MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Magistrat: płoty na ul. Sybiraków stoją nielegalnie

Redakcja
- Jeśli miałabym przestawić swój płot, straciłabym hodowane przez lata drzewa - mówi Krystyna Sielużycka z ul. Sybiraków.
- Jeśli miałabym przestawić swój płot, straciłabym hodowane przez lata drzewa - mówi Krystyna Sielużycka z ul. Sybiraków. Jarosław Miłkowski
- Po dwudziestu latach dowiadujemy się, że nasze ogrodzenia stoją w złym miejscu - mówią mieszkańcy Sybiraków, którzy boją się kar. Magistrat: - To niechlujstwo inwestorów.

- Nie wiem, co zrobię z tym kawałkiem jezdni, jeśli miasto postanowi mi go oddać - ironizuje pan Szczepan z ul. Sybiraków. Naszemu Czytelnikowi do śmiechu jednak nie jest. Powód? Dostał właśnie pismo, że płot, który znajduje się wokół jego domu, wybudował pod koniec lat 80. niezgodnie z granicą nieruchomości. Z jednej strony wszedł z ogrodzeniem na teren miejski, a z drugiej część jego działki jest za płotem. Dodatkowo na niewielkim kawałku jego gruntu miasto wybudowało część ul. Sadowej. Tak przynajmniej wynika z miejskich map geodezyjnych, którymi dysponuje pan Szczepan.Podobny problem ma też Krystyna Sielużycka, sąsiadka pana Szczepana. Ona uszczupla miejski teren aż o 130 m kw. Urzędnicy zaproponowali Sielużyckiej jedno z trzech rozwiązań. Pierwsze z nich to wykup ziemi. - Z wszystkimi opłatami kosztowałoby to z 18 tys. zł - wylicza kobieta.Druga możliwość to przesunięcie ogrodzenia do prawidłowej granicy. Sielużycka odrzuca ją z prostego powodu. Po pierwsze: płot wmurowany jest głęboko w ziemię i przestawienie go o ponad cztery metry bliżej domu to nie taka prosta sprawa. Po drugie: na spornym terenie rośnie około dwudziestu zasadzonych przez kobietę drzewek. - Mam tu śliwki i orzechy. Zainwestowałam w nie, a jak miałabym je oddać, to tu będą same chaszcze. Tak samo, ja było tu przez lata, dopóki podczas ostatniego remontu nie wybudowano chodnika - mówi Sielużycka. Kobieta wybrała więc trzecie z zaproponowanych rozwiązań - co miesiąc będzie uiszczać 75 zł za zajęcie pasa drogowego. Na takie rozwiązanie zdecydowała się tylko, by uniknąć większej kary. Wraz z sąsiadem chce jednak dogadać się z magistratem, aby nie musieli płacić ani złotówki. - Przez ponad dwadzieścia lat to nie miasto, a my dbaliśmy o ten teren i to dzięki nam jest tu trochę zieleni. Możemy to robić w dalszym ciągu - mówią gorzowianie.Na ugodę z urzędnikami mieszkańcy nie mają co liczyć. - Miasto zaczyna się domagać swoich praw - mówi Anna Zaleska, rzeczniczka Urzędu Miasta. Podobnych przypadków jest bowiem w mieście więcej. - Postępowania prowadzimy też na ulicach: Krańcowej, Kłosowej, Powstańców Śląskich, Grochowej, Sosnkowskiego, Wróblewskiego, Rejtana, Planetarnej i Taszyckiego - wylicza Stanisława Furykiewicz z magistratu. W tych przypadkach także doszło do zajęcia pasa drogowego. Dlaczego tych przypadków jest tak dużo? - To zwykłe niechlujstwo inwestorów. Ludzie nie szanowali wówczas granic - mówi Stanisław Mach z wydziału geodezji. By uniknąć przypadków zajęcia nie swoich terenów, radzi korzystać z usług geodety. Gdy pytamy w urzędzie, dlaczego mieszkańcy o błędzie dowiadują się po latach, rzeczniczka mówi: - To niedopatrzenie ze strony urzędników.Ale za błędy pracowników zapłacić może magistrat. W piątek pan Szczepan złożył pismo o odszkodowanie za wybudowanie ulicy na jego gruncie.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto