

To co stało się i dzieje nadal w Szembruku, niewielkiej wsi nieopodal Grudziądza, zasługuje na miano cudu. Ludzie dobrej woli, odważni, nieprzeciętni, o wielkich sercach przez dwa lata walczyli, aby zapewnić godne życie ubogiej rodzinie. Przy wsparciu darczyńców z całej Polski zbudowali jej dom. Szmatami zatykali dziuryJeszcze kilkanaście miesięcy temu Wojtowicze mieszkali rozsypującej się ruderze. Latem deszcz lał się do środka przez nieszczelny dach. Zimą po pokojach hulał wiatr przez dziury w ścianach, pozatykane szmatami. W takich warunkach żyła pani Katarzyna, Bartek, Kinga, Asia, Oliwia, Karolina i Gracjan, który urodził się bez rączek i z jedną krótszą nóżką.Teraz mają ciepły, piętrowy dom z sześcioma pokojami, kuchnią, salonem i dwiema łazienkami. W piątek rodzina wraz z przyjaciółmi świętowała zakończenie budowy.- O Wojtowiczach dowiedziałem się przez przypadek - mówi Leszek Pawlikowski, grudziądzki artysta i jeden z inicjatorów pomocy. - Chcieliśmy ze znajomymi najpierw wyremontować dach, potem stary budynek. Aż kolega powiedział: "zbudujmy im nowy dom!"O tej niezwykłej inicjatywie prawie dokładnie dwa lata temu pisała "Pomorska". Po artykule w gazecie reportaże o rodzinie ukazały się w trzech ogólnopolskich stacjach, a pomoc zaczęła płynąć szerokim strumieniem od mieszkańców Grudziądza, okolicy, województwa i całej Polski.Ubogim pomagali ubodzy- Prywatne osoby, przedsiębiorcy, politycy dzwonili i pytali czego potrzebujemy. Wpłacali pieniądze, ofiarowali materiały budowlane - mówi pan Leszek. - Ale pomagali też tacy, którzy sami potrzebowali pomocy.Jak Jolanta Pestka, samotna matka piątki dzieci z sąsiedniej gminy: - Nie mamy pieniędzy, ale można pomagać w inny sposób. Kopaliśmy fundamenty, utwardzaliśmy drogę. Do tego nie są potrzebne środki finansowe. Wystarczą ręce i głowa.I wielkie serce. Bo tak naprawdę nie na betonie i cegłach stanął ten dom. Jego prawdziwym fundamentem są właśnie serca i dobroć setek ludzi, którzy włączyli się w pomoc ubogiej rodzinie.- Ten dom można nazwać "domem ludzkiej dobroci" - mówi Katarzyna Wojtowicz. - Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomogli. Bardzo się cieszymy!Nie będzie już szczurów w pokoju- W końcu spełniły się nasze marzenia! W swoim nowym, pięknym pokoju będę robiła to co najbardziej lubię: tańczyła i śpiewała - śmieje się mała Oliwia.- Tutaj na pewno nie będzie wielkich szczurów, które biegały w naszym starym domu - mówi Gracjanek.Co teraz będą robić przyjaciele rodziny? - Dalej pomagać - nie ma wątpliwości Leszek Pawlikowski. - Nie zamykamy fundacji, którą stworzyliśmy dla Wojtowiczów. Gracjanek musi być rehabilitowany, będzie potrzebował protez. Najstarsze dzieci będą chciały pójść na studia. Chcemy uzbierać jeszcze trochę pieniędzy, aby zagwarantować rodzinie stabilną przyszłość. Dom już mają.Chcesz jeszcze pomóc? Zadzwoń do pana Leszka - nr tel. 782 947 711

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto