Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Szymański: "Najmniejsza demokracja świata to dobry temat na film" [rozmowa MM]

MM Warszawa
MM Warszawa
Autor: zdj. facebook.com/GetAwayTo
Studenci Mateusz Konopacki i Marek Szymański pojechali na Wyspy Pitcairn na Pacyfiku, bo chcieli przeżyć przygodę.

Wyprawa nie została jednak w sferze marzeń. Zawziętość dwóch studentów łódzkiej filmówki była na tyle duża, że rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na podróż życia. Na swoją misję Get Away to Pitcairn musieli zebrać ponad 70 tys. złotych i udało im się.

Pojechali na kraniec świata nagrać film o życiu najmniejszej demokracji świata. W tym roku ma się pojawić w kinach studyjnych.
**Na Wyspach Pitcairn żyje jedynie 54 mieszkańców, a ich powierzchnia to jedynie 62 km2. Dla porównania powierzchnia Łodzi to 293 km2. W roku 1790 do niezamieszkanych jeszcze wysp dotarła część zbuntowanej załogi angielskiego okrętu Bounty wraz z przywiezionymi z Tahiti kobietami i mężczyznami. Po dotarciu na miejsce marynarze spalili swój statek.

Głową państwa formalnie jest królowa brytyjska Elżbieta II, reprezentowana na wyspach przez burmistrza, a Pitcairn to najmniejsza demokracja świata. Na wyspach działają jedynie telefony satelitarne, nie ma tam rozgłośni radiowej ani telewizji. Internet to bardzo droga rozrywka.
Dlaczego właśnie Pitcairn? I po co?**

Bo to daleko. Dalej z Polski wyjechać się nie da. Poza tym to najmniejsza demokracja świata, pomyślałem, że to dobry temat na film. Poszło lawinowo. Do tego doszła motywująca złość. Ten gniew, to rozczarowanie na własne życie, w którym brakowało życia. Chciałem coś zmienić, pokazać, że można więcej osiągnąć niż spokojnie dożyć jutra.

Mateusz, z którym wymyśliliśmy tę całą podróż, ma małą firmę reklamową, ale jemu też marzyły się filmy. Ja natomiast postanowiłem, że albo będę reżyserem, albo pójdę do wojska. A uwierz mi, że do woja miałem już naprawdę blisko.
Czy naprawdę wszystko, co wiedzieliście o Pitcairn przed podróżą, to notatka z Wikipedii?**
Dosłownie parę ogólnikowych zdań. Jest jeden blog Waldemara Dąbrowskiego pisany grubo ponad 10 lat temu, ale nie chcieliśmy się za bardzo sugerować tym, co jest napisane w Internecie. Chcieliśmy poznać to miejsce dziewiczo, od zera. Oczywiście znaliśmy historię buntowników Bounty, wiedzieliśmy, gdzie i po co jedziemy, ale to, co zobaczyliśmy na miejscu, kompletnie rozminęło się z opisami, które znaliśmy.** W sprawę zamieszany był też Twój brat...
**
Mój brat jest marynarzem, opowiada mi dużo o tych wszystkich ciekawych miejscach, które zwiedził i kiedyś powiedział do mnie: "Ej, pedale, obczaj to!". Tym czymś była właśnie wyspa Pitcairn, którą mi opisał. Zainfekował mnie nią absolutnie. Cały czas myślałem o wyjeździe i opowiedziałem o niej Mateuszowi. Podsunąłem mu temat, że może uda się tam kiedyś pojechać, za parę lat... Dzień po tej rozmowie zadzwonił do mnie i powiedział, żebym do niego wpadł. Upiliśmy się niemiłosiernie, gadaliśmy jak nakręceni o Pitcairn i rano już byliśmy pewni, że jedziemy. Zaczęliśmy zbierać kasę.
Od czasu Waszego powrotu z Pitcairn wszędzie Was pełno...

Potrzebujemy ruchu medialnego. Szczerze, to ciągle musimy zbierać kasę. M.in. na koloryzację filmu i mały kredyt, który byliśmy zmuszeni zaciągnąć. Nie chodzi o to, że chcemy być celebrytami, bo to nic nie znaczy. Chcemy dzięki naszemu filmowi szerzyć idee. Ten film po prostu musi powstać! Ludzie, którzy zobaczyli nas np. w telewizji, dają nam teraz niesamowity power do ukończenia tego przedsięwzięcia. Musimy to doprowadzić do końca.

Opowiedzieliście o Waszym pomyśle wykładowcy z łódzkiej Filmówki, gdzie studiujecie. Jaka była reakcja?

Przedstawiłem pomysł naszemu profesorowi, który nas po prostu wyśmiał. Ale rozumiemy to i nie byliśmy zdziwieni, na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Zawzięliśmy się, żeby pokazać, że nie blefujemy. Na szczęście informacja o nas pojawiła się w poznańskiej telewizji i razem nią przyszły pierwsze oferty sponsorskie. Prezes firmy produkującej elementy betonowe sam chciał kiedyś pojechać na Pitcairn. To było jego marzenie z lat młodzieńczych, ale wiadomo, jakie wtedy były czasy, PRL, bida, komuna. I nie pojechał. Jego marzenie przeszło w pewien sposób na nas, stało się naszym wspólnym celem.

Jak wyglądała sama podróż na wyspę?

Trwała strasznie długo. Jakieś cztery, a może pięć dni. Nie pamiętam dokładnie, bo mijaliśmy różne strefy czasowe i cały czas było rano. Dziwaczne uczucie. Polecieliśmy przez Amsterdam do Los Angeles, stamtąd na Papeete na Tahiti, a z Papeete samolotem do Mangarevy. Potem był już tylko statek na Rikitea i z Rikitea kolejny statek na Pitcairn.

Jakie było Wasze pierwsze wrażenie, kiedy już dotarliście na wyspę?

Z pokładu Claymora II, statku, który przypływa do Pitcairn 4 razy do roku, ujrzeliśmy wyspę około 7 rano. Było deszczowo i mgliście. Spojrzeliśmy na siebie, cóż można powiedzieć... Udało się!

Jak przywitało Was 54 mieszkańców Pitcairn?

Musieli nas przyjąć dobrze, bo zapłaciliśmy za to, żeby móc tam przyjechać. A tak na poważnie..., to byli bardzo nieufni. Mieli nie najlepsze wspomnienia związane z dziennikarzami i filmowcami, którzy odwiedzali ich wyspę i potem przedstawiali ją w bardzo złym świetle. Dlatego też musieliśmy starać się o specjalną zgodę na filmowanie.

Wytłumaczyliśmy im jednak, że nasz film ma opowiadać o marzeniach, nie o aferach. Zajęło to kilka dni, ale krok po kroku, dzięki poczcie pantoflowej rozeszła się po wyspie dobra opinia na nasz temat. Później bardzo nam pomagali, niczego nam nie brakowało.

Jak bardzo życie na wyspie różni się od tego, jakie znamy z Polski?

Różni się totalnie. Jeżeli chcesz tam po prostu przeżyć, wystarczy, że popracujesz dwa razy w tygodniu po cztery godziny i masz luz, pełen relaks. Starczy ci nawet na alkohol oraz mega drogi prąd czy Internet.

Na wyspie z racji braku rąk do pracy każdy ma po kilka etatów. Przykładowa Pitcairanka jest pielęgniarką, a potem sprząta cmentarz i zamiata ulice. Poza tym ci ludzie spędzają czas na rozwiązywaniu swoich lokalnych problemów i plotkach, co jest normalne dla małych społeczności.

Co Was najbardziej zdziwiło w życiu mieszkańców wyspy?

Było to coś negatywnego, ale nie chcę o tym mówić, bo nie chcę ich zbrukać. Było nam tam dobrze i nie zasłużyli na to. Zdziwiło mnie jednak to, że tak wielu Pitcairan po wyjeździe z wyspy powraca na nią. Oni naprawdę lubią to swoje życie na Pitcairn. Można powiedzieć, że są aroganccy i radykalni, jeżeli chodzi o miłość do swojej ojczyzny. Czują się wyjątkowi.

A było coś typowo polskiego, za czym tęskniliście na wyspie?

Brakowało dobrego chleba, bo ten na wyspie był dziadowski. No i pierogów czy zup. Oj, brakowało. Przede wszystkim jednak tęskno nam było do przyjaciół, znajomych twarzy. Nienaturalne było też dla nas to swoiste poczucie izolacji, klaustrofobii na wyspie. I jeszcze te upały...

Jesteście teraz na etapie montażu filmu. Co w nim zobaczymy?

To będzie film dokumentalno-podróżniczy. Będzie składał się z dwóch warstw. W pierwszej bohaterami będą mieszkańcy Pitcairn. Postaramy pokazać, jak funkcjonuje najmniejsze państwo świata przez pryzmat jego mieszkańców. W drugiej warstwie będzie to film o nas, o marzeniach. Chcemy pokazać młodym Polakom, że marzenia się spełniają, że to nie jest bajka. Na potrzeby filmu założyłem zespół Wolf In My Heart, obecnie nagrywamy ścieżkę do filmu.

Mam nadzieję, że ten film da kopa, zmotywuje do działania, da uśmiech i wiarę, że skoro my mogliśmy, to każdy może. Nie ma na co czekać, życie jest krótkie.

Czujesz się bardziej podróżnikiem czy filmowcem?

Tym i tym. Zawsze chciałem sprawdzić się w tych dwóch rolach. Językiem filmu opisuję świat. Mam nadzieję, że uchwycę to w dokumencie o Pitcairn.

Wyprawa, film... Jaki jest Wasz następny cel?

Chciałbym kręcić dokumenty podróżnicze. Ruszymy dalej w świat, na inne wyspy. Znów jak najdalej, tam, gdzie poniosą nas marzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto