Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skrzyżowanie Kultur 2018: Agata Siemaszko i Lačhe Lavutara przyćmili gwiazdy

Wojciech Rodak
Waldemar Bastos
Waldemar Bastos Fot. Radek Zawadzki
14. edycja festiwalu Skrzyżowanie Kultur już za nami. Prawie wszyscy artyści, którzy pojawili się na scenie namiotu pod PKiN, wprawiali publiczność w zachwyt, a czasem nawet w ekstazę. Największą gwiazdą festiwalu, przynajmniej według mnie, okazała się Agata Siemaszko z romskimi muzykami z Lačhe Lavutara. Zupełnie zawiedli za to muzycy z Ifriqiyya Electrique.

Co najmniej połowa line-upu 14. edycji Skrzyżowania Kultur stanowiły wielkie gwiazdy world music jak Mulatu Astatke, Baobab Orchestra, Bester Quartet, Nneka czy Rokia Traore. Spodziewałem się więc, że czeka mnie wiele wspaniałych sonicznych doznań. Jednak ostatecznie ich ilość przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Na 12 koncertów tylko dwa nie przypadły mi do gustu. Ale wszytko po kolei.

Festiwal otwierał występ kwartetu piosenkarza Waldemara Bastosa. Angolańczyk zaczął od lirycznych ballad, by szybko przejść do energetycznych utworów, zdecydowanie sembowych, które momentalnie "rozbujały" publiczność. Wiele osób wstawało z krzeseł ruszając do tańca po bokach sceny. Druga gwiazda wieczoru, Rokia Traore, budowała napięcie znacznie wolniej. Systematycznie, z utworu na utwór, przechodziła od transowych, nostalgicznych, malijskich bluesów do coraz ostrzejszych hard rockowych protest-songów. W końcu artystka doprowadziła tłum do takiego stanu wrzenia, że dopiero interwencja pani Marii Pomianowskiej, dyrektor programowej festiwalu, udaremniła kolejne bisy.

Środowy wieczór (19.09) rozpoczął koncert Wowakin Trio pod wodzą Pauli Kinaszewskiej. Zaserwowana przez nich polska muzyka ludowa, przaśne obertasy i mazurki, nawet dla mnie, osoby sceptycznie do tego gatunku nastawionej, zabrzmiały przystępnie i ciekawie. Natomiast Bester Quartet, czyli znani wirtuozi z Krakowa, grający muzykę z pogranicza jazzu, klasyki i brzmień klezmerskich, urzekli publiczność magią swoich solowych popisów. Na mnie największe wrażenie zrobił Oleg Dyyak, który nie tylko dokazywał na wszelakich instrumentach perkusyjnych, ale również grał na duduku (ormiańskim flecie; rzadko można usłyszeć ten instrument na koncertach). Wieczór zamykał projekt Marii Pomianowskiej, w towarzystwie trzech studentek oraz irańskiego kompozytora-instrumentalisty Hosseina Alizadeha, który przywiózł ze sobą dwóch muzyków. Artyści pracowali nad utworami dosłownie 4 dni przed festiwalem. Ostatecznie polsko-perska fuzja zabrzmiała świetnie. Suki biłgorajskie idealnie współbrzmiały z tarami (perskimi lutniami), przenosząc publiczność do muzycznego raju krain Orientu.

Czwartkowy wieczór z pewnością zapisał się złotymi zgłoskami w kronikach festiwalu Skrzyżowanie Kultur (jeśli takowe są prowadzone). Wszystko to dzięki Agacie Siemaszko, drobnej blondynce obdarzonej niepospolitym głosem i charyzmą. Artystka, nagradzana m. in. na festiwalu Nowa Tradycja, tym razem zaprezentowała kompozycje inspirowane folkiem z terenów Węgier, Rumunii, Słowacji, Serbii i na okrasę odrobiną akcentów polskich. Jej głęboki i zmysłowy wokal uzupełniali romscy muzycy z projektu specjalnego Laćhe Lavutara. Publiczności z pewnością zapadły w pamięć solówki trójki z nich. Dynamiczną grą imponowała młoda i piękna skrzypaczka Barbora Botošova ze Słowacji. Lirycznymi, bardzo jazzującymi, improwizacjami odznaczał się cymbalista Miroslav Rajt. Inny cymbalista, węgierski gwiazdor i niekwestionowany mistrz swego instrumentu, Kalman Balogh, wprawiał w podziw "nadludzko" szybkim wygrywaniem melodyjnych fraz, zaskakiwał różnorodnością brzmienia cymbałów i zmiennością stylistyki muzycznego wątku. Każdy utwór nagradzany był całkowicie zasłużoną owacją. Czuć było świeżość i radość wspólnego muzykowania tej nowopowstałej formacji. Miejmy nadzieję, że specjalny projekt zostanie zwieńczony płytą. Trzymam za to kciuki.

