Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia w ćwierćfinale Pucharu Polski!

Hubert Zdankiewicz
Komorowski (z prawej) coraz lepiej czuje się na środku obrony
Komorowski (z prawej) coraz lepiej czuje się na środku obrony Paweł Relikowski/Polskapresse
W piątek rozczarował - z jego występu w wygranym przez Legię 4:1 meczu z Koroną Kielce zapamiętaliśmy w zasadzie tylko pudła pod bramką rywali i fakt, że to właśnie za niego wszedł po niespełna godzinie Maciej Iwański (strzelec gola na 3:1).

* Zastępca Ebiego uratował Polonię
* Zobacz wyniki wszystkich spotkań 1/8 Pucharu Polski

We wtorek Sebastian Szałachowski odzyskał skuteczność, a jego dwa trafienia w wyjazdowym spotkaniu ze Śląskiem pomogły podopiecznym Macieja Skorży awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. 2:1 we Wrocławiu to trzecie z rzędu zwycięstwo Legii (dwa w lidze), z czego jej trener bardziej niż z gry może być zadowolony.

Podobnie jak z formy Szałachowskiego, który wrócił w końcu (dopiero?) do zdrowia i wyraźnie odzyskuje formę. Pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby odzyskał ją na dobre, a nie na chwilę, bo mało jest w polskiej lidze tak pechowych piłkarzy jak on. Odkąd trafił do Legii, więcej czasu niż na boisku spędza w lekarskich gabinetach. Nie inaczej było w tym sezonie.

- Czy można powiedzieć, że wróciłem? Mam nadzieję. Dziękuję kolegom za to, że świetnie dogrywali mi piłki - powiedział po meczu Szałachowski.

- Strzelił dwie bramki, więc na pewno zasłużył na specjalne wyróżnienie - ocenił jego występ Skorża, który mniej mógł być natomiast zadowolony z postawy reszty drużyny.

Bo nie da się ukryć, że Legia zagrała we wtorek słabiej niż w meczach z Widzewem Łódź i Koroną. Zwłaszcza w pierwszej połowie, w której gospodarze dwa razy trafili w poprzeczkę (Diaz i Celeban), i nie można tu mówić o przypadku, bo długimi chwilami byli po prostu lepszym zespołem.

Lepiej, z perspektywy Skorży, wyglądało to w drugiej części, którą goście rozpoczęli bez Michała Kucharczyka. Utykającego niemal od początku napastnika (na razie nie wiadomo, jak poważny jest jego uraz) zastąpił Miroslav Radović. Do ataku został za to przesunięty właśnie Szałachowski i już w 64. minucie mógł zdobyć bramkę. Ładnie rozegrał z Ivicą Vrdoljakiem tzw. klepkę, ale jego strzał wybił z bramki obrońca Śląska.

Lepiej przymierzył w 72. minucie i wydawało się, że Legia utrzyma skromne prowadzenie do końca. Wtedy jednak nieoczekiwanie wyrównał Śląsk. Waldemar Sobota świetnie wystartował do długiego podania Sebastiana Mili, zgubił Jakuba Rzeźniczaka i wykorzystał złe ustawienie dobrze broniącego do tej pory Kostiantyna Machnowskiego. Na szczęście dla Legii chwilę później znów trafił Szałachowski, który wykorzystał dośrodkowanie Manu.

- Cieszę się, że drużyna pozytywnie zareagowała na stratę gola. Myśl o dogrywce nas przerażała. Na pewno prezentujemy się lepiej niż trzy tygodnie temu, ale w naszej grze jest jeszcze na co narzekać. Brakuje płynności przez całe 90 minut. Mam również zastrzeżenia do postawy linii pomocy. Brakowało ataków na piłkę, gdy ta była w posiadaniu rywali - podsumował spotkanie trener Skorża.

Więcej o polskiej piłce nożnej przeczytasz w serwisie Ekstraklasa.net

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto