- W Wiśle pływają zdrowe i czyste ryby! - mówią wędkarze z Grudziądza

Byli tacy, którzy śmiali się z podróżnika Marka Kamińskiego jedzącego ryby z Wisły i pijącego z niej wodę, kiedy w 2010 roku spływał kajakiem królową polskich rzek.Grudziądzcy wędkarze może pić prosto z Wisły by się nie odważyli. Ale jeść ryby? Oczywiście że tak!Młodzi połknęli haczyki- Zapewniam, że są całkowicie jadalne, a w smaku nawet wyborniejsze niż te poławiane w okolicznych jeziorach - mówi Piotr Polakowski, wędkarz, który startował w ostatnich zawodach nad Wisłą. Razem z nim w szranki stanęło około 20 innych, starszych i młodszych pasjonatów wędkarstwa. - Przyjechałem razem z wnukiem. Łowi samodzielnie niedaleko mnie. Chciał spróbować jak to moczyć kij w Wiśle.I jak?- Świetnie! Zupełnie inaczej niż na jeziorze - mówi podekscytowany 11-letni Patryk, wnuk Piotra. - Tutaj co kilka minut bierze jakaś ryba. Co chwilę coś wyciągam i okazy są większe niż w jeziorach.Patryk połknął haczyk - złapał bakcyla. - Często jeżdżę z dziadkiem na ryby. To już moja pasja. Zresztą nie tylko moja. Wielu moich kolegów z klasy i szkoły zaczyna się tym interesować.W zawodach brało udział kilku juniorów. Każdy w siatce miał od kilku do ponad dziesięciu pluskających, srebrzystych, małych i średnich ryb.- Co lubię w wędkowaniu? Najbardziej oczywiście moment, kiedy ryba bierze i muszę z nią trochę powalczyć, żeby wyciągnąć z wody. Bardzo silne są karpie i sandacze - mówi 8-letni Szymon, który na zawody przyszedł razem z tatą.- Jego rekord to ponad 40 centymetrowy szczupak. Nie był wymiarowy i trzeba go było wypuścić, ale mimo wszystko rekord - dodaje tata Piotr Pik. - Razem na ryby chodzimy tak często jak to możliwe. Jak tylko jest pogoda. Syn już prawie wszystko wykonuje samodzielnie. Ja go tylko kontroluję.Pierwsze zawody po remoncie stanicyNiektórym starszym wędkarzom wiodło się na zawodach gorzej niż juniorom.- To pierwsza moja ryba! - ucieszył Tomasz Górski, wyciągając 20 centymetrową sztukę. - Panują bardzo trudne warunki. Mamy wyjątkowo niesprzyjający, silny wiatr.Przy takich warunkach trzeba się napracować. Niełatwo jest wymachiwać co chwilę 11 metrowym kijem - bo taką długość mają standardowe wędki do łowienia ryb w rzece.Zawody nad Wisłą rozegrano w ubiegłą sobotę. To pierwsza tego typu impreza po odbudowaniu stanicy wędkarskiej nad rzeką, po pożarze obiektu.- To nasze małe święto. Remont kosztował kilka tysięcy złotych. Naszą siedzibę udało się naprawić z pieniędzy Polskiego Związku Wędkarskiego. Oczywiście w pracach pomagali także sami wędkarze - mówi Tadeusz Szczodrowski, prezes miejskiego koła PZW.Do tego koła należy około 900 wędkarzy. W samym Grudziądzu jest ich o wiele więcej - zrzeszonych w innych kołach - aż kilka tysięcy.- Obecnie stawiamy na młodzież, która coraz chętniej garnie się do wędkowania - mówi prezes Szczodrowski. - Mamy dla nich nawet 70 procentowe zniżki na karty wędkarskie.Pływają raki i troć jeziorowaSzef koła również podkreśla znaczenie Wisły dla grudziądzkich wędkarzy. - Trzeba zerwać ze stereotypem, że nasza rzeka to brudny i zanieczyszczony akwen - podkreśla. - Wisła z roku na rok jest czystsza. Zamykane są kolejne kolektory ściekowe na jej górnych odcinkach. Choć trudno w to uwierzyć, w wodzie pływają raki! Można też spotkać troć jeziorową, która pływa tylko w czystych zbiornikach.W zawodach organizowanych nad Wisłą wygrał Remigiusz Bojarski, który złowił 3,6 kilograma ryb. Drugie miejsce zajął Jerzy Kapajerski z wynikiem 2,5 kilograma w sieci. Trzecie przypadło Leszkowi Matulisowi - 2,2 kilograma ryb.Wśród juniorów najlepszy był Szymon Pik, który złowił 2,5 kilograma, a drugi był Patryk Łukaszewicz z wynikiem 1,8 kilograma.