Po dawce muzyki romskiej, publiczność otrzymała porcję tanecznych rytmów rodem z Kuby i Afryki Zachodniej. Dostarczyli je senegalscy weterani (48 lat na scenie!) z Orchestra Baobab. Niemłodzi panowie z młodzieńczą werwą porwali publikę do tańca. Szczególnie energią i sztubackim poczuciem humoru wykazywał się wysoki i chudy saksofonista Issa Cissoko.

Piątkową, taneczną, serię koncertów otworzył King Ayisoba, najbardziej znany wykonawca muzyki kologo z pogranicza Ghany i Burkina Faso. Razem ze swoimi czterema kompanami stworzyli niesamowite widowisko. Z pomocą raptem dwóch bębnów, trąby, tykwy i arcyprymitywnej gitary (miała dwie struny, ale King Ayisoba na początku koncertu jedną z nich zerwał; w żaden sposób nie utrudniło mu to dalszego występu) wprawili tłum w paramistyczny trans. Po nich wystąpiła chyba najbardziej popularna artystka tego festiwalu, Nneka. To ona z pewnością sprowadziła pod PKiN najwięcej publiczności. Zgromadzone tłumy skutecznie wypłoszył trzeci zespół, który pojawił się na scenie tego wieczoru - Ifriqiyya Electrique. Po przesłuchaniu ich albumu byłem do nich przychylnie nastawiony. Rozbudzili moją ciekawość. Jednak to, co zaprezentowali na scenie, kompletnie mi nie odpowiadało. Zresztą nie tylko ja przeżyłem rozczarowanie - w toku ich występu nastąpił wręcz exodus słuchaczy z festiwalowego namiotu. Większość ludzi po kilku minutach uciekała przed serwowaną przez Tunezyjczyków i Francuzów metalowo-elektroniczną kakofonią, pełną trudnych do wytrzymania infradźwięków przypominających nalot bombowców lub maksymalnie nagłośnioną pracę młotów pneumatycznych. W dodatku generowaną w 80 proc. z komputera. W przyszłości sugerowałbym sprowadzanie takich grup raczej na festiwale muzyki elektronicznej. Na Skrzyżowaniu Kultur pasowali średnio, szczególnie widowni o zbyt wysokim progu wrażliwości.

Ostatni wieczór festiwalu rozpoczął występ trio Tigany Santany, lirycznego pieśniarza-gitarzysty rodem z Salvador da Bahia w Brazylii. Poetyckie, filozoficzno-eteryczne ballady uświetniały solówki doskonałego perkusjonisty (niestety nie zapamiętałem jego imienia). Po nim na scenie pojawił się 75-letni król ethio-jazzu Mulatu Astatke z brytyjskim big-bandem (mam wrażenie, że większość stanowili muzycy z The Heliocentrics). Wystąpił z mniej więcej tym samym repertuarem co 9 lat temu w klubie Palladium. "Żelazne" hity ze ścieżki do filmu "Broken Flowers" - "Yegelle Tezeta", "Yekermo Sew", "Gubèlyé" - uzupełniały m. in. kawałki "The Way To Nice" (z nowego albumu "Mulatu Steps Ahead") czy "Cha cha" (z płyty "Inspiration Information 3"). Oprócz samych kompozycji zachwycały improwizacje saksofonisty Jamesa Aberna i jego kolegi trębacza. Ten świetny koncert efektownie zakończył Skrzyżowanie Kultur.

Pani Marii Pomianowskiej i jej współpracownikom należą się gromkie brawa. Zorganizowali festiwal na najwyższym poziomie artystycznym. Poza Ifriqiyya Electrique, wszystkie ich typy okazały się strzałami w dziesiątkę, o czym świadczyła wysoka frekwencja każdego koncertowego wieczoru. Z niecierpliwością czekam na powtórkę w przyszłym roku. Oby następne władze Warszawy dofinansowały Skrzyżowanie Kultur równie hojnie jak obecne. Oby.

POLECAMY:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Skrzyżowanie Kultur 2018: Agata Siemaszko i Lačhe Lavutara przyćmili gwiazdy - Portal i.pl

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto