Spójnia Stargard - Zastal Zielona Góra 82:89

Gospodarze źle zaczęli mecz. Przez trzy minuty nie tylko nie zdobyli punktów, ale zaliczyli sześć strat. Nic więc dziwnego, że przegrywali 0:7. Kiedy wreszcie zaczęli trafiać, szybko zniwelowali straty. Jednak kolejny przestój znów sporo ich kosztował i w 7 minucie było 7:13. To i tak była niewielka strata, bo gdyby Zastal wykorzystał wszystkie swoje szanse, mógł odskoczyć na kilkanaście punktów.
 
Gospodarze lepiej zaczęli grać, kiedy na parkiecie pojawił się Jerzy Koszuta. Po jego przechwytach i efektownych wsadach piłki do kosza najpierw straty zostały odrobione, a w 13 minucie Spójnia wyszła na prowadzenie.
 
W drugiej kwarcie nasz zespół zaczął też trafiać z dystansu. Po trzech trójkach w 17 minucie było 34:27. Potem jednak znowu stanął i goście przed główną przerwą zmniejszyli straty do dwóch punktów.
 
Na początku trzeciej kwarty obie ekipy grały nieskutecznie. Wejścia na siłę pod kosz nie przynosiły rezultatu, nie wychodziły też rzuty z dystansu. W pięć minut oba zespoły zdobyły tylko po 5 punktów. Później nie było lepiej. W 18 minucie był remis 43:43. Goście pierwsi się przebudzili i po trzech kolejnych skutecznych akcjach odskoczyli na siedem punktów.
 
Czwartą kwartę dobrze zaczęli nasi koszykarze. Grali dokładniej w ataku i agresywnie w obronie i w 32 minucie prowadzili 57:53. Potem były nerwy i gra przy remisie. Na koniec tej części gry zimną krew zachował Hubert Mazur, który rzutem za 3 punkty doprowadził do dogrywki.
 
W niej górą byli goście, głównie dzięki Marcinowi Fligerowi, który faulowany nie mylił się z linii rzutów osobistych.
 
W 5 kolejce stargardzianie zagrają w Łodzi z zajmującym miejsce w drugiej połowie tabeli ŁKS-em (24.10).
 
_______________________________
Spójnia Stargard - Zastal Zielona Góra 82:89 (19:19, 17:15, 13:19, 24:20, dogr. 9:16) Spójnia: Stokłosa 16 (dwa razy za 3 pkt), Mazur 15 (5), Dłoniak 12 (1), Koszuta 12, Bodych 10, Grudziński 9, Grzegorzewski 4, Molenda 2, Polowy 2, Dylik, Soczewski.