Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadki, Warszawa: mandaty to nie sposób na poprawę bezpieczeństwa. Czas na realne zmiany

Przemysław Ziemichód
Przemysław Ziemichód
Krystian Dobuszyński
Warszawa karze kierowców, a ofiar wypadków drogowych nie ubywa. 17 listopada obchodziliśmy dzień ofiar wypadków drogowych. Co zrobić, by tragedie takie jak ta na ulicy Sokratesa nie powtarzały się w przyszłości? Dalsza część tekstu poniżej.

Miasta dla kierowców

Współczesne miasta stworzone są dla samochodów, bo te zwyczajnie generują zyski ze strefy płatnego parkowania, mandatów, fotoradarów,prywatnych parkingów, stacji benzynowych, akcyzy i opłat. Dlatego większość zmian w zakresie bezpieczeństwa uderza w kieszenie właścicieli pojazdów.

Niestety, w ten sposób nie rozwiążemy problemu wypadków z udziałem pieszych. Dość brutalnie przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy media obiegają zdjęcia z tragedii takich, jak ta na ulicy Sokratesa, gdzie mężczyzna ratujący swoją rodzinę stracił życie pod kołami rozpędzonego samochodu. To nie jedyny taki przypadek.

Wypadek na Sokratesa to tylko jedna z wielu tragedii

To, co wydarzyło się na Sokratesa nie jest odosobnionym incydentem, a raczej przypadkiem w serii czarnych zdarzeń, które mają miejsce w stolicy od wielu lat. W 2017 roku na ulicy Wysockiego inny sportowy samochód zabija 23-letniego mężczyznę. Pojazd jechał tak szybko, że zatrzymał się dopiero sto metrów za miejscem wypadku.

W tym samym roku pod koła odurzonego narkotykami kierowcy wpada 13-letni chłopiec. Kolejny rok przynosi kolejny podobny wypadek - Uczennica Zespołu Szkół nr 26 na Ochocie zostaje potrącona przez kierowcę, którego szuka następnie cała Warszawa. W styczniu 2019 roku, w szpitalu umiera mieszkanka Bielan potrącona na przejściu dla pieszych. Kierowca ucieka z miejsca zdarzenia.

To tylko część wypadków z długiej i czarnej serii potrąceń pieszych na przestrzeni ostatnich lat. Pomimo licznych, mniej lub bardziej sensownych działań władz miasta, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom, wypadki tego typu zdarzają się nadal. W czerwcu tego roku życie na przejściu stracił starszy mężczyzna. Przyczyną tragedii, podobnie, jak w pozostałych przypadkach było nieprzestrzeganie przepisów i brawura.

Wypadki dzieją się na przejściach

Potwierdza to rzut oka na właśnie opublikowane przez urząd statystyczny dane odnośnie wypadków drogowych. Lwia część sprawców to kierowcy samochodów osobowych - 841 osób w stolicy i 2842 w województwie Mazowieckim. Piesi w 2018 roku powodowali wypadki 81 razy w Warszawie i 275 razy na terenie województwa.

A inni sprawcy? Motocykliści - 18, Kierowcy ciężarówek - 27. Prawie połowa wszystkich zdarzeń miała miejsce ponieważ sprawcy nie przestrzegali pierwszeństwa przejazdu lub zachowali się w sposób nieprawidłowy w stosunku do pieszych. Oznacza to np. wyprzedzanie na przejściu.

Jeżdżą szybko, bo mogą

Jak przeciwdziałać tego rodzaju sytuacjom? Oczywiście, najbardziej rozpowszechnionym i najbardziej intratnym sposobem walki z piratami drogowymi są mandaty. Gdy w 2012 roku pisaliśmy o nowych urządzeniach, koszt fotoradaru opiewał na kwotę 25 tys. złotych, a urządzenie mogło się zwrócić bardzo szybko. Ustawiona na ulicy Sobieskiego żółta budka już wtedy mogła pochwalić się zarobkami na poziomie miliona złotych. Czy kary za nadmierną prędkość sprawdzają że ściągamy nogę z gazu? Niekoniecznie.

Według raportu ZDM, na niektórych trasach nawet ponad 97 proc. kierowców przekracza dozwoloną prędkość. Wedle wyliczeń drogowców, na samym tylko moście Poniatowskiego w ciągu jednego roku można by odebrać prawie 400 praw jazdy. Rekordzista pędził na tym odcinku ponad 180 km/h. Przypomnijmy, że dozwolona prędkość w tym miejscu jest prawie czterokrotnie niższa. Być może zainstalowanie w tym miejscu odcinkowego pomiaru prędkości mogłoby rozwiązać część problemów. Trudno jednak zapełnić wszystkie ulice urządzeniami pomiarowymi. Kierowcy jeżdżą szybciej, niż powinni, bo zwyczajnie mogą.

Nagminnym problemem przejść dla pieszych są kierowcy parkujący tuż przy skrzyżowaniach z zebrą lub na samym przejściu. Kierowca jadący, szczególnie z dużą prędkością najczęściej nie widzi nawet przechodnia, który wkracza na jezdnie. Z problemem nagminnego zasłaniania kierowcom widoku próbowało walczyć ZDM kampanią społeczną "10 metrów zachowaj (się)". Ukryta kamera rejestrowała w niej zachowania przechodniów zapytanych o powód parkowania przy, a nawet na przejściu dla pieszych. Powody były bardzo różne. Najciekawsze? "Mnie stać, żeby sobie tu stać" - odpowiada jeden z mężczyzn. Sam spot poruszył więc najważniejszy problem: dla wielu z nas przepis o potrzebie zachowania odległości 10 metrów od pasów jest przepisem martwym.

Co możemy zrobić?

Zamiast kolejnych fotoradarów miasto powinno skupić się na działaniach, które przyniosą realne skutki. Takie może przynieść zwiększenie nacisku bezpieczeństwo w urbanistyce. Krokiem w tym kierunku są z pewnością inicjatywy woonerfów, czyli ulic - promenady nastawionej na ruch pieszych.

Tu uprzywilejowani są piesi oraz rowerzyści, ale kierowcy mogą liczyć na miejsca parkingowe,a poruszanie się samochodem, choć ograniczone nie jest niemożliwe. Krok dalej idą jeszcze miasta takie jak chociażby Barcelona, gdzie zamknięto dla ruchu prawie w całości duże sektory ulic, zamienione w promenady, deptaki, ulice handlowe.

Zobacz, jak wyglądać ma warszawski Woonerf

Na Kabatach powstanie pierwszy woonerf. Mieszkańcy dostaną u...

Przestrzeń współdzielona

Wszystko to wpisuje się w koncepcję tzw. przestrzeni współdzielonych, gdzie nie występuje już podział na jezdnie i chodniki, a wszyscy uczestnicy ruchu poruszają się w tej samej przestrzeni. Oznacza to znaczne ograniczenia w prędkości poruszania się samochodów oraz większą uwagę kierowców. Możemy myśleć o takich przestrzeniach jak o drogach wewnętrznych na osiedlach, tyle, że tu pojawiają się dodatkowo ronda. Tak jak w angielskim Poynton.

Zaletą wszystkich tych rozwiązań jest fakt, że zmuszają one kierowców do radykalnego ograniczenia prędkości bez potrzeby budowy sygnalizacji świetlnej, progów zwalniających czy znaków, które łatwo zignorować. Brak świateł i skrzyżowań rozładowuje też częściowo korki i wbrew pozorom, przyspiesza komunikację.

Złą sławą okryta jest oczywiście Praga Południe. Tam sytuacja nie wygląda najlepiej na tle innych dzielnic, ale nie widać też niepokojących sygnałów dotyczących nagłego wzrostu przestępczości. Uważajcie na siebie chociażby w okolicach Ronda Wiatraczna.
.

Najbardziej niebezpieczne miejsca w Warszawie. Tutaj lepiej ...

Po tragicznym wypadku na Bielanach, grupa lokalnych aktywistów chciała wziąć sprawy w swoje ręce - zebraliśmy się na Bielanach, żeby zaprotestować przeciwko ciągłemu spychaniu bezpieczeństwa pieszych na dalszy plan. Przeciwko procedurom, które paraliżują inicjatywy mieszkańców na rzecz poprawy bezpieczeństwa - mówiła jedna z organizatorek protestu pod koniec zeszłego miesiąca. Władze miasta jak na razie z protestującymi rozmawiać nie chcą. Czy będą chciały zmieniać miejski krajobraz, tak by uczynić go bezpieczniejszym? Mało prawdopodobne.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto