Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Liga Europejska. Legia mogła i powinna wygrać

Hubert Zdankiewicz, Maciej Stolarczyk
Legia Warszawa tylko zremisowała w czwartek 2:2 ze Spartakiem Moskwa w pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy. Co gorsza w rewanżu, który odbędzie się za tydzień w Moskwie, podopieczni Macieja Skorży będą musieli zagrać bez zawieszonych za żółte kartki Miroslava Radovicia, Marcina Komorowskiego i Manu. – Po dobrym meczu z naszej strony niestety to Spartak jest w lepszej sytuacji. Nie mam wielkich pretensji do swoich piłkarzy. Pierwszą połowę zagraliśmy, tak jak planowaliśmy, wybiliśmy atuty z rąk Rosjan, mieliśmy swoje szanse. Gdy po akcji Danijela Ljuboji znów objęliśmy prowadzenie, wierzyliśmy, że dowieziemy je do końca. Niestety, zabrakło nam doświadczenia, cwaniactwa – powiedział po meczu Skorża.

Nazwany przez rosyjską prasę polskim Mourinho („a w najgorszym wypadku André Villasem-Boasem”, jak to barwnie ujął dziennik „Sport Express”) trener Legii ma czego żałować. Pokonać Spartaka? Przed meczem nie brak było opinii, że to ciut za wysokie progi dla jego piłkarzy. W poprzednim sezonie zespół z Moskwy grał w Lidze Mistrzów i zajął trzecie miejsce w swojej grupie (m.in. dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad Olympique Marsylia). Awansował do fazy pucharowej Ligi Europa, gdzie przebił się do ćwierćfinału. Uległ dopiero późniejszemu triumfatorowi – FC Porto. Tyle teorii...

Czytaj także: Liga Europejska: Legia remisuje ze Spartakiem Moskwa 2:2 (ZDJĘCIA, WIDEO)

W praktyce okazało się jednak, że nie taki ten Spartak groźny. – Gdyby w obronie byli tak skuteczni jak w ataku, biliby się o najwyższe trofea w Europie – mówił przed meczem Skorża. Już w trzeciej minucie okazało się, że były to prorocze słowa. Manu przeciął podanie rywala, popędził lewym skrzydłem i dośrodkował. Nadbiegający z drugiej strony Maciej Rybus zgrał piłkę na środek pola karnego do Radovicia. A nie kryty przez nikogo Serb (obrońcy myślami byli jeszcze w szatni) spokojnie kopnął ją do bramki. Lepiej zacząć się nie mogło, a później też nie było źle.

Skorża ma rację. Gra Legii naprawdę mogła się podobać. Zwłaszcza kombinacyjne akcje duetu Radović – Ljuboja, wspomaganego od czasu do czasu przez Rybusa. Janusz Gol z Arielem Borysiukiem dwoili się i troili, by zastąpić w środku pola zawieszonego za żółte kartki Ivicę Vrdoljaka. Próbował szarpać Manu. Nikt w rosyjskim obozie nie mógłby mieć pretensji, gdyby po półgodzinie było 2:0, a nawet 3:0. Niestety, o ile piłkarze Skorży dość łatwo przedostawali się pod pole karne Spartaka, o tyle nie potrafili postawić kropki nad „i”.

Czytaj także: Legia zagrała ze Spartakiem w nowych strojach (FOTO)

Zemściło się to w drugiej połowie. Pierwszy ostrzegawczy sygnał Legia dostała jeszcze przed przerwą, gdy z kilkunastu metrów groźnie po ziemi uderzył Ari Da Silva. Wojciech Skaba tym razem zdołał jeszcze wybić piłkę na rzut rożny. W 52. minucie był już jednak bezradny. Znów strzelał Ari – technicznie, podcinając piłkę i lobując bramkarza. Tym razem to stołeczni obrońcy się nie popisali. W ogóle cała drużyna po stracie gola wyraźnie straciła impet. Do głosu doszli Rosjanie.

W 69. minucie odżyły nadzieje, gdy po kapitalnej asyście (piętą) Ljuboji na 2:1 podwyższył Radović. Niestety, tylko na kilkadziesiąt sekund. Kolejna akcja prawym skrzydłem. Kolejny błąd obrony (Jakub Wawrzyniak nie zdążył, a para stoperów zaspała). Z prezentu skorzystał Ari. To był cios, na który Legia, pomimo ambitnej postawy, nie zdołała już odpowiedzieć. Swoje trzy grosze dołożył też angielski sędzia. Napisać, że wypaczył wynik meczu, było by przesadą. Nie da się jednak ukryć, że w spornych sytuacjach niemal zawsze odgwizdywał faule gospodarzy.

Czytaj także: Liga Europejska: Obraźliwe szaliki fanów Spartaka na mecz z Legią

– Zaczęliśmy źle, moi piłkarze wyszli na boisko zbyt pewni siebie, za bardzo zrelaksowani. Później się otrząsnęliśmy, weszli młodzi zawodnicy i w drugiej połowie wyglądało to dużo lepiej – ocenił mecz trener Spartaka Walerij Karpin. – Straciliśmy dwie bramki – nie tak to miało wyglądać. Ale źle nie jest – dodał. W ogóle, bezstronnemu widzowi mecz mógł się podobać. Również jego oprawa. Przed meczem obawiano się o bezpieczeństwo i starcia kibiców. Atmosferę podgrzewała głównie rosyjska strona. „Warszawski klub posiada wielką armię fanów. Podobnie jest w Moskwie i rywalizacja obu drużyn może doprowadzić do starć kibiców” – ostrzegała Gazeta.ru. „Zagorzali fani Spartaka mogą pojawić się na stadionie Legii w imponującej liczbie, także niczego nie można być pewnym” – alarmowano.

Media w Polsce podchwyciły z kolei inicjatywę kibiców Spartaka, którzy wyprodukowali okazjonalne szaliki obrażające Legię. Obawy o bezpieczeństwo okazały się jednak przesadzone. Kibiców z Rosji przyjechało ok. 200. Przed meczem wielu z nich raczyło się piwem w barze Legii, przechadzało pod wejściami na Żyletę. Zamieszek (przynajmniej przed meczem) nie odnotowano. Na trybunach też było raczej spokojnie, jeśli nie liczyć pojawiających się od czasu do czasu wzajemnych „uprzejmości”. W ogóle wszystko było w czwartek przy Łazienkowskiej inne, niż się spodziewaliśmy. I na boisku i na trybunach. Tym bardziej szkoda zmarnowanej szansy. Skorża, zapytany o to, kim zastąpi zawieszonych piłkarzy, tylko się uśmiechnął. Ma o czym myśleć. Jeśli Legia awansuje, to naprawdę trzeba go będzie nazwać polskim Mourinho.

Codziennie najświeższe informacje z Warszawy na Twoją skrzynkę. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto