Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miasto Jest Nasze: upominamy się o prawa pasażerów i pieszych, których jest więcej. Pierwsza rozmowa z Barbarą Jędrzejczyk, nową szefową MJN

Kamil Jabłczyński
Kamil Jabłczyński
Barbara Jędrzejczyk, przewodnicząca MJN
Barbara Jędrzejczyk, przewodnicząca MJN Miasto Jest Nasze materiały prasowe
Barbara Jędrzejczyk w lipcu tego roku została nową przewodniczącą stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. W swoim pierwszym wywiadzie w nowej roli rozmawiała z naszym portalem o: planach na przyszłość stowarzyszenia, także tych politycznych, ocenie Rafała Trzaskowskiego i Justyny Glusman oraz o planach rozbudowy sieci metra.

Kamil Jabłczyński: Jak długo jest Pani aktywistką? W jaki sposób trafiła Pani do Miasto Jest Nasze?

Barbara Jędrzejczyk: Jeżeli chodzi o sprawy związane z miastem, to się zaczęło w 2017 roku. Wcześniej, od 2014 roku, działałam w Stowarzyszeniu Młodych Dziennikarzy “Polis” przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zajmowałam się wtedy bardziej sprawami związanymi z edukacją antydyskryminacyjną i międzykulturową oraz kulturą w mieście. Organizowaliśmy między innymi Noc Świątyń. W Warszawie jest mnóstwo świątyń, o których ludzie nie wiedzą, że one istnieją. To były jednak oczywiście tematy związane bardziej z kulturą czy edukacją.

W 2017 roku moja sąsiadka, której nawet nie znałam osobiście, zginęła na przejściu dla pieszych. Została potrącona przez kierowcę, który wielokrotnie przekroczył prędkość. Z tego co wiem, postępowanie nadal trwa. Zobaczyłam nekrolog na klatce, a już wcześniej zwracałam uwagę na to, że komfort i bezpieczeństwo pieszych w mieście nie są najlepsze. Dowiedziałam się o istnieniu MJN. Wtedy na tapecie mocno była sprawa dzikiej reprywatyzacji.

2017 roku to jest chyba ten moment, kiedy Jan Śpiewak odchodzi z MJN?

Zostałam przyjęta mniej więcej w tym samym czasie, gdy Jan Śpiewak odszedł. Dużo się działo wtedy w stowarzyszeniu. Nowy zarząd, dużo nowych osób się pojawiło. Właśnie przez temat reprywatyzacji. Ja przyszłam trochę z inną sprawą. Miasto Jest Nasze nie zajmowało się wtedy jeszcze bezpieczeństwem ruchu drogowego, a mnie interesowała tematyka pieszych i transportu w mieście. Wtedy zaczęliśmy podejmować trochę inne tematy, właśnie między innymi z zakresu transportu i zieleni miejskiej czy jakości powietrza w mieście.

Mój pierwszy projekt to była mapa kopciuchów w 2018 roku. W 2016 i 2017 roku stężenie pyłów i innych substancji było w Warszawie bardzo wysokie, więc postanowiliśmy sprawdzić, jak miasto sobie radzi z wymianą kotłów na paliwa stałe. Okazało się, że ta wymiana następuje bardzo powoli i chcieliśmy dowiedzieć się, ile w zasobach miejskich jest tych kotłów. Takiej informacji nigdzie nie było. Musiałam wysłać wnioski o informacje publiczną do wszystkich ZGN-ów. Zbieraliśmy te dane. Po naszej konferencji prasowej i opublikowaniu mapy miasto wdrożyło dużo bardziej efektywny plan wymiany kopciuchów.

Poprzedni przewodniczący, Jan Śpiewak i Jan Mencwel, to były duże osobowości. Czy ma Pani podobne ambicje?

Będę się starać być jak najlepszą przewodniczącą. Chcę żeby nasze postulaty były realizowane. Natomiast jeśli chodzi osobowości, to Jan Mencwel nie był osobą rozpoznawalną, gdy został przewodniczącym MJN.

