Kuracja dla szpitala. Co oprócz cięć etatów?

Każdy, kto chce się dowiedzieć, co czeka szpital, może się zapoznać z programem (jest dostępny na stronie internetowej lecznicy). Choć tak naprawdę, plan naprawczy jest już wdrażany, co dyr. Marek Twardowski wiele razy podkreślał.
Przypominamy: szpital wojewódzki tonie w długach. Chodzi o prawie 260 mln zł. Lekarstwem dla lecznicy ma być przekształcenie w spółkę, choćby po to, żeby sięgnąć po 150 mln zł państwowej dotacji. Ujawniony w poniedziałek wieczorem program naprawczy mówi m.in. o tym, jak ta spółka miałaby funkcjonować.
Przede wszystkim musiałaby wystartować z czystym kontem - bez długu lub z minimalnym. Na początek potrzebowałaby też 15 mln zł na bieżącą działalność (czyli kapitał obrotowy). Zdaniem dyr. Twardowskiego, autora programu, konieczna jest też redukcja etatów, chociaż nie tyle, ile sugerowała firma consultingowa, która opracowała pierwszą strategię dla szpitala. - Złagodziłem jej zalecenia - podkreślał na ostatniej konferencji dyr. Twardowski.
Zespół szpitala ma się zmniejszyć o 80 etatów, co przyniesie 4 mln zł oszczędności rocznie. Za redukcją zatrudnienia muszą iść cięcia płac. Konieczne jest też zmniejszenie liczby łóżek na poszczególnych oddziałach, bo nie są wykorzystywane w 100 proc. (według analizy nawet nie w 75 proc.). Inna polityka lekowa, racjonalne zakupy czy nawet zmniejszenie liczby szpitalnych magazynów - wszystko to ma się przyczynić do sukcesu przyszłej spółki.
Nie zabraknie inwestycji, w tym rozbudowy przyszpitalnego lądowiska czy stworzenia radioterapii. „Nowy" szpital ma się rozwijać w kierunkach: kardiologia, endoprotezoplastyka (czyli np. wszczepianie sztucznych stawów), onkologia (także ginekologiczna), neonatologia czy psychiatria (w tym psychiatra dziecięca). Warto, według programu, stawiać również na rehabilitację, bo społeczeństwo się starzeje i będzie potrzebowało takich zabiegów.
- Wszystkie te założenia jakoś szczególnie nas nie zaskakują. O redukcji etatów dyrektor mówi od dawna. Rozwój usług płatnych też może przynieść korzyści - ocenia Anna Rybska, szefowa szpitalnego związku pielęgniarek i położnych. Jednak problemy i emocje zaczynają się przy lekturze analiz działalności poszczególnych oddziałów. Szefowa pielęgniarek najbardziej boi się o Szpitalny Oddział Ratunkowy. - Zdaję sobie sprawę, że jest to najbardziej deficytowy z oddziałów, ale też taka jego specyfika. Nie wyobrażam sobie, że ta działalność miałaby zostać ograniczona. Gorzowski SOR to ratunek dla całego regionu, bo tu odsyłani są pacjenci i z Sulęcin, Dębna, Barlinka - mówi Rybska i zapowiada, że właśnie o SOR powalczy. Związkowcy - w sumie sześć organizacji - od zaszłego tygodnia czytają program naprawczy. Na jego podstawie na dniach mają negocjować z dyrekcją nowy układ zbiorowy.
Przed związkowcami z programem zapoznał się zarząd województwa (bo Urząd Marszałkowski nadzoruje szpital). - Mieliśmy kilka uwag i chcieliśmy, żeby dyrektor je uwzględnił - mówiła podczas ostatniej wizyty w Gorzowie marszałek Elżbieta Polak. Chodziło m.in. o bardziej klarowne przedstawienie polityki kadrowej, ale też o to, żeby szpital zrezygnował z prowadzenia np. kuchni czy zakładu poligraficznego i zlecił to firmom zewnętrznym.
- Niestety, program nadal nie został przedstawiony radnym. Widzę, że nie będzie go nawet na najbliższej komisji zdrowia. Zarząd nie chce go z nami konsultować, dlatego złożę wniosek, żeby dokumentem zajęła się komisja zdrowia. Chciałabym też, żeby wojewoda był inicjatorem publicznej debaty o szpitalu - komentuje radna Sejmiku Elżbieta Płonka z PiS.