Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Myśli Kennedy`ego dla Zielonej Góry

wiadukt
wiadukt
Nie pytaj co dało ci miasto, spytaj co Ty dałeś od siebie miastu ?
Nie pytaj co dało ci miasto, spytaj co Ty dałeś od siebie miastu ? zasoby internetowe
JFK to nie tylko polityk i historia. Dzisiaj to prawie ikona popkultury. W tym pozytywnym sensie. Cytuje się powiedzonka JFK, niczym teksty z „Misia”, „Seksmisji czy samego Lindę.

Co dzisiaj powiedziałby JFK, gdyby poczuł się nie tyle Berlińczykiem, co Zielonogórzaninem ? Moim zdaniem „nie pytaj co Zielona Góra zrobi dla ciebie, zapytaj co Ty możesz zrobić dla Zielonej Góry...”
 
Znając historię gospodarczą mojego miasta i przysłuchując się dyspucie o tym czy łączyć, czy nie łączyć, odnoszę wrażenie, że jak dotąd najmniej ważni są mieszkańcy, podatnicy. Lokalni politycy dyskutują głównie o swoich własnych miejscach pracy, dietach i o tym, którzy z nich zyskają poprzez to, że po połączeniu będą mogli dzielić po swojemu uważaniu znacznie większe pieniądze niż dzisiaj.
 
Prawda, Prezydent Kubicki wyszedł do ludzi, ale czy można ufać obietnicom rzucanym przed referendum ? Nasza demokracja lokalna (obywatelska) jest na tyle jeszcze ułomna, że nie wystarczy kontrola władzy z perspektywy pojedynczych wyborców, osamotnionego obywatela. Ilu z nas nie wierzy, że radni z klucza partyjnego dotrzymają obietnicy rzuconej przysłowiowemu Kowalskiemu ? Kontrola władzy jest w dzisiejszych czasach nieodzowna, ale musimy ją sprawować silni, tak by stanowić dla tej władzy partnera, z którym się ona musi liczyć. Takim partnerem są ruchy obywatelskie, stowarzyszenia, organizacje pożytku publicznego.
 
Wpływać na lokalną rzeczywistość winni tylko aktywni obywatele, tacy, którzy chcą i potrafią. A zatem metodą na dopilnowanie przez władze respektowania Kontraktu mogą być silne, świadome i aktywne stowarzyszenia i organizacje. Tylko zorganizowani mieszkańcy Jarogniewic, Przylepu czy Osiedla Pomorskiego nie dadzą się zmarginalizować i będą pełnoprawnymi beneficjantami połączenia. Tymczasem władze zupełnie pomijają ruchy społeczne w swojej akcji uświadamiania o połączeniu. Dlaczego ?
 
Tego nie wiem, potrafię natomiast odpowiedzieć, że nie jest to słuszne. W mieście i gminie jest wiele ciekawych środowisk mieszkańców, potrafiących w sposób zorganizowany osiągać społeczne cele. I skoro władze nas nie zapraszają do dialogu, sam się wproszę w imieniu mojego środowiska. Co regionaliści, budujący tożsamość zielonogórska w oparciu o dziedzictwo kulturowe kolei szprotawskiej mogą powiedzieć w kwestii łączenia ? No to, posłuchajcie...
Kolej zielonogórsko – szprotawska to był tzw. kleinbahn, czyli kolej powstała na mocy ustawy z 1892 roku. Specyfiką Klienbahnów, było to, że inicjatywa powstawania lokalnych kolei została przerzucona z barków aparatu urzędniczego (państwowego) na lokalne społeczności. Była to jedna  z pierwszych ustaw de facto budująca społeczeństwo obywatelskie na terenie Europy.
 
W 1897 roku, inicjatywę taką podjęły również społeczności miasta i regionu Grunberg. Nikt miejscowym przedsiębiorcom, rolnikom, handlowcom, czy ziemianom nie nakazywał spotkać się w ówczesnych Siecieborzycach w tymże roku pod koniec wieku jeszcze XIX, aby zawiązać ruch na rzecz budowy nowej kolei lokalnej. De facto był to ruch na rzecz tego, aby prowincja zielonogórska nie została na rubieżach cywilizowanej Europy. Brak połączenia kolejowego przez tereny leżące między Grunberg a Sprottau, czynił ten subregion pustynią komunikacyjną, który musiał się stać synonimem zacofania i gospodarczego marazmu. Było potrzebne pobudzenie, poprzez nowoczesne skomunikowanie tych czterech gmin z resztą Niemiec (Prus). 
 
To dlatego pod budowę kolei wnieśli bezpłatnie ziemię właściciele ziemscy z kilku wsi (jeden z ich nawet miał status rycerza), kapitaliści i fabrykanci wykupili udziały w spółce. Zielonogórzanie, ci z miasta i ci z gminy oraz z powiatu wzięli swoje sprawy we własne ręce i zrealizowali wizję na miarę XX wieku (który właśnie miał nadejść). Dzisiaj wydaje się, ze nie zrobili nic wielkiego, ot nowa linia kolejowa. Ale to był wiek XIX, kolej była jeszcze nowinką a inwestowanie obywatelskie - nie miało żadnego przykładu z historii, było zupełnym novum. Ryzyko było wielkie, wizja odległa niczym lot w kosmos, a jednak zielonogórzanie, ci z miasta i ci z gminy sami podjęli się takiego wyzwania i przyczyniając się do powstania okresu koniunktury gospodarczej regionu. Osiągnęli sukces, który był wart ich nowatorskiego pomysłu (dość  powiedzieć, że na dzisiejszym terenie lubuskiego powstały tylko dwa kleinbahny - nasz i drugi  w obecnym powiecie żarskim, mimo obowiązywania ustawy nie był to proceder powszechny).
 
Ponad 100 lat temu zielonogórzanie (grunbergczycy) zaryzykowali własne pieniądze i własne ziemie. Parafrazując Kennedy`ego, zakrzyknęli: nie pytamy ile Grunberg nam dał, sięgamy po nasze, aby dać ile trzeba Grunbergowi.
 
Uważam, że należy przybliżyć inicjatywę łączenia miasta z gminą ludziom, to ma być ich pomysł a  nie tylko pomysł urzędu. Należy zrobić tak, aby ludzie wzięli łączenie czyli przyszłość  gospodarczą własnego obejścia we własne ręce (no, umysły).
 
Zmieńmy zatem to patrzenie, jakie dostrzegam w mediach i na spotkaniach. Niech mieszkańcy zaryzykują i przestaną pytać, ile im, konkretnie danej osobie w danej wsi, da samo połączenie, ale niech zapytają się ile oni sami dadzą (zaryzykują) od siebie dla przyszłości Zielonej Góry. Bo ten pomysł wielkiego miasta jest oczywisty - to jest jedyna droga cywilizacyjnego skoku Zielonej Góry w XXI wiek. Pojedynczy ludzie stracą na pewno (a przynajmniej ich część), ale jako całość ogółu zielonogórskiej społeczności wszyscy zyskamy. Pora zacząć myśleć właśnie w taki globalny i przyszłościowy sposób a przestać płakać nad sobą. (stracą radni i urzędnicy wiejscy, może stracą wiejskie szkoły i nauczyciele, na pewno zostaną bardziej uprzedmiotowione społeczności wiejskie, dzisiaj stanowiące podmiot polityki gminy, straci powiat).
 
I jeszcze jedno, ważne, bardziej szczegółowe spostrzeżenie. Społeczeństwa wiejskie gminy zielonogórskiej niewątpliwie w dużym mieście stracą na swojej podmiotowości, stracą też tożsamość lokalną. Aby ludzie ci nie odczuwali przyłączenia ich do wspólnoty miejskiej, jako działania im obcego lub wręcz działania przeciwko nim, potrzebna będzie kontynuacja ich działań obywatelskich, jakich doświadczali do tej pory oraz nowych działań. Praktyka działania w tym zakresie radnych miasta Zielona Góra i samego Prezydenta może napawać obawami (nasze własne doświadczenia, to teksty jakie słyszeliśmy niejednokrotnie wobec nas samych, że ludzie od przekazywania swoich potrzeb mają radnych a nie organizacje (radny Budziński), że to radni zgłaszają potrzeby a organizacje to nie wiadomo po co robią szum, organizacjom się nie wierzy (radny Bocheński), że nie bo nie, a w ogóle, czego wy tu chcecie (radny Kamiński) itd.).
 
Tym bardziej więc należy włączyć do debaty rzeczywistych lokalnych liderów (nie tylko radnych – polityków), organizacje i stowarzyszenia. My sami potrafimy z historii kolei szprotawskiej utkać taki pozytywny, historyczny przekaz, ukazać iż historia kołem się toczy a my, współcześni mamy przed sobą wizję skoku, tak samo  jak nasi poprzednicy z końca wieku XIX. Oni sprostali wyzwaniu nowego XX wieku, a czy my też sprostamy wyzwaniu nowego XXI wieku ? Potrafimy zadać takie, ważne dla nas wszystkich pytanie.
Uważam, iż również wszystkie inne organizacje, ich członkowie, aktywiści społeczni mogą o tym mówić innym językiem niż fachowcy ekonomiści i politycy, mogą przemawiać nie nowomową, ale językiem ulicy, językiem społeczeństwa. Mogą mówić jako lokalni społecznicy, którzy nie boją się tego połączenia a czują się odpowiedzialni za podjęcie tej próby.
 
Dlatego apeluję: włączymy do idei łączenia lokalną historię, kulturę, potrzeby społeczne ludzi. Włączmy miłośników regionu (regionalistów), historyków, nauczycieli, rowerzystów, turystów, kabareciarzy, miłośników zwierząt, strażaków ochotników, budowniczych wiejskich świetlic i placów zabaw. Bo o to w tym chodzi, aby pokazać iż jest to nasze łączenie a nie łączenie naukowców, urzędników i polityków. (i nie po to aby odbierać tym grupom ich należne miejsce, ale po to, aby poszerzyć gremium społeczeństwa czującego łączenie jako ich działanie i pomysł).
 
I przekonajmy polityków, którzy myślą nie o mieszkańcach a tylko o wygodniejszych stołkach dla siebie, aby przyłączyli się do nas, do naszego myślenia nie o tym co metropolia Zielona Góra im dała, ale o tym, co oni dali od siebie aby ta metropolia powstała ? Wszyscy razem, na jednym torze, w jednym wagonie poczujmy się Zielonogórzanami. Nie tylko dzisiaj, ale na następne dziesięciolecia. Zróbmy sobie (może w Lesie Odrzańskim) takie nasze Compičgne. Nie potrzebujemy do tego tak naprawdę ani bocznicy, ani wagonu (choć jak trzeba, to my, miłośnicy kolei się o niego postaramy), wystarczy dobra wola i szczere przywiązanie do naszego miasta. 
 
[tekst Mieczysława J. Bonisławskiego, rozesłany do lokalnych mediów i polityków]

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Myśli Kennedy`ego dla Zielonej Góry - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto