Ul. Konopnickiej. Nie da się tu normalnie żyć

Siedmioosobowa rodzina mieszkała przy ul. Piłsudskiego w Stargardzie. Musiała się wyprowadzić, bo ruszała rewitalizacja kwartału. Elżbieta Szymańska z mężem i piątką dzieci w listopadzie 2009 roku trafiła do budynku przy ul. Konopnickiej.
– To mieszkanie po eksmisji – mówi Elżbieta Szymańska. – Jak się tu wprowadzaliśmy ściany były pobiałkowane, wstawiono okna i drzwi. Minęło trochę czasu i wilgoć zżera ściany. W jednym pokoju jest cała zniszczona, w drugim robi się to samo.
Rodzina Szymańskich ma żal do pracowników Stargardzkiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego.
– Jak się przeprowadzaliśmy, to nic nie mówili że są problemy z wilgocią – mówi pani Elżbieta. – Przychodzą tu co jakiś czas. Obiecali że pomogą. Ale ostatnio usłyszałam od nich, że mam sobie sama silikonem zalepiać szpary w oknach.
Kolejnym problemem jest piec centralnego ogrzewania.
– W 2009 roku był zamontowany, a w kolejnym trzeba było go wymieniać – mówi Elżbieta Szymańska. – My płaciliśmy ponad sześć tysięcy złotych za materiały, a robociznę opłacało STBS. Centralne jest źle zrobione, a nikt nie chce tego poprawić. To na pewno przyczynia się do tego, że jest problem z wilgocią.
Przedstawiciele STBS tłumaczą, że lokatorzy niedostatecznie ogrzewali mieszkanie i była zła wentylacja, co doprowadziło do pleśni, odkształcenia parapetów i nieszczelności. Wykonawca montażu okien odmówił usunięcia nieszczelności, mówiąc że przez niedogrzanie mieszkania wypaczony jest parapet.
– Problemy z pleśnią wynikają z niewłaściwej eksploatacji lokalu, utrzymywania zbyt niskiej temperatury i dużej wilgotności – wyjaśniają pracownicy STBS. – Z kolei przecieki instalacji c.o. spowodowane są nieszczelnością zamontowanych zaworów odcinających. Zamontowano zawory dławicowe zakupione przez najemcę, które co jakiś czas należy konserwować i uszczelnić. Wykonanie takich prac należy do obowiązków najemcy i wynika to z przepisów ustawowych oraz umowy najmu.