Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS rewelacją pierwszej ligi

Paweł Hochstim
Najlepszy strzelec ŁKS Adrian Świątek. Czy klub przetrwa olbrzymie problemy finansowe?
Najlepszy strzelec ŁKS Adrian Świątek. Czy klub przetrwa olbrzymie problemy finansowe? fot. Paweł Nowak
Tego nikt nie mógł się spodziewać. Gdyby przed rozpoczęciem sezonu ktoś powiedział, że ŁKS zajmie po jesieni dziesiątą lokatę, pewnie szefowie łódzkiego klubu przyjęliby to z radością. A tymczasem...

Patrząc na tabelę pierwszej ligi można odnieść wrażenie, że letnie zawirowania w ŁKS nie miały wpływu na zespół. Tymczasem było dokładnie odwrotnie, a gdyby ełkaesiacy przystąpili do sezonu przygotowani, a nie musieli nadrabiać zaległości między meczami, to dziś pewnie już byliby jedną nogą w ekstraklasie.

Latem piłkarze z al. Unii więcej koncentrowali się na jeżdżeniu do Warszawy i walce o licencję. Zwodzeni przez władze PZPN i prezesa Łódzkiego Związku Piłki Nożnej Edwarda Potoka do końca wierzyli, że ponadstuletni klub dostanie prawo do gry w ekstraklasie. - Spokojnie, będzie dobrze. Niech piłkarze trenują - zapewniał Potok. Postraszył też swoją dymisją, w przypadku braku licencji. Dziś nie ma ani licencji, ani dymisji.

Gdy zaczynał się sezon ŁKS jeszcze walczył, by grać w ekstraklasie, a pierwszy mecz łódzkiej drużyny został przełożony, bo jeszcze były nadzieje na szyb-ki wyrok sądu. Ostatecznie wyroku nie ma do dziś, bo procedurę sądową opóźnili prawnicy Cracovii, domagając się ustanowienia krakowskiego klubu jako strony w postępowaniu.

Trener Grzegorz Wesołowski zespół budował "na kolanie". Wziął tych, którzy zostali do końca, a do tego dołączył tych, którzy nie mieli klubów i godzili się na grę w ŁKS za bardzo małe (teoretycznie) lub żadne (praktycznie) pieniądze. Łukasz Gikiewicz, Damian Nawrocik, Piotr Klepczarek, Janusz Wolański - tych graczy ełkaesiacy pozyskali latem. I, jak się okazało, mieli z nich bardzo dużo pociechy.

Choć zaczęło się słabo. Remis w Ząbkach z Dolcanem i porażka na Widzewie zapowiadały bardzo trudną jesień. Nawet wygrana z Wartą nie dała wiele radości, bo kilka dni później ełkaesiaków ograło słabiutkie KSZO.

Przez pierwszą część sezonu ełkaesiacy przeplatali zwycięstwa na własnym stadionie z porażkami na wyjazdach. Przegrane w Bielsku-Białej, Katowicach, a zwłaszcza wysoka porażka w Nowym Sączu była bardzo bolesna dla tak utytułowanego klubu, jak ŁKS. Patrząc na to, co przeciętna drużyna Sandecji wyprawiała z łodzianami, trudno było być optymistą. W ekipie z Łodzi, która nie dość, że przegrywała ze słabeuszami, to jeszcze nie dostawała przez całą rundę pensji, wybuchały konflikty. Młodzi piłkarze oskarżali starszych o mobing, a starsi narzekali, że młodzi nie mają ambicji. Optymista był tylko jeden - Wesołowski. Łódzki trener powiedział, że jeśli dostanie trochę czasu i spokoju, to pozbiera zespół i może jeszcze włączyć się do walki o awans. Wówczas jego słowa brzmiały jak bajka, ale dziś widać, że były prawdziwe.

Wszystko, co dobre w grze ŁKS, zaczęło się w Szczecinie. Ełkaesiacy bez problemów pokonali Pogoń i już do końca jesiennych zmagań nie dowiedzieli się, jak nieprzyjemny jest smak porażki. W tym czasie zawiedzeni byli tylko po bezbramkowym remisie ze słabym MKS Kluczbork i po... remisie w Zabrzu z Górnikiem, choć przed meczem wzięliby go w ciemno. Przez większą część meczu podopieczni Wesołowskiego prowadzili, a gola stracili w samej końcówce po nieprawdopodobnym strzale Pawła Strąka. Kolejne zwycięstwa powodowały, że ŁKS piął się w górę tabeli.

- Jeśli po jesieni nasza strata nie będzie większa, niż siedem punktów, to poradzimy sobie wiosną - zapowiadał Wesołowski, gdy ŁKS zamykał pierwszą dziesiątkę. Dziś ŁKS do miejsca gwarantującego awans do ekstraklasy traci tylko punkt. I w dodatku ma lepszy bilans od szczecińskiej Pogoni, która wyprzedza ich o ten punkt w tabeli.

Przy normalnym finansowaniu piłkarskiej spółki można by być pewnym powrotu do grona najlepszych polskich drużyn. Ale w ŁKS niestety w ostatnich latach wszystko bywa postawione na głowie. Teoretycznie dziś mija termin wyznaczony przez czekających na wypłaty piłkarzy. Jeśli gracze z al. Unii nie usłyszą dziś konkretnych planów ratowania piłki w ŁKS, będą składać wnioski o rozwiązanie umów z winy klubu i szukać sobie innych pracodawców. A kłopotów z tym wielu z nich mieć nie będzie, bo jesienią pokazali nie tylko, że potrafią grać w piłkę, ale także to, że są grupą ambitnych ludzi z charakterem.

Już teraz menedżerowie ełkaesiaków mają dla nich propozycje pracy. Gikiewicza chce pozyskać bogaty Górnik Łęczna, a Klepczarka ekstraklasowy Piast Gliwice. Bez problemów nowych pracodawców znajdą Marcin Adamski, Tomasz Hajto, Adrian Świątek, Nawrocik, czy Rafał Kujawa. Krzysztof Mączyński, obok Gikiewicza i Świątka największe odkrycie rundy jesiennej, może wrócić do Wisły Kraków, która ma problemy kadrowe, albo przenieść się do znacznie lepiej poukładanej finansowo Pogoni. Jeśli tak by się stało, Wesołowski zimą znów musiałby budować zespół nie mając zbyt wiele do zaproponowania zawodnikom. To, że potrafi to robić jest pewne, ale czy starczy mu sił i ochoty? On też w każdej chwili może przecież znaleźć nowego pracodawcę...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto