Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [część 1]

Redakcja
redakcja
Na wszystko jest właściwy czas. Na wspomnienia również... :)

Miałem już dziewięć latek, osobiście przeze mnie przeżytych. Z berbecia już wyrosłem, z dziecięcia również. Chłopczyk był ze mnie jak to chłopczyk - miałem wszystko na swoim miejscu. Przeznaczenia wszystkich posiadanych przeze mnie organów jeszcze wtedy nie odkryłem. Na to czas przyszedł później, kiedy trądzik młodzieńczy owładnął cielesnym jestestwem mym i zawładnął myślami... ale to jeszcze nie był ten czas. To było wcześniej; w pamiętnym roku kryzysu światowego. Oczywiście o tym dowiedziałem się później; wtedy jeszcze takie poważne myśli nie pałętały mi się po głowie.
Nie wiem jak to się stało ale zostałem wysłany na kolonie. Nigdy o nie nie prosiłem, wolałem sam być sobie w wakacje decydentem - co będę robił i w jakim czasie... oczywiście w ramach rodzinnych ograniczeń :). Domyślam się że o koloniach rodzice sami zadecydowali. W ogóle mnie nie zapytali o zdanie! Jak to było „w zwyczaju" w tamtych czasach, zapakowali mi walizeczkę i wysłali z grupą innych małolatów, jeszcze nawet nie podrostków.
 
Ponieważ ojciec był żołnierzem, więc znalazłem się na wojskowych koloniach w Ustce. Miejsce piękne, oddalone trochę od miejscowości, do morza był rzut kamieniem przez malutki lasek. Przez płot kolonie sąsiadowały z jednostką wojskową, chyba niebieskich beretów; obok ciągnęło się ich pole ćwiczeń. Pogoda była wymarzona - przez prawie cały miesiąc pobytu mieliśmy typowo plażową, letnio-wakacyjną. Nic tylko się kąpać od rana wieczora. Pogoda dla mnie :). Od malutkiego, od takiego tyci tyci, ledwo od matczynej spódnicy oderwałem się a już latem siedziałem godzinami w wodzie. Sam się nauczyłem pływać. No to się tutaj na koloniach w morzu napływam...
Napływałem się tyle... że do dzisiaj te kolonie pamiętam. Przez cały miesiąc upałów kąpaliśmy się tylko dwa razy. Dwa razy po 5 minut... z wejściem do wody ledwie po pas mojego jeszcze mikrego przecież wzrostu. Szału dostawałem... ale wychowawcy tak pilnowali brzegu morskiego, że nie udało mi się ani razu wymknąć i samopas popływać. Przez cały miesiąc! Pisałem do domu żeby mnie zabrali z kolonii, obiecywałem że inaczej sam ucieknę... gdzie tam! Ani jedno ani drugie nie zostało zrealizowane; to były tylko marzenia.
 
Nie odesłali mnie do domu nawet wtedy kiedy w lasku zaplątałem się w zardzewiałym drucie kolczastym. Wyrwał się kawałek mojego ciała z kolana... nic to. Z byle powodu nie odsyłali do domu, niestety. Czymś tam polali, zabandażowali i dalej trzymali. Do wesela miało się zagoić; nie przeczę, mieli rację. W pewnym sensie stałem się kombatantem, przecież ranę odniosłem rzucając się bohatersko na pohitlerowskie kolczaste druty... ;)
 
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [część 2]
Wszelkie prawa zastrzeżone.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto