23-letni Piotr Sobczak nie wrócił z patrolu

W listopadzie postępowanie zostało umorzone z braku dowodów, by w tym tragicznym zdarzeniu brały udział jakieś osoby. Ale pan Adam i reszta rodziny w to nie wierzy. Stargardzianin odwołał się od tego orzeczenia.- Poszukuję osób, które w nocy z 25 na 26 czerwca tego roku, w godzinach 23-4 przechodziły koło portierni stoczni Pomerania przy ulicy Gdańskiej w Szczecinie - zwraca się z apelem do mieszkańców Adam Sobczak ze Stargardu. - Uważam, że za śmiercią mojego syna coś się kryje. Może na statkach były jakieś libacje czy działy się jakieś rzeczy, które Piotrek widział. Może komuś to nie pasowało. Nie jestem przekonany, że sam wpadł do wody.Do śmierci Piotra doszło w czerwcu tego roku, w nocy z poniedziałku na wtorek, w stoczni remontowej Pomerania. 23-letni Piotr był pracownikiem firmy, która chroniła majątku tej stoczni. Młody mężczyzna wyszedł sam na obchód. Z tego patrolu już nie wrócił. We wtorek rano zrozpaczony ojciec, zaniepokojony nieobecnością syna w domu zawiadomił policję. W stoczni Pomerania zaczęto poszukiwania. Wykorzystano do tego także psa tropiącego. Ślad urywał się przy wodzie. Wkroczyli więc nurkowie, którzy w pobliżu wskazanego miejsca zaczęli przeszukiwać dno kanału Parnica na terenie stoczni. Zwłoki Piotra wyłowiono po kilku dniach. Ciało było pod kadłubem jednego ze statków. Pan Adam twierdzi, że nie wyjaśniono kilku wątków tragedii.- Pracownik na portierni twierdzi, że nie spał - mówi Adam Sobczak. - Tylko dlaczego zareagował dopiero po trzech godzinach od wyjścia syna? Coś jest nie tak. Czy dowódca portu miał łączność z portiernią? Pytań jest więcej. Moim zdaniem, wiele rzeczy istotnych dla sprawy nie zostało wyjaśnionych do końca. Jeśli ktoś tej nocy coś w stoczni widział, proszę o kontakt.Adam Sobczak czeka na kontakt pod numerem telefonu 693-273-064.