Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Xanadu zagra w Progresji - wywiad

Ewa Stołowska
Ewa Stołowska
11 września w Klubie Progresja wystąpi bydgoska grupa Xanadu. O tym, że rock progresywny wciąż ma wielu fanów opowiadają sami muzycy w wywiadzie dla MM-ki.

- Hubert: Na pewno padnie pytanie o nazwę;)
Ewa Stołowska: Tak, jako pierwsze. Złe pytanie? Wyczytałam, że Xanadu to kraina, w której każde zdarzenie jest zapisywane. Czy to wasza deklaracja szczególnej czujności w życiu…?
- Hubert: Zbiję cię z tropu. Nazwa nie pochodzi od tej krainy. Została ona po zespole, w którym kiedyś grałem. Uwielbialiśmy utwór zespołu Rush - „Xanadu”. Podobało nam się samo brzmienie słowa, znaczenia szukaliśmy później.

Hubert, ty jesteś pomostem między pierwszym Xanadu, a obecnym. Jak wypada porównanie dwóch wcieleń zespołu? Co się zmieniło?

- Hubert: Zmienili się oczywiście ludzie, ale nie przeminęła fascynacja rockiem progresywnym. Dużo się w tej muzyce wydarzyło przez te wszystkie lata. Na pewno jesteśmy dojrzalsi, mamy więcej doświadczenia, nie zamykamy się w rocku progresywnym, dzięki czemu nasze brzmienie jest ciekawsze. Dochodzi u nas do fuzji odmiennych gustów, osobowości i inspiracji, pewnego artystycznego kompromisu.

Jaki jest rozkład sił w zespole?
- Przemek:
Proces tworzenia najczęściej polega na improwizacji, bazujemy na aktualnych emocjach. Po wstępnym szlifie na próbie zabieramy utwór do domu i pracujemy nad nim samodzielnie, po czym konsultujemy się na kolejnym spotkaniu.
- Hubert: Nie mamy natomiast osoby odpowiedzialnej za promocję i chętnie byśmy taką osobę przyjęli. Na razie promujemy się we własnym zakresie. Naszym jedynym okienkiem na świat - stroną na myspace - zajmuję się ja, Przemek odpowiada za kontakt z organizatorami koncertów, Tomek za logistykę, Mario na razie ma status nowego i niczego nie załatwia, Adam szuka miejsc, w których moglibyśmy zagrać.

Jak się poznaliście?
- Hubert:
Ogólnie powiedzieć można – dzięki mocy Internetu, z ogłoszeń na portalach muzycznych. Z Przemkiem znaleźliśmy się kiedyś w zespole, który zamierzał grać nowoczesny jazz, daliśmy nawet jeden koncert. W tamtym czasie zależało nam przede wszystkim na tym, żeby grając gdziekolwiek, pracować nad warsztatem. Przemek i ja mieliśmy jednak nieco inne zapatrywania muzyczne i postanowiliśmy je realizować. Daliśmy ogłoszenie, że szukamy ludzi do zespołu, a w tym samym czasie pojawiło się ogłoszenie Adama i Tomka.

- Tomek: Adam i ja graliśmy w innym bandzie, który zarzuciliśmy po spotkaniu z Hubertem i Przemkiem.
- Hubert: Tomek jest gitarzystą i szukał, z Adamem, perkusisty, ale ja powiedziałem, że bez Przemka nigdzie się nie ruszę – albo z nim, albo wcale!
- Tomek: Tak powiedział, potwierdzam! Doszło do fuzji formacji jazzowej i formacją jeszcze wtedy nieokreśloną. Dołączyła do nas na pewien czas wokalistka, Paulina Tomaszewska (dawniej głos Arytmii).
- Hubert: Długo szukaliśmy wokalisty lub wokalistki. Ola była naszym kontaktem internetowym.
- Tomek: I była przesłuchiwana w pierwszym składzie, w którym grałem, ale nie trafiła w gusta tamtych muzyków. My ją jednak zapamiętaliśmy.
- Hubert: Zadzwoniliśmy, przyszła, zaśpiewała dobrym, mocnym głosem i została. Następnie szukaliśmy klawiszowa, bo w studiu wsparł nas Marcin Grzella, nie mieliśmy natomiast klawiszowa na koncerty. Tomek zastępował go chwilowo, grając na procesorze gitarowym „klawiszowe” rzeczy. Z Mario były przeprawy, raz chciał, raz nie chciał, nie mógł, przewinęło się też czterech innych klawiszowców, od lipca tego roku jest jednak z nami Mario – czyli Mariusz Wawrzyniak. Fajny facet i fajnie gra, nawiasem mówiąc – jedyny w zespole muzyk z wykształcenia.

Nie byliście zdecydowani czy wolicie wokalistkę czy wokalistę?
- Hubert:
W tego typu składach rzadko pojawiają się kobiety.
- Przemek: Olka właściwie nie siedziała w naszych klimatach.
- Hubert: Jest z innej bajki, zachwycona Arethą Franklin, Janis Joplin, bliżej jej do jazzu czy tradycyjnego bluesa. Jej głos jednak komponuje się z naszym brzmieniem i tak jest ciekawiej, inaczej.

Też mieliście to skojarzenie z O.N.A., z Chylińską?
- Hubert: Ola ma w pewnych rejestrach charakterystyczny szmer na strunach głosowych. Wszyscy komentują: o, Chylińska, Chylińska! Dla mnie Olka to po prostu Olka, ale ludzie lubią porównywać muzyków, muzykę, poszczególne rozwiązania. W muzyce dziś chyba niczego zupełnie nowego nie da się odkryć. Zawsze się śmieję, że ludzie najbardziej lubią piosenki, które kiedyś słyszeli.

W styczniu nagraliście demo.
- Hubert:
W lutym. Cały czas coś do niego dogrywamy, planujemy też wysłać je na mastering do Grzegorza Piwkowskiego do Warszawy. To znana osobistość – jak radio widzi na płycie jego nazwisko, puszcza materiał w eter, inaczej jest, kiedy mastering robił jakiś pan Witek z poczty… Wiadomo, chcielibyśmy medialnie zaistnieć, każdy artysta potrzebuje odbioru. Nikt z nas nie liczy na karierę a la Feel, bo nie gramy popu, ale chcielibyśmy być rozpoznawani, jeździć na festiwale, bawić się tym, co robimy.

Jak godzicie muzykę z codziennością?
- Hubert:
To nie są czasy, kiedy pracuje się od 7 do 15 i idzie do domu.
- Przemek: Trzeba wiele poświęcać, ale dla mnie muzyka i to, że działam z tymi ludźmi, to źródło silnej motywacji. Fajnie spędzamy czas, to nas wszystkich po prostu kręci.
- Hubert: Każdy z nas ma jakieś zobowiązania, rodzinę, kredyt… Muzyka to nasze kosztowne i himeryczne hobby.
- Tomek: Żeby zabrzmieć, trzeba wydać kilka tys. złotych - razy ilość członków w zespole.

Pytanie o etykę: czy sprzedalibyście się, pozwolilibyście manipulować przy swoim stylu, żeby zyskać na popularności?
- Hubert: Nie, i to nie ze względu na wielkie ideały, po prostu źle byśmy się z tym czuli. Chociaż powiem Ci, że muzykę dziś generalnie się SPRZEDAJE. Zespół hardcore’owy czy punkowy powiedziały, że się nie sprzeda, ale to są ludzie, którzy zatrzymują się na wydawaniu płyt własnym sumptem.
- Przemek: Zajmują się tym też mniejsze wytwórnie..
- Hubert: Inną muzykę trzeba promować, np. na myspace czy nagrywając płytę. Dziś z podpisania kontraktu na płytę mało kto żyje, dlatego będziemy szukać wytwórni, która nie tyle da nam „siano” na fajną imprezę czy skutery z Biedronki, ale zagwarantuje trasę, promocję. Muzyk zarabia grając koncerty, m.in. z powodu piractwa.

Po kim i przed kim chcielibyście zagrać na wymarzonym festiwalu i co to za festiwal?
- Hubert:
Każdy chciałby zagrać przed swoim muzycznym mentorem, a każdy z nas ma innego mentora. Ja chciałbym zagrać przed Floydami. Bo świetną scenę mają ;) Siostra jako nastolatka katowała mnie ich nagraniami ze szpulowca, wychowałem się więc na nich i to we mnie zostało. Osobiście lubię też Porcupine Tree, którzy wzięli się z tej samej fali psychodelicznego grania – za aranże, za pomysł, za klimat. Na pewno każdy z nas ma swoją ikonę, przed którą chciałby zagrać, oczywiście pod warunkiem, że sama by nas zaprosiła. Adam na przykład uwielbia Dream Theater, ale nie tylko….
Przemek: Każdy z nas wychował się na jakiejś muzyce, z której wzięła się potrzeba sięgnięcia po instrument, żeby grać to, czego słuchamy.

A na jakim festiwalu chcielibyście zagrać?
Hubert:
Na ProgRock w Gniewkowie, na Woodstock, być może za granicą, jesteśmy zresztą w kontakcie z paroma organizatorami.
Przemek: Ja kiedyś bardzo chciałem zagrać w znanym warszawskim klubie Progresja. Dziwnie szybko tak się stało. Przez myspace poznaliśmy zespół Dianoya, który po przesłuchaniu nagrań na stronie zaproponował nam wspólny koncert w Progresji, 11 września.

Jakie macie plany na najbliższe miesiące?
- Hubert:
Chcemy dograć kilka utworów, tak do ośmiu lub dziesięciu i nagrać płytę. Nie nastawiamy się na wydanie naszej płyty w kraju, bo sprzeda się ona w nijakim nakładzie. Taka muzyka ma się najlepiej w Europie Zachodniej, dlatego Ola pracuje teraz nad tekstami w języku angielskim. Jak dobrze pójdzie, na wiosnę będziemy rozmawiać z potencjalnym wydawcą. Może coś się wydarzy po drodze, bo tak to dzisiaj jest – ktoś podchodzi po koncercie, jest zainteresowany i coś z tego wynika. Potem trasa, jak najwięcej koncertów. Na każdej próbie pojawiają się pomysły na nowe utwory, instrumentalnie jest nas więcej, mamy coraz ciekawsze pomysły, zgrywamy się i z miesiąca na miesiąc coraz bardziej czujemy, że jesteśmy zespołem.

Xanadu na JK Festival, Bydgoszcz, 22 maja 2009:

Źródło: MM Bydgoszcz


Progrock Night: DIANOYA & XANADU
Klub Muzyczny Progresja, ul. Kaliskiego 15a
11 września, godz. 19.00, wstęp: 10 PLN

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto