Mamy buntują się w swoje święto. "Wyjście z wózkiem to męczarnia"

Kilkadziesiąt kobiet z małymi dziećmi w wózkach spacerowało przez pół godziny po przejściu dla pieszych na placu Na Rozdrożu. Chciały w dniu swojego święta zwrócić uwagę na problemy, z jakimi borykają się w stolicy. A jest ich niemało...

- Na każdym kroku napotykamy na "schody" dla wózków – mówią mamy. Jedną z głównych bolączek jest podróż komunikacją miejską.

- Nagminnie się zdarza, że kierowcy autobusów zatrzymują pojazd w dużej odległości od krawężnika. I jak w takiej sytuacji wnieść lub wynieść wózek? Jest to karkołomne zadanie - opowiada Iwona Dziubińska. - Poza tym kierowcy mają przecież możliwość obniżania podłoża w niskopodłogowych autobusach. Często jednak tego nie robią - dodaje.

Matki na pomoc innych pasażerów liczyć mogą tylko wtedy, gdy ich o to poproszą. A ta przydałaby się zwłaszcza w przypadku pojazdów wysokopodłogowych, które są dla osób z wózkami prawdziwą zmorą.

Wiele utrapień nastręcza także korzystanie z instytucji kulturalnych nieprzystosowanych dla wózków i dzieci. - Brak podjazdów, wind, miejsc do przewijania - wylicza Iwona Dziubińska i podaje za niechlubny przykład Muzeum Etnograficzne, które niedawno odwiedziła z koleżankami i dziećmi. - Problemy, problemy, problemy - podsumowuje tę wizytę. Wśród postulatów są również: proste, pozbawione dziur chodniki i obniżone krawężniki.

Fundacja MaMa już od sześciu lat prowadzi akcję „O mamma mia! Tu wózkiem nie wjadę", w której zwraca uwagę społeczeństwa na dużą wagę problemu braku podjazdów oraz odpowiednich pojazdów komunikacji miejskiej dla wózków dziecięcych i osób niepełnosprawnych.

Pięć lat temu mamy z fundacji spotkały się też na placu Na Rozdrożu. Nagłaśniały wtedy brak podjazdów dla wózków na schodach prowadzących w stronę Trasy Łazienkowskiej. Mimo upływu tak długiego czasu nic się nie zmieniło…

Zobacz również:
Maluch w Warszawie - informator dla rodziców
Dworce na celowniku mam i niepełnosprawnych