Spacery po Łomży - inne spojrzenie

Spacer po Łomży, szczególnie z małymi dziećmi, to także niebezpieczeństwo. W Łomży zapanowała moda na trzymanie w blokowych klitkach psów groźnych ras. Na ulicach spotyka się: pitbulle, rottweilery, amstafy i różne mieszańce.
Często chodzę ze swoimi dziećmi na spacery. Dzieci jak dzieci, na widok biegającego psa reagują z radością. Moi synkowie od dawna proszą mnie o kupno pieska. Nie mają swojego, to chcą chociaż pogłaskać każdego spotkanego.
W naszym dość ciasnym mieszkaniu, kiedy oboje pracujemy, a teściowa ma masę innych obowiązków, pies by się tylko męczył. To żadne wyjście wypuścić psa na balkon i zamknąć drzwi. Pies to żywe stworzenie, a nie zabawka do przytulania! Szkoda, że tak wielu ludzi tego nie rozumie!
Na spacerach widzę, jak wielu jest nieodpowiedzialnych właścicieli czworonogów. Wielki amstaf biega po "Alejkach" bez kagańca, a za nim maszeruje młody człowiek z papierosem w zębach. Nie wiem czy wyszedł na dymka, czy na spacer z psem? Psisko z warkotem rusza w stronę dzieci i jest tylko moja reakcja, bo młodzian stoi i bezmyślnie się gapi. Zza następnego drzewa wyskakuje rottweiler, ciągnie za sobą smycz, ale znowu brak kagańca!!!
Alejki słyną z grup meneli, z biegających bez nadzoru psów, a przecież byłoby to fajne miejsce do spacerów. Tak jest wieczorami i w okolicach strzelnicy, także w parku miejskim czy alejkach przy Skateparku. Nie tylko wieczorem. Każdy pies może stworzyć zagrożenie dla ufnego dziecka.
Dziecko chce tylko pogłaskać i przytulić pieska. Moi synkowie po przewróceniu jednego z nich przez wielkiego mieszańca, zrozumieli, że nie każdy pies to przyjaciel. W przedszkolu i szkole mieli lekcje reagowania na atak psa.
Dopóki właściciele psów nie zrozumieją, że ciąży na nich obowiązek bezpiecznego wyprowadzania psów, to nadal będziemy dowiadywać się o potwornie okaleczonych dzieciach.