Chyba trochę był. Na pewno ze względów rodzinnych. Podobnie jak w przypadku Jana Śpiewaka.

Tak, ale jeśli chodzi o jego działalność, to nie był osobą znaną. Było to raczej zaskoczenie, że Jan Śpiewak nie jest już przewodniczącym. Zresztą nie było poza Śpiewakiem osoby w MJN, która była rozpoznawalna. Nawet jak ja przyszłam i spytano mnie kogo znam, to wskazałam Jana Śpiewaka. Czy kogoś jeszcze? No nie. Potem Jan Mencwel był przewodniczącym długo, bo 4 lata. To nie jest dobre, gdy w organizacji jest tylko jedna osoba, na której barkach spoczywa cały ciężar. Żeby była jasność, nie było żadnego konfliktu ani sporu. To jest naturalny rozwój, że przewodniczący się zmienia. Jeśli się nie zmienia, to organizacja nie do końca się rozwija. Trochę jakbyśmy nie widzieli, że świat też się zmienia.

Ma Pani poczucie, że wchodzi do świata polityki?

Myślę, że tak. MJN jest organizacją polityczną. Startowaliśmy dwa razy w wyborach samorządowych i za dwa lata znów będziemy. To jest polityka miejska, ale nasze działania mają też wpływ na politykę krajową. Ostatnie zmiany dotyczące pierwszeństwa pieszych i to, że to się dzieje teraz potwierdzają, że mamy wpływ na to, jak wygląda polityka krajowa. Głównym celem są jednak oczywiście zmiany w mieście i samorząd.

konferencja dotycząca Placu Zbawiciela i Marszałkowskiej, działacze MJNKrystian Dobuszyński

Skoro wspomniała Pani o wyborach samorządowych to czy w 2023 roku możemy się spodziewać kandydatów MJN do Rady Warszawy?

Oczywiście. Startowaliśmy do rady w ostatnich wyborach, ale zabrakło nam kilkuset głosów, żeby mieć tam reprezentanta. Będziemy też kandydować do niektórych rad dzielnic, tak samo jak ostatnio.

Czy jest taki pomysł albo ambicja, żeby wokół Miasto Jest Nasze skupić aktywistów z całego kraju? Stworzyć coś na kształt Bezpartyjnych Samorządowców?

Zobaczymy. Jeśli chodzi o skupianie takich organizacji to MJN jest członkiem Kongresu Ruchów Miejskich. Ta organizacja zrzesza większość znaczących organizacji miejskich w Polsce. Natomiast jak to będzie wyglądało w wyborach, tego jeszcze nie mogę powiedzieć. Trwają ustalenia, rozmowy. Do wyborów jeszcze dwa lata, ale na pewno będziemy kandydować w wyborach samorządowych w Warszawie.

Pytałem o politykę krajową, bo pojawiają się akcje bardziej ogólnopolskie niż miejskie. Jak happening dotyczący wysokości mandatów. Zastanawiam się czy ruch miejski ma taką siłę przebicia, żeby zwracać uwagę rządzących?

Z niektórymi problemami, które dostrzegamy w mieście z poziomu samorządu, nie możemy nic zrobić. Jak z tematem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Chcielibyśmy ograniczyć prędkość na terenie całego miasta np. w nocy. Wiedzieliśmy, że samorząd nie może nic zrobić z takim tematem, więc postanowiliśmy zorganizować kampanię „Chodzi o życie”. Poruszała właśnie temat pierwszeństwa pieszych, wysokości mandatów itp. Musieliśmy znaleźć odpowiedniego adresata, dlatego pierwsza konferencja odbyła się pod Kancelarią Premiera. Nasze głosy zostały usłyszane. Prawdopodobnie niedługo wszystkie zmiany o które apelowaliśmy zostaną wprowadzone i to w błyskawicznym tempie, ponieważ w 2019 roku zaczęliśmy o tym mówić.

Działacze MJN na konferencji prasowej dotyczącej wypadków drogowychSzymon Starnawski

Oprócz nadmiernej prędkości plagą są także pijani kierowcy. Czy ruchy miejskie też organizują akcje przeciwko temu zjawisku?

Absolutnie to jest duży problem i zdajemy sobie z tego sprawę, ale nadmierna prędkość jest obecnie zdecydowanie większym zagrożeniem. Czemu tak się stało? W latach 90. jazda pod wpływem alkoholu była plagą, z czym musieliśmy się zmierzyć. Statystyki się poprawiły, nadal są niestety kierowcy, którzy jeżdżą pod wpływem alkoholu. Jednak nie jest to ta skala co wcześniej. Natomiast jeśli chodzi o nadmierną prędkość to tej zmiany nie obserwujemy, wręcz przeciwnie. Mamy wrażenie, że jest na to przyzwolenie. Tak jak kiedyś było na jazdę pod wpływem i zmieniły to dopiero kampanie edukacyjne. Chcemy, żeby to samo wydarzyło się z nadmierną prędkością. Żeby każdy kierowca, zauważył, że to również on najprawdopodobniej przekracza dozwoloną prędkość. Żeby do ludzi dotarło, że mogą być sprawcą wypadku. Staramy się o tym mówić.

Gdy zdarzy się wypadek zawsze pojawia się komunikat, że był kierowca był trzeźwy lub pod wpływem alkoholu. Chcemy, żeby pojawiał się komunikat z jaką prędkością jechał ten kierowca, żeby to także zostało wypowiedziane.

Pojawiają się czasem głosy, że MJN walczy z kierowcami. Jakby się Pani do tego odniosła?

Wiem, że pojawia się taki zarzut. Nie walczymy z kierowcami, a staramy się doprowadzić do równowagi, która została zachwiana.

Miasta były budowane z perspektywy kierownicy, a nie pieszego. Upominamy się o prawa pasażerów i pieszych, których jest więcej. Wszyscy jesteśmy pieszymi, a nie wszyscy jesteśmy kierowcami. Wszyscy możemy być pasażerami komunikacji zbiorowej, a nie wszyscy możemy być kierowcami. Mamy wrażenie, że głos kierowców jest chętniej wysłuchiwany niż głos pasażerów czy pieszych. My też jesteśmy kierowcami, ale jeździmy nimi tylko wtedy kiedy jest to niezbędne i nie mamy innej możliwości.

Skoro pasażerowie to zapytam o komunikację miejską. Tramwaj na Wilanów, tramwaj na Gocław, III linia metra, to gorące tematy, np. przebieg nowej linii metra wzbudza wiele kontrowersji. Jest stanowisko MJN wobec tych inwestycji?

Krytycznie oceniamy ten planowany przebieg III linii metra. Przede wszystkim dlatego, że tramwaj na Gocław i Wilanów to priorytety. Ten drugi ma szanse się wkrótce ziścić. Metro to bardzo droga inwestycja. Naszym zdaniem bardziej efektywny byłby rozwój sieci tramwajowej i zbudowanie tramwaju na Gocław. Byłby też dużo tańszy i jest praktycznie gotowy projekt. A III linia metra to dopiero plan, którego realizacja to perspektywa dekady. My zaprezentowaliśmy naszą propozycję III linii metra. Nie wiem czy miał Pan okazję się z nim zapoznać?

Jest ich kilka, więc jakby mogła mi Pani przypomnieć.

My myśleliśmy, żeby to było z Tarchomina na lewy brzeg do Wilanowa.

Z północy na południe, już kojarzę.

Tak. Chcieliśmy, żeby to przebiegało inaczej. W momencie kiedy samorząd ma mniej pieniędzy, chcemy, żeby wydawał je z rozmysłem. Kult metra niestety jest dosyć duży.

Ja mam wrażenie, że Warszawa ma w ogóle chyba trochę kompleks metra.

Trochę tak. To jest też granie na emocjach, bo ludzie chcieliby mieć metro pod domem. Ale to brak patrzenia strategicznego i perspektywicznego, ponieważ trzecia linia metra nie jest niezbędnym wydatkiem. Niezbędne jest, żeby poprawić połączenie Pragi-Południe z centrum i temu służyłby tramwaj na Gocław, który powinien być zrealizowany w pierwszej kolejności. Metro to inwestycja bardzo droga i długoletnia, a my zmiany potrzebujemy już teraz. Należy w Warszawie poprawić też sieć buspasów. Z tym też jest duży problem, bo nowe buspasy się nie pojawiają.

Jak Pani ocenia dotychczasową prezydenturę Rafała Trzaskowskiego?

Ostatnie miesiące pozytywnie mnie zaskoczyły. Zaczęło się coś dziać, zwłaszcza jeśli chodzi o centrum Warszawy. Ten projekt Nowego Centrum Warszawy to jest właściwie realizacja naszych postulatów i to bardzo cieszy. Natomiast brakuje mi całościowej, strategicznej wizji miasta. Zmiany w Śródmieściu to za mało. Warszawa ze swoim budżetem i możliwościami może zrobić dużo więcej w innych dzielnicach. Bo one czekają na zmiany.

Z jednej strony rozumiem, że Śródmieście to wizytówka miasta. Te zmiany powinny zadziać się jednak dużo wcześniej. Mówię o Placu Pięciu Rogów, zielonej Marszałkowskiej i poszerzaniu przestrzeni dla mieszkańców. Inne dzielnice mają bardzo dużo potrzeb i mam poczucie, że są nadal traktowane jako te tereny, które są dla prezydenta mniej ważne, ponieważ skupia się głównie na Śródmieściu. Mam wrażenie, że trochę brakuje odwagi i konsekwencji we wprowadzaniu zmian w całym mieście.

Jeszcze chciałem zapytać o ocenę pracy Justyny Glusman, która była kandydatką ruchów miejskich na Prezydenta Warszawy, a po wygranej Rafała Trzaskowskiego trafiła do ratusza.

My z Justyną Glusman współpracujemy jako MJN i doceniamy, że ona jest w ratuszu i zarządza bardzo dużą jednostką. Według nas temat zieleni miejskiej, też dzięki temu, że ona jest na tym stanowisku, zyskał na wartości. To przede wszystkim teraz jest temat, bo mamy poczucie, że wcześniej nie był to najważniejszy obszar, którym się zajmowało miasto. Zieleń jest obecnie uwzględniana przy każdej inwestycji. Planowane jest powstanie Parku Żerańskiego czy Parku linearnego na Służewcu. To namacalne przykłady, że zieleni będzie więcej.

Wiem, że jednostkowe przypadki niekoniecznie muszą rzucać na ogół. Przychodzi mi jednak do głowy historia z placem zabaw nad Dolinką Służewiecką. Byłem na proteście, gdzie kilkuset mieszkańców sprzeciwiało się inwestycji. Jako jedną z odpowiedzialnych, do której mieli o to pretensje, wskazywali właśnie Justynę Glusman.

To jest szerszy problem, ponieważ plac zabaw został wybrany w budżecie obywatelskim, w projekcie ogólnomiejskim. Zarząd Zieleni i Justyna Glusman nie decydują o tym jakie są reguły budżetu obywatelskiego. Budżet obywatelski to temat, który musimy omówić, w ramach naszej działalności jako mieszkańcy czy osoby zaangażowane, bo tam jest generalnie dużo do zmiany.

Świetnie, że coś takiego jest i dużo udało się w ramach budżetu zrealizować. Przykład tego placu zabaw, pokazuje że potrzebny jest namysł nad sposobem funkcjonowania i być może zmianą formuły, która jest coraz częściej niestety konfliktogenna.

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto